Coraz więcej grup włącza się do protestu przeciwko powstaniu fermy norek amerykańskich w Radnicy. Z inwestorem walczą nie tylko mieszkańcy wsi.
Już trudno zliczyć, ile środowisk włączyło się w walkę o zablokowanie planowanej fermy 300 tysięcy norek w okolicach Radnicy.
- Dociera do nas bardzo wiele pism z różnych środowisk. Wszystkie są przeciwko tego typu inwestycji - mówi burmistrz Marek Cebula.
Sołtys Radnicy, Marian Kopczyński, również nie kryje się ze swoją oceną.
- Wszyscy mówią, że te norki mogą uciec. Być może. Nie ma jednak takiej możliwości, żeby z takiego miejsca nie płynął do nas nieprzyjemny zapach - zaznacza. Dodaje również, że mieszkańcy obawiają się problemów z muchami, które przy takich fermach się mnożą.
Inwestorzy próbują przekonać mieszkańców, że z fermami norek nie jest tak źle, jak się o nich mówi.
- Hodowla byłaby oddalona od miejscowości blisko o kilometr. Przywozimy na swoje fermy ludzi. Wysadzamy ich 100 metrów od fermy i oni nie czują brzydkiego zapachu - podkreślają przedstawiciele firmy Futrex.
Mówią też, że o ucieczkach nie ma mowy.
- Nasze obiekty są jak Alcatraz. Żadna norka się nie wydostanie - zaznaczają inwestorzy.
Sołtys nie daje temu tłumaczeniu wiary.
- W Japonii też kiedyś mówili, że mają elektrownię atomową w 100 procentach zabezpieczoną. Wszyscy wiemy, co się stało - podkreśla.
Przeciw fermie opowiadają się również radni wojewódzcy. - Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to, ile grup się sprzeciwia. Regionalna Rada Ochrony Przyrody, nadleśnictwo Bytnica, Lubuski Związek Producentów Ryb, dyrekcja Gryżyńskiego Parku Narodowego i wiele innych - wymienia radna Anna Chinalska, która interweniowała w tej sprawie w urzędzie marszałkowskim.
W Polsce istnieje wiele ferm norek. Taka działa np. w Bronowicach, gdzie mieszkańcy od 2004 roku walczą z inwestorem.
- Jak nam się żyje?_W_okresie letnim to katorga - przyznaje sołtys Wioletta Podgórska. - Smród jest niewyobrażalny. Pełno much. Jak norki uciekają, to padają wokół kury i kaczki.
Jest to jednak inna firma, która według mieszkańców działa nielegalnie, bez zezwoleń... Ale sprawy są podobne.
O firmie Futrex pojawiają się pozytywne opinie.
- Rozmawiałem z burmistrzem Goleniowa (firma Futrex ma tam jedną ze swoich farm). Żałuje, że ten przedsiębiorca chce wybudować obiekt w Krośnie, bo chętnie widziałby u siebie drugą fermę. Dodał też, że inwestor jest godny zaufania - przyznaje wiceburmistrz Krosna, Grzegorz Garczyński.
Obecnie firma Futrex musi uzupełnić brakujące dokumenty, konieczne do wydania decyzji środowiskowej. Jeśli ta będzie pozytywna, to praktycznie nic nie stoi na przeszkodzie, aby taką fermę postawić.