Noc w muzeum z nowymi wystawami i duchami w baszcie
To fenomen, bo w Europejską Noc Muzeów zaglądają do tych placówek nawet ci, którzy na co dzień omijają je szerokim łukiem...
Mimo przeraźliwego zimna nie zabrakło chętnych do odwiedzenia muzeów. Około godziny 18, kiedy wpadliśmy do Bramy Człuchowskiej, tłumów nie było, ale co chwilę przybywali chojniczanie, którzy chcieli obejrzeć to, co przygotowali dla nich muzealnicy. W Bramie Człuchowskiej były to dwie nowe wystawy - jedna pokazująca codzienne życie na Kaszubach łącznie z wystrojem chaty, druga - o Ottonie Weilandzie, wybitnym żeglarzu, szkutniku, konstruktorze bojerów, założycielu pierwszego klubu jachtowego w Polsce. Obie bardzo pięknie zaaranżowane i budzące zainteresowanie, o czym świadczyły pytania do pań oprowadzających po nich.
Tradycyjnie nie zabrakło chętnych do przebrania się w stroje dawnych mieszczan. Mała Wiktoria była zachwycona sukienką i świetnie pozowała do zdjęć.
W Kurzej Stopie to już ostatki oglądania wystawy o rodzie Łukowiczów i kto jeszcze jej nie widział, niech się pospieszy, bo będzie czynna tylko do końca maja. Na piętrze warta uwagi kolekcja Galerii Polskiej Sztuki Współczesnej, gdzie są prawdziwe rarytasy, m.in. dzieła Józefa Szajny czy Henryka Stażewskiego.
Galeria - muzeum Janusza Trzebiatowskiego tym razem postawiła przed drzwiami wejściowymi rycerzy na szczudłach, którzy zachęcali przechodniów do wejścia. Aktorzy teatru Cztery Żywioły byli nie tylko tu. W środku można było spotkać Kronikarza pochylonego nad średniowiecznym manuskryptem, a na innym piętrze „straszyła” Biała Dama. Dzieci nieco się płoszyły na jej widok, za to dorośli koniecznie chcieli mieć z nią zdjęcie...Na samej górze było nastrojowo i poetycko, bo nie tylko tak jak wszędzie płonęły świece, ale też było czytanie wierszy.
Taki „nocny” i nastrojowy klimat sprzyjał podziwianiu tego, co zgromadzono w baszcie, choć niektórzy narzekali, że światła mogłoby być więcej.