Nowica. Głodziła psy, sąd wydał na nią wyrok
Zapadł wyrok w sprawie mieszkanki Nowicy. Kobietę oskarżono o znęcanie się nad zwierzętami. Ma zapłacić 600 zł grzywny, 1000 zł nawiązki dla Psystani. Nie wolno jej hodować zwierząt.
W jesieni ubiegłego roku zaalarmowani przez turystów wolontariusze z fundacji pojechali do Nowicy. Widok, jaki zastali w jednym z gospodarstw, przeraził miłośników zwierząt.
- To wyglądało naprawdę dramatycznie - wspomina Zofia Wantuch, prezeska fundacji. - Zwierzęta były na granicy śmierci, zagłodzone i zarobaczone. W najgorszym stanie była suczka, matka szczeniąt. Odebraliśmy właścicielce sześć psów. Suczkę, cztery szczeniaki i samca - dodaje.
Pięciu szczeniąt nie udało już się uratować.
Doktor Wojciech Wójcik, weterynarz, do którego od razu trafiły zwierzęta, powiedział, że pierwszy raz w życiu miał do czynienia z psem, będącym w tak tragicznym stanie.
Sprawa zwierząt z Nowicy trafiła na policję. Teraz znalazła swój finał w sądzie. Oskarżonej zasądzono zapłacenie grzywny w wysokości 60 stawek dziennych po 10 złotych, czyli w sumie 600 złotych. Została ona również zobowiązana do wpłacenia nawiązki w wysokości 1000 złotych na konto fundacji.
To był szybki proces
- Sprawa była jednoznaczna - mówi Janusz Przepióra, prezes Sądu Rejonowego w Gorlicach.
Oskarżonej zasądzono zapłacenie grzywny w wysokości 60 stawek dziennych po 10 złotych, czyli w sumie 600 złotych. Została ona również zobowiązana do wpłacenia nawiązki w wysokości 1000 złotych na konto fundacji.
- Orzeczono również wobec oskarżonej pięcioletni zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt - stwierdza sędzia Przepióra.
Dramat w Nowicy
To był dramatyczny widok - wspomina Zofia Wantuch, prezeska fundacji Psystań z Gorlic. - Zwierzęta były na granicy śmierci, zagłodzone i zarobaczone, gdyby nie my, to już by nie żyły - dodaje.
W jesieni ubiegłego roku do fundacji zgłosiła się turystka, która spędzała weekend w cichej i spokojnej Nowicy. Tam właśnie rozgrywał się dramat psów. W jednym z gospodarstw niedaleko cerkwi na Przysłupiu kobieta odkryła kilka zwierząt, których stan wymagał natychmiastowej interwencji. - Gdy tylko dostaliśmy informację, natychmiast pojechaliśmy do Nowicy - opowiada Zofia Wantuch. - To, co tam zastaliśmy, to był obraz nędzy i rozpaczy - dodaje.
Na miejscu członkowie fundacji odebrali z małego gospodarstwa sześcioro zwierząt. Sukę w stanie zagrożenia życia. Zwierzę miało kacheksję, czyli między innymi brak mięśni, które uległy samostrawieniu w wyniku długotrwałego głodzenia. Czworo szczeniąt również ledwo żywych oraz wychudzonego samca. Wiadomo też, że z głodu padło tam pięcioro szczeniąt.
- Odbiór zwierząt nastąpił za zrzeczeniem się zwierząt przez właścicieli - relacjonuje Zofia Wantuch.
Wszystkie psy zostały przetransportowane do weterynarza. Większość ma już nowe domy. Sprawa zwierząt z Nowicy trafiła na policję. Teraz znalazła swój finał w sądzie.
Zgłoszeń jest niewiele
Tak drastyczne przypadki, jak ten z Nowicy są na szczęście sporadyczne, choć policja w Gorlicach dostała w ciągu ostatniego roku sześć zgłoszeń dotyczących znęcania się nad zwierzętami.
