O derbach Rzeszowa jeszcze nie myślimy. Teraz mamy mecz z Wierną

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Miłosz Bieniaszewski

O derbach Rzeszowa jeszcze nie myślimy. Teraz mamy mecz z Wierną

Miłosz Bieniaszewski

- Zależy nam na przyciąganiu kibiców na stadion, a także chcemy udowodnić, że Resovia nie może zostać w mieście zostawiona sama sobie, tylko też na „coś” zasługuje - mówi Przemysław Żmuda, obrońca trzecioligowej drużyny "pasiaków'.

Siedzi jeszcze w głowie mecz z Garbarnią Kraków?
Zdecydowanie tak. Wiedzieliśmy o rywalu wszystko, a przegraliśmy. Czujemy spory niedosyt, bo moim zdaniem na porażkę nie zasłużyliśmy. Przynajmniej punkt powinniśmy byli przywieźć, a tak to strata się powiększyła.

Straciliście w Krakowie trzy gole i trzeba przyznać, że takie bramki Resovia traci niezwykle rzadko...
Były to dziwne bramki, a złożyła się na nie suma prostych błędów. Faktycznie, takie bramki tracimy niezwykle rzadko.

Jakoś ta Garbarnia wam nie leży...
Na to wygląda. U siebie przegraliśmy 0:2, a rywal stworzył półtorej okazji. Teraz - jak już mówiłem - za dużo było błędów z naszej strony.

Resovia niezbyt często traci tyle bramek w jednym meczu. Pamięta pan, kiedy ostatni raz coś takiego miało miejsce?
Do głowy przychodzą mi przegrane derby ze Stalą Rzeszów 0:3.

Spodziewałem się tej odpowiedzi, ale jednak ostatni raz tyle goli straciliście z Lewartem Lubartów na własnym boisku w maju ubiegłego roku...
Faktycznie, było 3:3. To była już końcówka sezonu i trener dał szansę młodzieży, kiedy wydawało się, że wynik mamy już spokojny. Było 3:0 dla nas, a skończyło się na remisie.

Resovia gra trójką środkowych obrońców. Miał pan już okazję grać w takim ustawieniu?
Jest to dla mnie nowość. Trener Szydełko wprowadził takie ustawienie i tak naprawdę cały czas się tego uczymy. Jest to ciekawy pomysł, bo można mieć przewagę z przodu. Szczerze mówiąc to nie spodziewałem, że jeszcze będzie mi dane grać w tym ustawieniu.

Jak się pan w nim odnajduje?
Myślę, że nie najgorzej, ale od oceniania jest trener i kibicie. Na pewno grając trójką w środku obrony ważna jest asekuracja.

Jak bardzo brakuje wam Mirosława Barana?
Krótko mówiąc - bardzo. I jako zawodnika i jako kolegi w szatni. W jego miejsce cofnięty został Konrad Domoń i jakoś sobie radzimy. Kadry Bóg wie jak szerokiej nie mamy, ale jest sporo chłopaków, którzy wiedzą o co w piłce chodzi i potrafią się dostosować do różnych wariantów.

Ma pan na koncie trzy żółte kartki, a derby za pasem...
Teraz trzeba chodzić jak na szpileczkach (śmiech). Tu nie chodzi tylko o moją osobę, bo zagrożonych jest również kilku kolegów. Nie można jednak kalkulować, tylko w każdym meczu walczyć na całego. W takim meczu, jak derby każdy chce jednak zagrać.

W szatni już dyskutujecie o tym meczu ze Stalą Rzeszów?
Jeszcze nie ma takiego tematu. Treningi też są podporządkowane najbliższemu rywalowi, a nie derbom.

Teraz czeka was starcie z Wierną Małogoszcz i jesteście stuprocentowym faworytem...
To zawsze niewdzięczna rola. Gramy jednak u siebie, mamy dużo więc punktów i taki mecz po prostu musimy wygrać. Zależy nam na przyciąganiu kibiców na stadion, a także chcemy udowodnić, że Resovia nie może zostać w mieście zostawiona sama sobie, tylko też na „coś” zasługuje.

Za nami dwie kolejki rundy wiosennej. Jakieś rozstrzygnięcia pana zaskoczyły?
Chyba ta porażka Stali Rzeszów w Krośnie. Później jednak Karpaty znów wygrały, czym udowodniły, że to nie był przypadek. Właśnie krośnianie to taka pozytywna niespodzianka początku rundy. Innych większych niespodzianek raczej nie było.

O co wiosną walczy Resovia?
O zwycięstwo w każdym kolejnym meczu. A ile nam się uda tych punktów ugrać i co nam dadzą, to już zobaczymy na koniec sezonu.

Miłosz Bieniaszewski

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.