Niezmienne zasady rządzenia
Opierając się na informacjach z rządowych mediów i wypowiedziach członków rządzącej partii, można uwierzyć, że przystąpienie do NATO, co nastąpiło 20 lat temu, zawdzięczamy Lechowi Kaczyńskiemu, Andrzejowi Dudzie i Mariuszowi Błaszczakowi. To, że minister Błaszczak miał wtedy 29, a prezydent Duda 26 lat, jest nieistotne. Ale dlaczego tylko oni? A gdzie Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński?
W sumie to można się cieszyć, że rządzący nie zapomnieli o tym historycznym dniu. Bo jeszcze niedawno były szef MON, przy aprobacie rządu i prezesa, robił wszystko, byśmy jako kraj przestali być mile widzianym i zaufanym członkiem Paktu, bo z NATO nie było nam po drodze, tak jak Amerykanom pod rządami prezydenta Donalda Trumpa.
Rozumiem niechęć rządzących do tamtych wydarzeń. To był wspólny sukces wszystkich polskich polityków działających razem, niezależnie od partyjnej przynależności i wyznawanej ideologii, od byłych członków PZPR, przez liberałów, po prawicowo-katolickie partie. Tyle że wśród autorów tego największego, obok przystąpienia do UE, politycznego sukcesu nie było nikogo z przedstawicieli obecnej prawicy. Nie było ich także przy negocjowaniu zakupu F-16 i licencji rosomaków. Nie mają więc czym się pochwalić. Dlatego tym bardziej należy im się szacunek, że nie zapomnieli.
Bo skłonność polityków po objęciu władzy do dezawuowania osiągnięć poprzedników jest znana od wieków. Każdy najchętniej wymazałby ich z pamięci i historii. Stąd tak częste obalanie pomników, retuszowanie zdjęć, pisanie na nowo historii, a w ekstremalnych warunkach po prostu likwidacja. Pomników w naszym kraju władza nie likwiduje, ale tylko dlatego, że poprzednicy nie zdążyli ich sobie postawić.
Dużo zmieniło się przez te 20 lat, ale jedno pozostaje niezmienne - politycy i ich metody manipulowania informacją i nami.