Nowosolscy ratownicy oficjalnie należą do najlepszych. Trójka debiutantów pojechała na mistrzostwa województwa i zajęła pierwsze miejsce.
Szpital w Nowej Soli nigdy nie zaznaczał swojej obecności na różnorakich zawodach, próżno też szukać na jego korytarzach gabloty na puchary, którymi można byłoby się pochwalić. Jednak za sprawą trzech pracujących tam ratowników sytuacja zmieniła się diametralnie. Krystian Nowak, Radosław Blicharczyk i Rafał Krakowiak ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego wywalczyli pierwsze miejsce na międzynarodowych mistrzostwach województwa lubuskiego. Był to ich debiut, były to też pierwsze zawody w ogóle, w których wzięła udział reprezentacja nowo¬solskiej lecznicy.
- Startowały tam drużyny z Niemiec, z Rzeszowa, Opola, Bydgoszczy, ratownicy wojskowi... - wylicza zastępca kierownika SOR, Ewa Sabat. - Stopień skomplikowania był różny od zasłabnięć po zdarzenia masowe jak trzydzieści wyziębionych osób w ciężarówce. Cały przekrój ratownictwa medycznego - opowiada R. Krakowiak.
Zwycięska trójka już myśli o starcie w mistrzostwach Polski
Organizatorzy zawodów zadbali o realizm, co wiązało się też z wymęczeniem uczestników. Nowosolanie po nocnych manewrach skończyli o 4.00 nad ranem. Jednak odporność na zmęczenie i stres są w tym zawodzie kluczowe. Była to też okazja do popisania się kreatywnością. - Tu nie chodzi o wyklepanie regułek i procedur na pamięć. Są sytuacje wymagające wyjścia poza procedury - mówi wiceszefowa SOR.
Okazuje się, że najtrudniejszym ale najbardziej interesującym dla ekipy zadaniem, było wykonanie RKO (czyli resuscytacji krążeniowo-oddechowej) na fantomie, przez sześć minut non stop, przez wszystkie trzy osoby na zmianę. - Tam nie było żadnej ingerencji sędziów, liczył się tylko wynik na maszynie - opowiada ratownik. W tej konkurencji nowosolanie zajęli drugie miejsce, ale właśnie to zadanie dało naszej ekipie zwycięstwo. Ostateczna różnica między pierwszym a drugim miejsce wyniosła zaledwie 0,1 punkta!
- Prawdę mówiąc, mało kto z nas wierzył, że zajdą tak wysoko - mówi szczerze E. Sabat. - Tym większe było zaskoczenie jak przyjechali z pierwszym miejscem. Myślę, że na tym jednym występie się nie skończy. Warto, żeby drużyna, która się tu stworzyła, brała udział w innych zawodach. - tłumaczy.
Tymczasem na korytarzu szpitala ma w końcu pojawić się gablotka na puchar (który póki co stoi w dyżurce). A zwycięska trójka już myśli o starcie w mistrzostwach Polski...