Niezwykły dar Julki. Po wypadku oddała swoje włosy chorym dzieciom

Czytaj dalej
Fot. Michał Gąciarz
Katarzyna Gajdosz

Niezwykły dar Julki. Po wypadku oddała swoje włosy chorym dzieciom

Katarzyna Gajdosz

Ośmioletnia Julka zapuszczała włosy do Pierwszej Komunii Św. Oddała je na peruki dla dzieci chorych na raka po tym, jak w cudowny sposób wyszła ze śpiączki po wypadku. Dziś chce dawać radość innym.

Uwielbiała mieć rozpuszczone włosy. Złościła się, gdy mama kazała je wiązać w warkocz, gdy szła do szkoły. Po powrocie do domu je rozplątywała, wskakiwała na rower i pozwalała, by wiatr nimi targał.

– Były takie gęste, piękne. Pasowały do Julki, dlatego nigdy nie odważyłam się ich ściąć – opowiada mama dziewczynki Maria Kowalczyk z Trzetrzewiny k. Nowego Sącza. Wspólnie zdecydowały, że podetną je, ale dopiero po komunii Julki. Dziewczynka miała do niej przystąpić w 2012 r. Niestety, wypadek oddalił ten moment o trzy lata. Teraz Julka ścięła je, by odwdzięczyć się za pomoc, którą przez ten czas otrzymała.

8-letnia Julka przed wyjściem do szkoły przypomina mamie o ich umowie. Gdy będzie padać, pani Maria wyjdzie po nią na przejście dla pieszych przy szkole. Deszczową porą Julka bała się sama przechodzić przez pasy.
To jest jednak słoneczny, listopadowy dzień. 9-latka wychodzi i zaraz dołącza do grupy koleżanek.
– Mogła na mnie poczekać, bo za dziesięć minut wychodziłam do szkoły po młodszą córkę Zosię. Ale sama pchałam ją do samodzielności – opowiada pani Maria i zawiesza głos.

Gdy zbliżała się do szkoły, odebrała telefon, że Julka miała wypadek. Widząc z daleka leżące na ulicy dziecko, miała nadzieję, że to nie jej córka. – Wiem, że brzmi to strasznie i egoistycznie, ale szłam i prosiłam, żeby to była któraś z jej koleżanek. Tylko nie moja Julcia... – przyznaje mama.

Dziewczynka została potrącona na przejściu dla pieszych przez przejeżdżający samochód. Nieszczęśliwie upadła, uderzając głową o krawężnik. Rozpoznanie lekarskie to: ciężki uraz czaszkowo-mózgowy o typie DAI. Obrzęk mózgu i pnia. Krwawienia podpajęczynówkowe. Masywne stłuczenie mózgu. Stan wegetatywny. Niedowład spastyczny prawostronny.
Już nie była Roszpunką. Jej długie blond włosy trzeba było spinać w kok, bo przeszkadzały leżeć. Stała się Śpiącą Królewną. Tak w sądeckim Stowarzyszeniu Sursum Corda zaczęto nazywać Julkę, organizując dla niej pomoc. Zbierano na leczenie, rehabilitację, która miała ją obudzić.
– Lekarze dawali jej małe szanse na przeżycie – wspomina pani Maria.

Jej młodsze rodzeństwo, wówczas 8-letnia Zosia, 4-letni Franek i dwuletnia Gabrysia czuwali przy jej łóżku, modląc się, by ich siostra wyzdrowiała. Byli źli, gdy mijały kolejne miesiące, a Julka wciąż tylko spała. To ona przecież jako najstarsza siostra organizowała im zabawy. – Julka miała głowę pełną pomysłów – wtrąca nieśmiało Zosia.
Przy tym też ogromną wrażliwość. Uwielbiała czytać książki, ale też sama pisała opowiadania, a najbliżsi zawsze mogli liczyć na okazjonalne wierszyki.

– Raz Julka przyszła do żony i zaoferowała sprzedaż swojego tomiku wierszy za złotówkę – śmieje się tata dziewczynki Dariusz Kowalczyk. Dołącza się do rozmowy, którą prowadzimy w salonie w obecności Julki. Na środku znajduje się jej łóżko, co odzwierciedla też rodzinny układ. U Kowalczyków wszystko kręci się wokół Julki.
Dziewczynka na słowa taty reaguje dźwiękiem, jakby chciała coś dodać od siebie.

