Projekt "Złota rączka", który przy wsparciu publicznego dofinansowania chce realizować w Słupsku fundacja Indygo, budzi zastrzeżenia w ratuszu i wśród działaczy organizacji pozarządowych.
Pilotażowy projekt "Złota rączka" fundacja Indygo opracowała na wniosek Słupskiej Rady Seniorów. Zgodnie z nim
osoby samotne, które ukończyły 80 lat, będą mogły otrzymać pomoc przy drobnych naprawach domowych, takich jak na przykład wkręcenie żarówki, regulacja drzwi czy wymiana baterii, naprawa klamek i zamków, regulacja drzwi i okien, przymocowanie obrazów, półek, wymiana żarówki, zepsutych gniazdek, nasmarowanie drzwi, udrożnienie zatkanych odpływów. Z zamieszczonej na stronie BIP słupskiego ratusza oferty fundacji Indygo wynika, że z usługi złotej rączki skrzysta co najmniej 20 seniorów. Wspomniany projekt zakłada także, że w szczególnych przypadkach (np. gdy stan zdrowia seniora nie pozwala na samodzielne naprawy), możliwe będzie wykonywanie napraw i konsultacji u osób, które przekroczyły 70. rok życia. Udział osób starszych w projekcie jest bezpłatny. Za to fundacja Indygo w projekcie pilotażowym ma otrzymać dofinansowanie z ratusza w wysokości 10 tys. zł.
Jak się dowiedzieliśmy od naszych czytelników, założenia projektu budzą zastrzeżenia ze strony niektórych osób, które go przestudiowały.
- Chciałbym otrzymać 10 tysięcy złotych za wkręcenie żarówki u 20 seniorów. Niestety, ale mam wrażenie, że ten projekt powstał tylko po to, aby można było otrzymać łatwe pieniądze z ratusza. Na dodatek zakłada się, że on zakończy się pozytywnie, bo przewiduje się dużo większe pieniądze na niego w przyszłym roku. Poza tym ma zostać dofinansowana Męska Szopa, którą prowadzi fundacja Indygo - poinformowała czytelniczka związana z organizacjami pozarządowymi, która zwróciła nam uwagę na ten projekt.
Swoją opinię w sprawie projektu fundacji na stronach BIP wyraziła także m.in. Magdalena Mijewska, dyrektorka wydziału kultury w słupskim ratuszu, która uznała, że "pomysł jest fajny i wartościowy, ale kulawo wyliczony i przepłacony, bo zostawia możliwość zatrzymania się na 20 osobach i zapłacenia za nieefektywną reklamę".
Ostatni zarzut dotyczy tego, że fundacja Indygo przewiduje reklamę telewizyjną, a wg dyrektor Mijewskiej lepsze byłyby plakaty w przychodniach czy wkładki reklamowe do darmowej prasy.
W związku z tą dyskusją zadzwoniliśmy do Jacka Szuby, prezesa fundacji Indygo.
- Jeszcze nie zaczęliśmy tego projektu, bo dotąd nie podpisaliśmy umowy z magistratem w tej sprawie - powiedział nam wczoraj Jacek Szuba.
Jego zdaniem projekt zakłada, że usługa będzie świadczona u co najmniej 20 seniorów. - Ale nie mamy określonej maksymalnej liczby usług, więc może ich być znacznie więcej. Poza tym zakładamy, że u jednego seniora może być do wykonania wiele usług, które się nagromadziły, bo on sobie nie może poradzić z różnymi drobnymi awariami - tłumaczy Szuba.
Jednocześnie podkreśla, że projekt ma charakter pilotażowy, a więc taki, który ma służyć rozpoznaniu zapotrzebowania ze strony seniorów.
- Generalnie chcemy dotrzeć do osób, które nie są objęte opieką ze strony Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, a potrzebują wsparcia. Zależy nam na tym, aby się zorientować, jakie usługi są najbardziej oczekiwane. Zakładamy także, że nasz pilotaż nie będzie trwał przez miesiąc, ale do końca roku - dodaje Szuba.
Zapewnia, że wycena nie jest z kosmosu, ale jest wzorowana na innych miastach.