To jeszcze nie koniec leczenia i właściwie początek rehabilitacji, ale już teraz można mówić o sukcesie. Ciężko poparzony Alan po trzech miesiącach mógł wrócić do domu. Żyje dzięki skórze od taty i pierwszym w historii szpitala „Zdroje” przeszczepie namnożonych komórek.
- Tego dnia koledzy z sąsiedztwa przyszli na plac zabaw się bawić, starszy syn zapytał, czy mogą iść pograć w piłkę. Zgodziłam się - mówi przez łzy Agnieszka Rekowska z Rytla, mama Alana. - Jeden z chłopców znalazł jakąś substancję za gołębnikiem. Zaczął ją rozlewać i podpalać. Alan stał daleko, zawsze był ostrożny, ale niestety płomienie sięgnęły właśnie jego. Starszy syn Fabian, zaczął gasić Alana piaskiem na polu, gdyby nie ta reakcja, spaliłby się...
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień