Nieznany epizod z dziejów PRL - rosyjskie barki na Wiśle i Brdzie
Tuż po październikowym przełomie 1956 roku nasi „bracia” z ZSRR i NRD próbowali dogadać się i wykorzystać drogę wodną, prowadzącą przez nasz region, dla zintensyfikowania wzajemnej wymiany handlowej. To wówczas na Wiśle i Brdzie pojawiły się dziwne, nietypowe barki rozmiaru XXL z oznaczeniami napisanymi cyrylicą.
Bydgoszcz z małej, podupadającej osady, jaką była pod koniec XVIII wieku, rozwinęła się w kolejnym stuleciu w największe miasto na Pomorzu dzięki swojemu położeniu na szlaku wodnym Berlin - Królewiec i budowie Kanału Bydgoskiego. Dodatkowym elementem, przesądzającym o sukcesie Bydgoszczy, była różnica możliwości żeglownych między Kanałem Bydgoskim a Wisłą.
W najlepszym okresie przez kanał przeprawiało się rocznie około 600 dużych statków rzecznych, które jednak nie mogły podążać z Bydgoszczy Wisłą na północ z powodu braku regulacji największej polskiej rzeki i niskiego stanu jej wód. Dlatego konieczne było przeładowywanie w Bydgoszczy towarów na szerokie, ale płaskodenne barki, które radziły sobie na Wiśle, z kolei były zbyt szerokie, by pokonać Kanał Bydgoski.
Także Toruń dzięki swemu położeniu nad Wisłą, podobnie jak w czasach I Rzeczpospolitej, dalej bogacił się dzięki wymianie handlowej, prowadzonej za pomocą barek. Towarów przewożono wówczas wodą tak dużo, że nawet budowa szlaku kolejowego nie pomniejszyła dochodów z tranzytu statków rzecznych. Wisłą wiódł w XIX wieku jeden z najruchliwszych szlaków wodnych w Europie.
ZSRR dogaduje się z NRD
Hossa skończyła się wraz ze zmianą granic po I wojnie światowej i powstaniem państwa polskiego. Niemcy nie chcieli korzystać ze „starego” szlaku wodnego z Berlina do Królewca przez Polskę, woleli towary wozić statkami Bałtykiem. Handel wodny na Kujawach i Pomorzu zwolnił obroty. Jeszcze gorzej działo się po II wojnie, kiedy w granicach Polski znalazła się Odra, druga droga wodna, prowadząca z południa kraju nad Bałtyk.
Zanim jednak przyszedł kres wiślanego szlaku w latach 80. minionego wieku, kiedy to do głosu doszedł transport kołowy, miała miejsce próba wskrzeszenia intensywnej wymiany towarowej przez Kanał Bydgoski i Wisłę pomiędzy Berlinem wschodnim, wówczas stolicą Niemieckiej Republiki Demokratycznej, a Kaliningra-dem, dawnym Królewcem, stolicą kaliningradzkiego obwodu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Kto wpadł na taki pomysł, nie wiadomo. Zrodził się on zapewne w okresie politycznego trzeźwienia w obozie państw socjalistycznych po czasach stalinowskich. W maju 1957 roku doszło z inicjatywy strony radzieckiej do konferencji w Moskwie z udziałem pracowników ministerstw żeglugi śródlądowej ZSRR, Polski i NRD. Zarówno Polacy, jak i Niemcy nie okazali zainteresowania wskrzeszeniem intensywnego połączenia wodnego z Kaliningradem, głównie z powodu braku specjalistycznego taboru wodnego, jednak na próbny rejs radzieckich barek wyrazili zgodę, nie mieli zresztą specjalnie innego wyjścia z tej sytuacji.
Z Kaliningradu do Magdeburga
Pierwszy rejs otoczony był tajemnicą, a polska prasa, tak ochoczo rozpisująca się w tamtych czasach o nowych przedsięwzięciach gospodarczych, o ile nie były one związane z deficytowym na ogół handlem z ZSRR, milczała. Można sądzić, że przygotowywane umowy nie były dla Polski korzystne. O tym jednak nie wolno było głośno mówić, należało zawsze „Wielkiego Brata” wychwalać pod każdym względem i za każdy poczyniony przezeń krok.
W inauguracyjny rejs, który odbył się 7-14 lipca 1957 roku, wyruszyły z Kalinin-gradu do Magdeburga dwie radzieckie barki oraz towarzyszący im statek motorowy, wiozący obserwatorów rejsu, po dwóch z każdego zainteresowanego kraju.
W pomorskiej prasie z tamtego okresu znaleźć można jedną tylko wzmiankę, która ukazała się w „Ilustrowanym Kurierze Polskim” 26 lipca 1957 roku.
Przytaczamy jej fragment, świadczący o tym, jak nikła była wiedza dziennikarzy o tym rejsie: „Otwarta została międzynarodowa, śródlądowa droga wodna Leningrad - Berlin, której trasa prowadzi m.in. Kanałem Bydgoskim.
