Niesłuszne zwolnienie i naruszenia kodeksu pracy w Kolejach Wielkopolskich? W sądzie trwa proces, a kontrolę prowadzi inspekcja pracy
Były naczelnik jednego z wydziałów Kolei Wielkopolskich został niesłusznie zwolniony dyscyplinarnie z powodu nieprawdziwego oskarżenia o uderzenie w pracy swojej podwładnej? Tak uważa Paweł M., który wytoczył pozew przeciwko Kolejom Wielkopolskim i walczy o przywrócenie do pracy. To jednak niejedyny problem kolejowej spółki.
– Zarzucano mi wiele rzeczy, które w ogóle nie miały miejsca
– mówi Paweł M., który od połowy 2014 roku był naczelnikiem Wydziału Zarządzania Drużynami Pociągowymi w Kolejach Wielkopolskich. 26 stycznia 2018 roku doszło do sytuacji, która zaważyła na jego przyszłości. Wtedy to miał rzekomo uderzyć swoją podwładną.
Koleje Wielkopolskie ostatnio nie mają dobrej passy. Z jednej strony kontrola @pipgip, z drugiej @UTKgovpl a dziś rozprawa w procesie, który wytoczył im Paweł M., były naczelnik jednego z wydziałów Kolei Wlkp., który miał zostać niesłusznie zwolniony dyscyplinarnie #Poznań
— Norbert Kowalski (@norkowalski) February 4, 2020
– 26 stycznia 2018 roku poszedłem do gabinetu pani D. i spytałem, czy zapoznała się z jedną sprawą. Ona z histerią zaczęła pytać o co mi chodzi. Widząc takie zachowanie poszedłem do swojego gabinetu. Po chwili przyszła pani D., znowu zaczęła krzyczeć i histeryzować a po chwili po prostu wyszła – opowiada Paweł M.
Zaledwie miesiąc później, pod koniec lutego, Paweł M. otrzymał zwolnienie dyscyplinarne. Powód? Rzekome uderzenie podwładnej i złe traktowanie innych pracowników. – Podobno miałem ją uderzyć w twarz czy rękę i popchnąć. Taka sytuacja w ogóle nie miała miejsca, a zarzuty wobec mnie były bezpodstawne. Zarząd spółki w ogóle nie przeprowadził żadnego postępowania wyjaśniającego i oparł się tylko na słowach tej kobiety – mówi Paweł M.
Mężczyzna po kilku tygodniach wytoczył Kolejom Wielkopolskim pozew o bezzasadne zwolnienie z pracy i przywrócenie go na stanowisko. We wtorek w poznańskim sądzie odbyła się kolejna rozprawa, na której zeznawali m.in. aktualni pracownicy lub współpracownicy Kolei Wielkopolskich.
– Pani D. zadzwoniła do mnie i płacząc powiedziała „M. mi przy***dolił”. Płakała, więc spytałem, co się stało. Mówiła, że dyskutowali i doszło do kłótni
– zeznawał Piotr M., odpowiedzialny za systemy zarządzania bezpieczeństwem w Kolejach Wielkopolskich.
Jednocześnie dodawał, że nigdy nie widział, aby Paweł M. był arogancki, agresywny czy ubliżał swoim pracownikom. – Ze względu na jego funkcję, fakt, że nadzoruje ok. 300 osób, trudno oczekiwać, by wszystkim pasował oraz każdemu podobał się jego styl pracy i styl bycia. On jest bardzo bezpośredni, ale to nie jest zła cecha – mówił Piotr M.
Z kolei maszynista Sławomir K. opowiadał: – Kiedy przyszedł Paweł, wyszliśmy z kolegą na papierosa. Potem Paweł do nas zszedł i powiedział, że D. powiedziała, że ją popchnął. Jak wróciłem do swojego gabinetu, to widziałem, że D. była zapłakana i mówiła, że naczelnik ją popchnął czy uderzył. Nie wierzę jednak, żeby Paweł tak się zachował.
Proces wytoczony przez Pawła M. nie jest jedynym problemem Kolei Wielkopolskich. Pod koniec stycznia inspekcja pracy wszczęła kontrolę sprawdzając, czy w kolejowej spółce były naruszane przepisy kodeksu pracy poprzez brak odpoczynku, nadmierną liczbę nadgodzin, niezachowywanie wolnych niedziel czy nierówności płacowe.
– Zakresem kontroli objęto nieprzestrzeganie zapisów kodeksowych prawa pracy tj. braku odpoczynku, nieprzestrzegania dopuszczalnej liczby nadgodzin tygodniowych, miesięcznych i rocznych, niezachowywania tzw. wolnych niedziel oraz naruszenia nierówności płacy drużyn konduktorskich wraz z pracownikami administracji – informuje Piotr Senk, przewodniczący związku.
Ponadto informuje, że aktualnie w Kolejach Wielkopolskich trwa również kontrola Urzędu Transportu Kolejowego w sprawie ewentualnych naruszeń bezpieczeństwa w obsłudze pociągów oraz domniemanego fałszowania dokumentów.
Z kolei w grudniu 2019 roku związek zawodowy otrzymał od inspekcji protokół pokontrolny, z którego miały wynikać nieprawidłowości w zakresie wynagradzania pracowników Kolei Wielkopolskich. Uwagę na to zwracali już wcześniej sami maszyniści, którzy grozili nawet strajkiem. Nie podobało im się, że nowi maszyniści, którzy przychodzili z innych spółek, otrzymywali „na zachętę” większe pieniądze od nich.
Wojciech Jankowiak, wicemarszałek województwa wielkopolskiego, mówi, że nie widział protokołu pokontrolnego inspekcji pracy, a nowi maszyniści, którzy otrzymali wyższe wynagrodzenie od innych to „jednostkowe przypadki”. Jednocześnie dodaje, że w ostatnich czasie do urzędu marszałkowskiego nie trafiały negatywne informacje o sytuacji w Kolejach Wielkopolskich.
– To duży pracodawca i naturalnym jest, że inspekcja pracy może przeprowadzić kontrolę. Jednak ja, jako przedstawiciel właściciela spółki (urzędu marszałkowskiego – dod. red.), nie będę ingerował w sposób zarządzania Kolejami Wielkopolskimi. Od tego jest zarząd i jeśli coś będzie niewłaściwie, to on będzie ponosił konsekwencje – mówi Wojciech Jankowiak.
O sprawie chcieliśmy także porozmawiać z przedstawicielami Kolei Wielkopolskich. Nie udało nam się jednak skontaktować z prezesem Włodzimierzem Wilkanowiczem, zaś Marek Nitkowski, członek zarządu, odpisał nam, że wypadła mu poważna sprawa i nie jest w stanie z nami porozmawiać.