Niektórzy mieszkańcy i pracownicy starostwa mówią, że nowy etat to marnotrawienie pieniędzy, których powiat sulęciński wiele nie ma...
- Powiat podjął decyzję o zatrudnieniu etatowego członka zarządu, który ma zarabiać 6 tys. zł na rękę. Tyle samo, co wicestarosta, czyli de facto mamy teraz starostę i dwóch „wice”. Czy to nie jest zbyt duża rozrzutność? - powiedział nam jeden z mieszkańców powiatu (dane do wiadomości redakcji).
Na ostatniej sesji wybrano wicestarostę (Tomasza Prozorowicza), obniżono o kilkaset złotych pensję staroście i zatrudniono etatowego członka zarządu - Grzegorza Zawadzkiego. I nikt, by pewnie nic w tym złego nie widział, gdyby nie to, ile ma zarabiać. - Zarabiamy chyba najmniej ze wszystkich starostw. Jak na to, że wykonujemy taką pracę, to zarabiamy tyle, co nic. Niby powiat nie ma pieniędzy, ale na nowego pracownika znalazł kilka tysięcy - poskarżyła nam się jedna z pracownic starostwa. Kobieta nie chciała się jednak przedstawić, ponieważ boi się zwolnienia lub „nieprzyjemnej rozmowy”...
A podwyżki ani widu...
Kobieta skarżyła się, że większość osób w starostwie zarabia 1700 - 2100 zł na rękę i to z wieloletnim stażem pracy. - Gdy ktoś idzie na zwolnienie to pracujemy za dwoje. Mówiono, że podwyżki będą, ale dopiero po zakończeniu programu naprawczego (powiat przez duże zadłużenie musiał zacząć oszczędzać i mocno zmniejszyć wydatki, by wyjść z finansowego dołka; Regionalna Izba Obrachunkowa zarządziła, że do końca tego roku muszą poprawić się finanse powiatu - dop. red.). Rozumieliśmy to. Ale skoro teraz zatrudniono wicestarostę i etatowego członka zarządu, którzy mają mieć po 6 tys. zł. na rękę, to jest to nie w porządku wobec nas - mówi.
O 300 zł obniżono pensję starosty Adama Basińskiego, który teraz ma zarabiać ok. 9.600 zł
Starosta przyznaje, że ma świadomość niskich wynagrodzeń w starostwie. - Jestem po rozmowie z naczelnikami wydziałów, że jeśli zrealizujemy plan naprawczy, to możliwe, że od stycznia zarobki w starostwie będą nieco większe - mówi. Basiński zaznacza też, że wie, że pracownicy Urzędu Gminy w Sulęcinie zarabiają więcej i „rozumie rozgoryczenie niektórych osób”.
Zarząd to normalna praca
Zapytaliśmy starostę Basińskiego, ile będzie zarabiał Grzegorz Zawadzki. Starosta odpowiedział: - Niemało. Sam Zawadzki nie był w stanie nam podać konkretnej kwoty, ponieważ nie ma podpisanej umowy. - Nie mam jeszcze angażu więc nie mogę podać teraz informacji ile dokładnie zarobię, bo sam tego nie wiem - mówi.
Starosta tłumaczy jednak, że etatowy członek zarządu to konieczność. - Mamy dużo pracy. Do nadrobienia jest wiele zaległości. Potrzebujemy osoby, która pomoże nam w sprawach administracyjnych. A wynagrodzenie pana Zawadzkiego będzie dokładnie takie, na jakie pozwoli program naprawczy. Nie ma powodów do obaw - mówi.
Grzegorz Zawadzki też tłumaczy, że chodzi jak „do normalnej pracy”. - Są nie pozwoliłbym na to, żeby być figurantem. W starostwie jestem codziennie od 7.15. Pracę kończę, jak inni pracownicy, a nawet później - mówi Zawadzki, który podczas rozmowy z nami był właśnie w Ownicach i omawiał nową, drogową inwestycję.
Nowy członek zarządu odpowiedzialny jest za wydział budownictwa, komunikacji i dróg. - To nie są pieniądze za nic - mówi Adam Basiński.