O historii placu mówiła tylko nazwa - mówi miejska konserwator zabytków [WIDEO]
O wyeksponowaniu kolegiaty i podejściu do miejskich zabytków rozmawiamy z Joanną Bielawską-Pałczyńską
Miejski konserwator zabytków widzi dwa place Kolegiackie. Ten przed wykopaliskami i ten, który na razie jest w fazie projektów. Który przypada Pani bardziej do gustu?
Tak się składa, że okna mojego gabinetu wychodzą na plac, więc obserwuję go codziennie od lat. Zawsze mnie intrygował. Krył tajemnice o najważniejszym obiekcie sakralnym w mieście i niósł w sobie ogromny potencjał. Kiedy jakiś czas temu pojawiły się pomysły na nową aranżację tej przestrzeni, byłam szczęśliwa, że udało mi się namówić władze miasta na badania archeologiczne. To pierwsze tak szeroko prowadzone prace od lat. W międzyczasie, w wyniku konkursu, powstała koncepcja architektoniczna na zagospodarowanie tej przestrzeni, która dalej jest dopracowywana. Ma przywrócić pamięć o tym miejscu - co ważne - także w sferze materialnej, a nie tylko w samej nazwie. Każdy bowiem ma prawo do kontaktu z dziedzictwem kulturowym. To nie musi i nie powinna być wiedza tajemna.
Jaką wartość niesie dla poznaniaków i turystów tak wyeksponowana kolegiata, jak jest to zaprojektowane?
Swego czasu to była jedna z najbardziej okazałych świątyń w Polsce. Kościół dominujący nad miastem, dużo wyższy od wieży ratusza. Niestety, w wyniku dramatycznych wydarzeń znikł z przestrzeni miasta ponad 200 lat temu. To miejsce to także nekropolia, chowano tu najznamienitszych obywateli miasta. Dla mnie najważniejsze jest przywracanie pamięci o historii tego obiektu. Tak naprawdę to przypominanie już się odbywa, ciągle trwa i to od pierwszego momentu wbicia łopaty. A mając już odkryte konkretne zidentyfikowane fragmenty murów, chcemy je wszystkim pokazać. Na razie wciąż pracujemy nad sposobem ekspozycji reliktów, tak aby zapewnić im jak najlepsze warunki techniczne i konserwatorskie. Na pewno pojawi się też makieta oraz multimedia, które pokażą całą złożoną historię kolegiaty. Tak więc nie myślimy o tej przestrzeni wyłącznie w kontekście estetyki czy rekreacji, ale przede wszystkim historii.
Mówimy o kościele, dawnej nekropolii. Nasuwa się więc pytanie - dlaczego przez tyle lat w tak znaczącym miejscu był parking?
Nie potrafię tego wytłumaczyć. Prawdopodobnie pojawił się on zzupełnie codziennych iprozaicznych potrzeb. Pamiętam jednak, że wiele lat temu Witold Gałka, ówczesny miejski konserwator zabytków, dążył dotego, żeby uwolnić plac odfunkcji parkingowej iprzywrócić go mieszkańcom. Jednym zjego pomysłów było też to, żeby parking przenieść naul. ZaBramką. Ito się sprawdziło. Jak widać, teraz korzystamy zkonserwatorskich pomysłów sprzed lat.
Potrafi Pani wskazać jakiekolwiek interesujące, zabytkowe elementy starego placu?
Na pewno trzeba wspomnieć o sercu dzwonu pochodzącego z pierwszej fary, który można obejrzeć na ul. Gołębiej przy dzisiejszej farze. Na samym placu nic, oprócz nazwy, nie przypominało o historii tego miejsca. Jedynie funkcję i patronkę świątyni przejął stojący po sąsiedzku kościół pojezuicki.
Co oprócz wyeksponowanej kolegiaty uważa Pani za warte uwagi w nowym projekcie?
Bardzo ciekawie zapowiada się „zegar historii”, umiejscowiony na osi przecięcia dochodzących do placu uliczek. Będzie też fontanna, zieleń, stoliki kawiarniane. To dodaje otwartości i przyjaznego charakteru. Plac będzie atrakcyjny, uporządkowany, estetyczny. Być może przeniesie się tu część wydarzeń, dziś odbywających się na płycie Starego Rynku. Przykład dziedzińca Urzędu Miasta pokazuje, że gdy znikają samochody, to mogą pojawić się wydarzenia, których wcześniej nie przewidzieliśmy. Wystawy, spektakle, atrakcje dla dzieci.
Dziedziniec Urzędu Miasta i plac Kolegiacki są i mają być zagospodarowane w bardzo podobny sposób. Taki „szablon” stanie się obowiązujący także dla innych części miasta?
Do każdego miejsca trzeba podchodzić indywidualnie. Plac Kolegiacki i dziedziniec to miejsca wyjątkowe. Teraz pracujemy nad Rynkiem Łazarskim i Starym Rynkiem, ale to zupełnie inne przestrzenie. Trudno znaleźć klucz, który pasowałby do każdego miejsca.
W ostatnich latach w Poznaniu zmieniło się podejście do dbania o zabytki?
Tak i mam nadzieję, że wszyscy to widzą. Zmiana jest bardzo duża i odczuwam ją chociażby ze względu na ilość spraw, które w ciągu roku do nas trafiają. Nigdy tak dużo w zabytkach się nie działo. Kolejne obiekty, kamienice, całe pierzeje ulic są odnawiane. Widoczne jest też duże zaangażowanie i wsparcie ze strony miasta. Z roku na rok systematycznie wzrastają środki na dotacje konserwatorskie. Jest też program remontów miejskich kamienic. Kończymy właśnie kolejne budynki, tym razem na ul. Kantaka i ul. Ratajczaka. Warto także zwrócić uwagę, jak wiele zabytkowych szkół odzyskało ostatnio dawną świetność. Prywatni inwestorzy również są zainteresowani działaniem dla dobra zabytków. Znaleźli się przecież chętni na pałac Mielżyńskich, kamienicę przy ulicy Paderewskiego czy stary szpital przy Szkolnej. A wymieniam tylko te budynki, które znajdują się w okolicach Starego Rynku. Trzeba pamiętać też, że oprócz pl. Kolegiackiego jest dużo projektów miejskich związanych z historycznymi przestrzeniami, jak płyta Starego Rynku, św. Marcin, Rynek Łazarski czy Łazienki Miejskie.