Wczoraj na placu zabaw na osiedlu Milenium drzewo przygniotło pięcioletnią dziewczynkę. - To był przerażający widok. Rodzice szukali pod gałęziami swoich pociech - opowiada świadek.
Adam Łabuda ze swojego mieszkania w bloku na osiedlu Milenium widział, jak drzewo pęka, a jego konary spadają na bawiące się dzieci. Wybiegł z domu z duszą na ramieniu. Na największym placu zabaw Grodzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej była bowiem jego 6-letnia córka Zuzia. Bawiła się razem ze swoją kuzynką 8-letnią Mają. Jej tata Tomasz pilnował dziewczynek, siedząc na ławce.
- Byłem dokładnie naprzeciwko wierzby, która nagle zaczęła pękać. Krzyknąłem głośno, by ostrzec dzieciaki. Runęła tak nagle - relacjonuje Tomasz Łabuda.
Maja i Zuzia uniknęły zderzenia z wierzbą. Drzewo przykryło jednak grupę dzieci.
- Nie wiedziałem, czy kogoś uderzył konar. Większość dzieci zaplątana w gałęzie wyszła spod powalonego drzewa bez żadnych urazów - opowiada pan Tomasz.
Dodaje, że w czasie kiedy doszło do zdarzenia, przed blokiem przebywało około trzydzieściorga dzieci.
- A może czterdzieścioro, bo to pora, gdy ludzie po pracy wychodzą z maluchami na plac zabaw - dodaje i wyciąga telefon, żeby pokazać godzinę, o której zaalarmował służby ratownicze. Była dokładnie 15.38.
Jako jeden z pierwszych dobiegł do dzieci, by pomóc im wydostać się spod drzewa.
- Jeden chłopczyk strasznie płakał. Nie widziałem jednak, by drzewo go zraniło. To był prawdopodobnie brat dziewczynki, którą przygniótł konar - relacjonuje pan Tomasz.
W wypadku na placu zabaw poważnie ucierpiała 5-latka. Z obrażeniami głowy trafiła do sądeckiego szpitala. Do momentu zamknięcia wydania gazety, szpital nie podawał informacji o stanie jej zdrowia.
- W chwili gdy pogotowie zabierało ją do karetki, była przytomna. Ale miała siną całą szyję i bok. Wciąż w uszach słyszę jej krzyk i płacz - mówi zdenerwowany pan Tomasz.
Jeden z rodziców ułożył dziecko w bezpiecznej pozycji i czuwał do przybycia karetki.
- Proszę mi wierzyć, choć mojej córce nic się nie stało, to całe wydarzenie sprawiło, że do tej pory drżę. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, co czuje matka tej małej - mówi Adam Łabuda. Twierdzi, że nigdy nie przeżył większego koszmaru.
- To był zatrważający widok. Rodzice wchodzili pod powalone gałęzie, rozpaczliwie szukając swoich pociech - opowiada. To dlatego, że przestraszone dzieci się rozbiegły.
Przybyli na miejsce ratownicy zajęli się poszkodowanymi i zabezpieczyli teren.
Do wieczora plac był nieczynny. Mieszkańcy za wypadek winią administratora placu zabaw.
- To drzewo było całe spróchniałe i od pół roku oznaczone czerwoną farbą, czyli że nadaje się do wycinki. Takich na osiedlu jest więcej - pokazuje kolejną wierzbę przy siłowni Adam Łabuda.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Grodzka Spółdzielnia Mieszkaniowa wyznaczyła drzewo na placu zabaw do wycinki i zwróciła się o pozwolenie do Wydziału Ochrony Środowiska w Nowym Sączu.
W lipcu plac zabaw miał być również skontrolowany przez nadzór budowlany. Kontrola, według naszych źródeł, wykazała kilka uchybień, ale żadne nie dotyczyły stojącej niemal pośrodku placu zabaw wierzby.