– Tak się śmieje – wyjaśnia pan Dariusz. – Ten uśmiech zresztą był przełomem w jej leczeniu. Zawsze wierzyliśmy, że ona nas słyszy, rozumie, ale nie czuliśmy jasnych od niej sygnałów, że tak jest – dodaje. Wspomina, jak Gabrysia opowiadała Julce bajkę Toy Story i przekręciła imię bohatera, Julka zareagowała właśnie takim dźwiękiem.

Rodzice robią wszystko, by pomóc w jej uzdrowieniu. Widzą szansę na postęp w leczeniu w komorze hiperbarycznej. Julka miała już serię zabiegów dotleniających mózg. Kowalczykowie od razu dostrzegli różnicę. Dziewczynka zaczęła m.in. sprawniej poruszać rękami. W Polsce pacjenci tacy jak Julka nie mają wskazań do korzystania z komór hiperbarycznych. Za sesje trzeba płacić, a najbliższa komora znajduje się w Krakowie. Dziś nie stać ich na codzienne zabiegi, dlatego poprosili Stowarzyszenie Sursum Corda, którego podopieczną jest Julka, aby dochód z jednego procenta, jaki trafia na rzecz Julki, przeznaczyć na zakup takiej komory. – Dzięki temu nie tylko Julka będzie z niej mogła korzystać – mówi Maria.

Ma nadzieję, że komora pozwoli odzyskać córce mowę. Teraz dziewczynka porozumiewa się z rodziną mrugając oczami. Dwa razy na „tak”, raz na „nie”. Odkąd udaje się z nią w ten sposób komunikować, Julka rozstrzyga wszystkie spory w domu. Franek przyznaje, że nierzadko to wykorzystuje. – Gdy rodzice nie chcą z nami jechać do McDonalda, biegniemy do siostry i pytamy, czy ona ma na to ochotę. Julka zwykle staje po naszej stronie. A jej rodzice nie odmówią... – śmieje się Franek.

Julka (na wózku) w otoczeniu  mamy i rodzeństwa. U Kowalczyków z małopolskiej Trzetrzewiny życie kręci się wokół Julki...
Michał Gąciarz Julka (na wózku) w otoczeniu mamy i rodzeństwa. U Kowalczyków z małopolskiej Trzetrzewiny życie kręci się wokół Julki...

Julka mruga w pełni świadomie. Nie mają co do tego wątpliwości ani lekarze, ani jej nauczyciele. Nie było więc przeciwwskazań, by mogła w końcu przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej, na którą tak się cieszyła, rozpoczynając drugą klasę. Po czterech latach, w grudniu ub. roku, mogła przyjąć sakrament. To wydarzenie pociągnęło za sobą decyzję o ścięciu włosów.

– Pielęgnacja tak długich włosów w przypadku Julki nie była dla nas łatwym zadaniem, ale czułam, że nie mogę córki ich pozbawić – przyznaje pani Maria. Po komunii Julki nadal miała chwile zwątpienia, choć dziewczynka na jej pytanie, czy można jej ściąć włosy, wyraźne dwa razy mrugała oczami. Pani Maria przypomniała sobie wówczas program telewizyjny o akcji Stowarzyszenia Mówimy NIEboRAKOWI, która organizuje zbiórkę włosów na peruki dla dzieci po chemioterapii. Opowiedziała o niej Julce. Dziewczynka była podekscytowana. Jej ciocia choruje na raka. Odwiedzała Julkę, nie mając już włosów.

Rozśmieszała, mówiąc, że jest skinheadem. Rodzice nie mają wątpliwości, że zdecydowana postawa córki w sprawie ścięcia włosów wynika z jej potrzeby poczucia się pomocną dla innych.
– Julka w ten sposób chciała podziękować za pomoc, jaką otrzymuje. Tak to sobie tłumaczę, bo inaczej nie miałabym sumienia ścinać jej włosów – mówi mama.

Autor: Katarzyna Gajdosz

Katarzyna Gajdosz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.