Nowa Sól. Jest pomoc prezydenta Wadima Tyszkiewicza dla pracowników firmy na strefie. Czy zatrudnionych przejmie inny zakład?
Sytuacją w firmie R&S zajął się prezydent Wadim Tyszkiewicz. Pierwszy poinformował o problemach zakładu i rozpoczął poszukiwania rozwiązań. Nie wszystkim to się spodobało.
O problemach firmy R&S pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, kiedy zadzwonił jeden z pracowników i poinformował, że załoga stoi przed fabryką, od początku miesiąca nikt nie ma wypłaty i nie wiadomo co dalej. Na miejscu okazało się, że „spółka matka” w Niemczech ogłosiła upadłość, a firma w Nowej Soli była całkowicie od niej zależna.
Głosy pracowników
- „Spółka matka” była dystrybutorem naszych materiałów. My tylko byliśmy zakładem produkcyjnym. Od nas wszystko wyjeżdżało na cały świat - mówił jeden z pracowników.
- Z tą firma nie łączę żadnych perspektyw. Liczę na to, że szybko ogłoszą upadłość bo na tym nam szczególnie zależy, żeby było gdzie się zgłosić po zaległą wypłatę do funduszu świadczeń gwarantowanych - mówiła jedna z pracujących kobiet. - Spodziewałam się tego, co się stało. Pracuję tutaj od początku. Dziwne to wszystko było. W zeszłym roku pracowaliśmy nawet po 12 godzin. A w tym nagle nadgodziny gdzieś znikły. Magazyn zawalony, sprzedaż nie poszła.
Niektórzy z pracowników, z którymi rozmawialiśmy, mówili, że już od początku miesiąca szukają nowej pracy. - Szkoda, że tak wyszło. Zobaczymy, co będzie. Dali nam nadzieję, ale nadzieja, wie pani, matką głupich - powiedziała jedna z młodych kobiet z zakładu.
Prezydent szuka rozwiązania problemu
Jako pierwszy o problemach firmy na strefie przemysłowej poinformował prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz. Szybko też rozpoczął rozmowy, których celem jest znalezienie rozwiązania. W czwartek spotkał się z pracownikami firmy. - Opowiedziałem o podejmowanych działaniach. Poinformowałem o moich rozmowach z dyrektorami innych fabryk, którzy są gotowi z dnia na dzień przyjąć większość pracowników z R&S - relacjonował prezydent. - Wyjaśniliśmy to, że jest ogromna szansa, granicząca niemal z pewnością, że pracownicy otrzymają zaległe wypłaty i odprawę z Funduszu Świadczeń Pracowniczych.
Jeszcze tego samego dnia prezydent poinformował na Facebooku, że jest kilku poważnych inwestorów zainteresowanych kupnem i przejściem fabryki, ale tylko z pracownikami. - Jeden inwestor jest bardzo poważnie zainteresowany. Jest to duży koncern z Japonii, dla którego nie tyle są ważne obiekty w zasadzie nowiuteńkiej fabryki, co ludzie, którzy stanowią dla inwestora niesamowitą wartość dodaną - podkreślił prezydent. - Niczego nie obiecuję, a tylko informuję o z godziny na godzinę zmieniającej się sytuacji. Jestem przekonany, że wyjdziemy wspólnie z tego.
Głosy negatywne
Wśród wielu pozytywnych komentarzy pojawił się też wpis przypominający sytuację z Funai: „Super, że pan tak pomaga tym pracownikom tylko mam jedno małe ale kiedy bankrutowała pierwsza fabryka na strefie - Funai i rynek pracy był bardzo ciężki zwłaszcza dla kobiet, które tam pracowały a było ich dość sporo to nikt do nich nie wyciągnął ręki a teraz, kiedy rynek ma zapotrzebowanie na pracownika to się pomaga”. Prezydent wyjaśnił, że firma ta wygaszała produkcję, gdyż wycofała się z Europy. Na koniec dyskusji padły słowa o lansowaniu się na krzywdzie ludzkiej przez prezydenta.
W piątek W. Tyszkiewicz przyznał na FB, że nie był to pojedynczy głos: - Odechciewa się chcieć. Najchętniej wyjechałbym gdzieś na drugi koniec Polski i zaczął wszystko od nowa.