Wczoraj właśnie przechodnie prowadzący przez most przy ul. Czerwonej Armii mieli możność oglądać trzy potężne barki radzieckie płynące tymże „traktem” wodnym. Dwie z oglądanych barek miały zupełnie nam nieznaną konstrukcję pomieszczeń ładunkowych”.
Prawdopodobnie reporter IKP dostrzegł drugi już próbny rejs barek z Kaliningradu do Magdeburga. Jak ustalił Zygmunt Zyglewski, historyk z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, w 1957 roku odbyło się takich próbnych rejsów aż 7, zapewne w okresie lipiec - październik. W następnym sezonie żeglugowym rejsy te były kontynuowane. Aż do 26 maja 1958 roku.
„Świadkami niecodziennego wydarzenia - pisał następnego dnia „Ilustrowany Kurier Polski” - byli wczoraj przechodnie na moście przy ul. Armii Czerwonej. Otóż w godzinach południowych barka radziecka „Angara” ugrzęzła między filarami mostu i mimo kilkakrotnych prób, nie udało się jej „przepchnąć” poza most. Z konieczności barkę musiano wycofać w poprzednim kierunku”.
Z ograniczeniem szybkości
Zapewne uświadomienie sobie, że ta droga nie jest odpowiednia dla największych radzieckich barek, wpłynęła na fiasko rozmów, do których włączono nawet Czechosłowację, która miała udostępnić swój tabor, pływający na Odrze oraz na Śląsku. W grę wchodził także transport towarów z Torunia, Włocławka i Płocka, które miałyby być dowożone wiślanymi barkami do Brdyujścia, gdzie byłyby przeładowywane na barki ZSRR.
W ostatecznej wersji Rosjanie zaproponowali, by transport odbywał się wyłącznie na trasie Kaliningrad - Magdeburg, a Polska pełniłaby rolę jedynie kraju tranzytowego, bez prawa do załadunku i wyładunku towarów w rzecznych portach polskich, aczkolwiek przewidywano możliwość napraw i remontów pływającego taboru w Elblągu, Bydgoszczy i Czarnkowie.
Polacy, którzy na tranzycie mogliby zarobić spore pieniądze, domagali się ograniczenia zarówno wielkości, jak i szybkości ruchu barek na Kanale Bydgoskim w obawie przed podmyciem jego brzegów oraz pokrycia kosztów jego zabezpieczenia. Rosjanie, po przeprowadzeniu nowej kalkulacji, zaczęli snuć projekty budowy nowego kanału, okrążającego Bydgoszcz i wychodzącego z Wisły w okolicach Torunia, co było jednak niezwykle kosztowne. Do podpisania układu o żegludze ZSRR - NRD na Kanale Bydgoskim i Wiśle nigdy nie doszło.
Piotr Jaroszewicz powiedział: nie!
W latach 60. strona radziecka w dalszym ciągu rozważała możliwość uruchomienia żeglugi Wisłą i Kanałem Bydgoskim do wschodnich Niemiec, nawet z użyciem ogromnych 1000-tonowych barek, co sprzyjałoby ekonomice całego przedsięwzięcia. Rosjanie zaczęli forsować projekt uruchomienia żeglugi już nie z Kaliningradu, ale z Brześcia nad Bugiem poprzez nowo przekopany kanał do Wisły. To z kolei oznaczało włączenie do ruchu odcinka środkowej Wisły z Włocławkiem i Toruniem.
Problemem wciąż jednak pozostawał Kanał Bydgoski. Polacy nie byli skłonni do samodzielnego poniesienia kosztów jego modernizacji. W tej sytuacji rząd Władysława Gomułki zaczął forsować pomysł budowy szlaku wodnego z NRD do ZSRR poprzez system kanałów na Śląsku.
To wiązało się z dodatkowymi korzyściami dla Polski, bowiem w tej sytuacji najbardziej uprzemysłowione tereny naszego kraju znalazłyby się na szlaku o znaczeniu międzynarodowym i tym samym zaistniałaby możliwość prowadzenia przez Polskę na własną rękę wymiany handlowej, zarówno ze Wschodem, jak i Zachodem. Warunkiem zgody na poprowadzenie tej trasy przez południe naszego kraju było jednak zadeklarowanie przez Polskę gotowości budowy kanału Bug – Wisła.
Na końcową deklarację w tej sprawie ZSRR czekał aż 15 lat. W 1975 roku rząd premiera Piotra Jaroszewicza uznał ten pomysł ostatecznie za niemożliwy do realizacji.
Sprawa raz jeszcze odżyła na początku lat 90., kiedy zjednoczone Niemcy rozważały reaktywację drogi wodnej z ich terytorium poprzez Polskę na Białoruś, Rosję i kraje bałtyckie. Wykonano nawet studium projektowe, jednak okazało się, że bez gigantycznych nakładów nie ma szans na wykorzystanie „starej” drogi przez obecnie powszechnie stosowany tabor pływający.
W tej sytuacji z projektu szybko się Niemcy wycofali. Dopiero w ub. roku tym razem Polacy zainteresowali się wskrzeszeniem żeglugi Wschód – Zachód przez Polskę. Jak na razie jednak wszystko znajduje się w głębokich powijakach...