- Dotyczyły one głównie psów - informuje podkom. Artur Bajorek, naczelnik wydziału kryminalnego KPP. - Były też jednak te o zwierzętach gospodarczych, koniach i krowach. Jedno odnosiło się do... papugi - dodaje.
Zgłoszenia to głównie zasługa organizacji zajmujących się opieką nad zwierzętami. Również osoby prywatne zgaszają policjantom tego typu sprawy, często są to mieszkańcy odległych rejonów Polski.
Z przypadków, do których doszło w ciągu ostatniego roku, jeden zakończył się mandatem dla sprawcy.
- W trzech przypadkach okazało się, że nie popełniono żadnego czynu zabronionego - mówi policjant. - W dwóch sprawach wszczęto i przeprowadzono postępowania przygotowawcze - dodaje.
Jedno z tych postępowań zakończono skierowaniem do sądu aktu oskarżenia, druga sprawa została umorzona, bo nie wykryto sprawców przestępstwa.
____________________________________________________________
Ludzie nie znęcają się nad zwierzętami hodowlanymi, bo te dają zysk. Gorzej jest z psami i kotami - mówi Zofia Wantuch
Jak często do fundacji docierają sygnały o maltretowanych zwierzętach?
Z mojego punktu widzenie to bardzo często. Średnio co dwa tygodnie ktoś nas alarmuje w sprawie zwierząt, którym dzieje się krzywda.
Co wtedy robicie?
Sprawdzamy każdy taki sygnał. Staramy się reagować błyskawicznie. Często prosimy o asystę policji, gdy zachodzi obawa, że właściciele czworonogów mogą być agresywni. Ta prośba o pomoc to nie zawsze jest zgłoszenie sprawy znęcania się nad zwierzętami. Najczęściej chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa naszym wolontariuszom.
Czy każdy sygnał to jakaś drastyczna sprawa?
Nie. To trochę przykre, ale często zdarza się, że ktoś złośliwie zawiadamia nas, że sąsiad znęca się nad swoimi zwierzętami, a gdy przyjeżdżamy na miejsce, to okazuje się, że nic takie się nie dzieje, a alarm to wynik jakiegoś sąsiedzkiego zatargu.
Jakich zwierząt dotyczą wasze interwencje?
To niestety zawsze są psy. Nie mieliśmy jeszcze żadnego zgłoszenia dotyczącego choćby kotów czy innych zwierząt hodowlanych. Jak sądzę, to może wynikać z tego, że psy kochają swoich właścicieli w sposób bezwarunkowy. Jest pewnie grupa osób, które uważają, że to upoważnia ich do traktowania zwierząt przedmiotowo. Jak coś dostajemy za darmo, to czasem tego nie cenimy i tak może być właśnie z psią miłością. Koty są inne, bardziej niezależne. A zwierzęta hodowlane to źródła dochodów, więc się o nie dba. Muszę jednak podkreślić, że zgłoszenia, jakie dostajemy, dotyczą zarówno terenów wiejskich, jak i miasta.
Macie jednak pod swoją opieką również koty…
Tak, możemy ich mieć maksymalnie 15. Jeśli trafiają się nadprogramowe, to musimy je wypuszczać. Dzikim kotom to nie przeszkadza. Każdy kotek, który do nas trafia, jest badany przez lekarza i zawsze sterylizowany. To najlepsza metoda, by zmniejszyć problem ich bezdomności. Oczywiście staramy się dla każdego naszego podopiecznego znaleźć nowy dom.
A sprawa z Nowicy?
Nic nie przebija sprawy z Nowicy. Choć teraz mamy kolejny przypadek, tym razem z Gorlic i też dotyczący piesków. Właśnie niedawno składałam zeznania na policji, ale nie wiem, jak sprawa się potoczy. Zwierzęta nie zostały odebrane właścicielom. Zresztą staramy się unikać tego rozwiązania. Czasem naprawdę wystarczy napomnienie i psi los staje się znacznie lepszy.