No ciś dzioucha. Ino uważej na byrny [ZDJĘCIA, WIDEO]
Wspinano się już w wielu miejscach. Alain Robert wspinał się po wieżowcach, Bernard Zangerl wdrapał się na 30-metrowy posąg w Berlinie, ale po familoku - jeszcze nikt. Pierwszy na ten pomysł wpadł Maksymilian Michałek, współwłaściciel kamienicy przy Bończyka w Katowicach-Bogucicach.
Na bocznej ścianie kamienicy zamontował chwyty i dwa stanowiska. W ten sposób powstały dwie drogi wspinaczkowe. Bo przecież wspinaczy nie da się zamknąć tylko w hali ze sztuczną ścianą czy też przywiązać na stałe do skały. Każdy chce podążać dalej i odkrywać więcej, przy okazji sprawdzając swoje umiejętności.
Ścianka wspinaczkowa robi furorę w całej dzielnicy
Podczas niedzielnego spaceru nogi poniosły mnie do dzielnicy, w której urodził się Jerzy Kukuczka. Ku mojemu zdumieniu, na jednej ze ścian familoka, dostrzegłam chwyty, dokładnie takie, jakich się używa do tworzenia ścieżek na sztucznych ścianach wspinaczkowych. Nie byłabym sobą, gdybym tego nie sprawdziła. Już z odległości kilkunastu metrów słyszę: "No ciś, synek, ciś, ino uważej na byrny ze zadku". Podchodzę bliżej. Cały "szpej" leży na trawie, na ścianę familoka wspina się facet, a drugi asekuruje go od dołu i nagle - czapa. Nie pójdzie dalej. Stoję chwilę, przyglądam się, a w środku wszystko rwie się do ściany, i nieważne, że na stopach trampki, a strój mało wspinaczkowy. - Można? - pytam. - A poradzisz? - słyszę w odpowiedzi. Uśmiechnęłam się pod nosem. Założyłam leżącą na ziemi uprząż, zapięłam linę i idę. - Jeronie! Patrz, wylezie - woła ktoś z dołu. Trzy minuty później jako pierwsza frelka weszłam na sam szczyt ściany familoka, odklepałam u góry. To schodzę. - Blok! - krzyczę. - Jest blok - odkrzykuje facet z dołu. Schodzę. Na dole przybiliśmy piątkę.
Zapytacie, skąd ta ściana na familoku? Odpowiedź jest prosta. Przy ulicy Bończyka 9 ma siedzibę sekcja DAV, czyli założonego w Monachium Deutscher Alpenverein, Niemieckiego Związku Alpejskiego. Katowicka sekcja powstała na przełomie 1909 i 1910 roku. Teraz sekcja wznowiła działalność i ma już ponad 70 członków. A ścianka na bogucickim familoku powstała właśnie na potrzeby sekcji.
- Pomyślałem sobie, że fajnie by było stworzyć taką ściankę tutaj - mówi Maksymilian Michałek, współwłaściciel kamienicy, na której powstała ścianka wspinaczkowa, a także zapalony wspinacz.
- Zacząłem szukać w internecie i okazało się, że jest to możliwe. Wszystko zostało dobrze przemyślane i zamontowane z głową przez fachowców, dlatego jest bezpieczne. Niektórzy mają baseny w ogródkach, ja mam ściankę na kamienicy - śmieje się Maksymilian.
Ścianka, która powstała na familoku, nie jest komercyjna. Jest przeznaczona na użytek wspinaczy należących do sekcji. - To jest taki element rekreacyjny, mój prywatny, ale sekcja może tutaj spokojnie ćwiczyć - dodaje.
Do treningu wystarczy, ale już planują ją rozbudować
Od niedzieli ścianka wspinaczkowa na familoku robi furorę. Jej wybudowanie kosztowało stosunkowo niedużo, bo dwa tysiące złotych. Na otwarciu byli członkowie sekcji, sąsiedzi z całej dzielnicy. Każdy się przyglądał i nie mógł uwierzyć w te dziwy.
- Trzeba poświęcić ścianę, żeby dobrze nam służyła - mówi Maksymilian i dodaje: - Zawołajcie ojca Tomka, niech poświęci. I rzeczywiście poświęcił, ale nie tylko. Szybko nałożył uprząż, poprosił o przypięcie liny i zaczął się wspinać wysoko po familoku do Ponbóczka.
Choć na ścianie są na razie dwie drogi i dwa stanowiska, to członkowie sekcji myślą o tym, by ją rozbudować i urozmaicić. Niewykluczone, że wkrótce powstanie ferratka z okna na ostatnim piętrze, niczym prawdziwe żelazne drogi we włoskich Dolomitach. Na tym nie koniec, ponieważ DAV wciąż opiekuje się Kattowitzer Hütte, (pol. Schronisko Katowickie) w Wysokich Taurach (obecnie najwyższe pasma górskie Austrii), które po licznych remontach i unowocześnieniach jest w bardzo dobrym stanie. Niewykluczone, że schronisko przejmie katowicka sekcja. Już teraz goście porównują je do schronisk szwajcarskich, oferujących usługi dla turystów górskich.