(Nie)sprawiedliwy nabór do szkół
Trwa rekrutacja do szkół średnich - od tego roku na nieco zmienionych zasadach. Jeszcze większe zmiany wejdą w życie, gdy o miejsce w szkole średniej będą się ubiegać absolwenci, którzy zamiast gimnazjum ukończą 8-letnią podstawówkę. Dla nich przygotowano małą rewolucję.
Jak informuje Łukasz Trawiński z biura prasowego resortu edukacji, podczas tegorocznej rekrutacji zachowano zasadę, że absolwent może zdobyć maksymalnie 100 punktów za egzamin gimnazjalny i 100 punktów za szkolne oceny i osiągnięcia. Zwiększono jednak m.in. liczbę punktów za konkursy, osiągnięcia artystyczne i sportowe - z 13 do 18 punktów. Mocniej punktuje się też wolontariat - na 3 punkty, i świadectwo „z paskiem” - na 7.
- Nie podoba mi się taka rekrutacja. Właściwie nie wiadomo, co sprawdza. Gdy ja zdawałem do liceum, musiałem przystąpić do egzaminów wstępnych w ogólniaku. One sprawdzały faktyczną wiedzę. Wszystko było bardziej klarowne - uważa pan Marek z Pruszcza Gd., ojciec 16-letniej Kasi. - Dziwi mnie, że teraz dzieciaki muszą kombinować z jakimiś zaświadczeniami o wolontariacie, przynosić dyplomy z konkursów, a wychowawca i tak nie wie, jak to wpisywać na świadectwo.
Przeciwników obecnego systemu rekrutacji jest więcej.
- Wolontariat nie może być nagradzany, bo przestaje być wolontariatem. Musi wynikać z wewnętrznej potrzeby ucznia. Nie można go sprowadzać do czegoś, za co dostaje się punkty - przekonuje Karina Mucha, psycholog z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu.
Psycholog podkreśla też, że w obecnych kryteriach naboru nie bierze się pod uwagę ważnych umiejętności uczniów. - W podstawie programowej oprócz elementów związanych z poznaniem, z wiedzą jest zapis dotyczący współpracy, kreatywności, umiejętności miękkich. One w żaden sposób nie są testowane na egzaminach, a tym samym punktowane.
Źle o egzaminach na zakończenie szkoły wypowiada się Anna Stalmach-Tkacz, dyrektor Grupy Edukacyjno-Szkoleniowej Sokrates, nauczycielka: - Wszystkie badania mówią o tym, że emocje wpływają na funkcjonowanie ucznia - na intelekt, pamięć, kojarzenie. Podczas egzaminu uczeń odczuwa silny stres. To oznacza, że nie zostaje zachowany obiektywizm w procesie pomiaru dydaktycznego.
Nauczycielka opowiada się więc za tym, by w trakcie rekrutacji ocena z egzaminów stanowiła jedynie ok. 25 proc. całego wyniku rekrutacyjnego.
- 25 proc. powinno być za projekt edukacyjny, w którym uczeń brałby udział. Dziś zniesiono ocenianie projektów edukacyjnych. To błąd - uważa Stalmach-Tkacz. - 50 proc. powinno być za oceny na świadectwie. Ale aby to było obiektywne, trzeba dopilnować, by szkoły miały usystematyzowane wymagania edukacyjne na poszczególne oceny. Dziś każda tworzy to odrębnie, według własnego pomysłu. Ocenianie jest jednym z najsłabszych ogniw polskiej edukacji.
Dyrektorzy liceów mówią, że szczególnie we wrześniu wśród pierwszaków widać, jak bardzo subiektywne są oceny.
- Mam uczniów z różnych regionów Polski, dlatego wiem, że szóstka w jednej szkole bywa mniej warta niż czwórka w innej - mówi Wiesław Kosakowski, dyrektor III LO w Gdyni.
Wszystko wskazuje jednak na to, że ci uczniowie, którzy pójdą starym systemem edukacji i ukończą gimnazjum, na zmiany w systemie rekrutacji liczyć już nie mogą. Co innego czeka obecnych szóstoklasistów oraz ich młodszych kolegów. Dla nich MEN zaplanowało nowe testy.
- Egzamin ósmoklasisty będzie obejmował trzy przedmioty: język polski, matematykę i język obcy nowożytny - wylicza Łukasz Trawiński z MEN.
Za dwa pierwsze przedmioty można zdobyć po 35 punktów, język obcy będzie za 30 punktów. Świadectwo nadal będzie warte 100 punktów.
Prof. Krzysztof Biedrzycki z IBE zwraca jednak uwagę, że obecny egzamin gimnazjalny sprawdza liczne umiejętności - z języka polskiego, historii, WOS, matematyki czy szeroko pojętej przyrody.
- Sprawdzenie wiedzy z tylko trzech przedmiotów to za mało. Skoro egzamin 8-klasisty nie będzie sprawdzał wiedzy z historii czy fizyki, uczniowie nie będą czuli potrzeby, by się do tego przykładać. Tak się stało z uczniami klas szóstych. W tym roku nie musieli podejść do sprawdzianu 6-klasisty i ich motywacja do nauki spadła.
MEN planuje jednak, by z czasem wprowadzić i czwarty przedmiot - do wyboru: historię, biologię, chemię, geografię lub fizykę.
Najpewniej największe zawirowania czekają tych uczniów, którzy do egzaminów przystąpią w 2019 roku. Wtedy o miejsca w szkołach średnich będzie walczył tak zwany podwójny rocznik, czyli ostatni absolwenci gimnazjum i pierwsi absolwenci 8-letniej podstawówki.
- Już się tego boję. Czuję się oszukana, że to akurat mój syn będzie miał taki problem, by dostać do liceum. Szczególnie że w moim mieście jest tylko jeden porządny ogólniak - mówi pani Dorota Krakus.
Obecne zasady rekrutacji do szkół średnich są jasne i w jakiś sposób uczciwe
Z prof. Krzysztofem Biedrzyckim z Instytutu Badań Edukacyjnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Anna Mizera-Nowicka
Czy to sprawiedliwie, że podczas rekrutacji suma punktów możliwych do uzyskania za wyniki egzaminu jest równa sumie punktów możliwych do uzyskania za świadectwo?
To kwestia przyjętych zasad. Żaden system do końca sprawiedliwy nie będzie. Każdy ma wady i zalety. Ale myślę, że obecne zasady są jasne i w jakiś sposób uczciwe.
Niektórzy twierdzą, że uczeń podczas egzaminu nie jest w stanie pokazać swojej wiedzy i umiejętności, bo jest w stresującej sytuacji. Czy nie byłoby lepiej, gdyby mocniej punktowano oceny za świadectwo, skoro one pokazują wyniki pracy ucznia przez cały rok?
Każda szkoła, nawet każdy nauczyciel ma swoje kryteria oceniania. To sprawia, że porównywanie świadectw nie jest obiektywne. Gdybyśmy kładli nacisk na świadectwa, promowalibyśmy uczniów ze szkół mniej wymagających, wcale nie uczniów lepszych. Oczywiście to, co mówi pani o egzaminach, jest prawdą - egzamin stawia ucznia w stresującej sytuacji, nie jest zatem dobre, że od egzaminu zależy w tym stopniu przyszłość ucznia. Ale obecnie nie mamy bardziej obiektywnego i wymiernego sposobu sprawdzania umiejętności.
To może w ogóle odejść od egzaminów? Pojawiają się zarzuty, że dziś nauczyciele nie uczą myśleć, uczą „pod testy”.
Jakiś sposób egzaminowania jest konieczny, bo daje informacje o efektywności nauczania. Poza tym bez niego nie byłoby kryteriów rekrutacji. Chyba że wrócilibyśmy do systemu, w którym znów byłyby egzaminy do liceów. Tyle że to nie musi być sprawiedliwsze od obecnych egzaminów. Np. w latach 70. czy 80. w ogóle nie było egzaminów. Uczniów przyjmowano na podstawie ocen ze świadectw, ale czy to było uczciwe? Obecny system funkcjonuje dość dobrze, dlatego nie warto od niego odchodzić. Szczególnie teraz, gdy zmian w edukacji jest tak wiele.
W 2019 r. do szkół do szkół średnich będą próbowali się dostać absolwenci trzecich klas gimnazjum oraz ósmych klas szkoły podstawowej. Czy można ten nabór zorganizować tak, by żaden z roczników nie był poszkodowany?
Odbędą się dwie zupełnie odrębne rekrutacje. Absolwenci dwóch roczników trafią potem do odrębnych klas z innymi programami nauczania. Nikt nie będzie porównywał uczniów z jednego rocznika i drugiego. Problemem będzie natomiast to, jak rozdzielić miejsca w liceach dla tak wielu uczniów. Ale to już kłopot organizacyjny.