Niepolitycznie: Białe rękawiczki PO, białe skarpetki PiS
Nie będę odkrywczy twierdząc, że bezdenna dwulicowość PO i PiS, dwóch głównych partii polskiej sceny politycznej, jest wręcz podręcznikowa. Weźmy akcję #wolnemedia, wymyśloną w PO w kontrze do PiS, które chce ograniczyć dziennikarzom swobodę w Sejmie. A czy to nie podległa ówczesnej premier Ewie Kopacz ABW pacyfikowała redakcję WPROST szarpiąc się o laptop, w którym miały być pliki z nagraniami z „Sowy i Przyjaciół”? Czy to nie dziennikarka TVP Info z uśmiechem zgodziła się na ocenzurowanie wywiadu z prezydentową Komorowską? Czy to nie Paweł Graś nalegał w rozmowie z Janem Kulczykiem, by z właścicielem „Faktu” załatwił zwolnienie redaktora naczelnego nieprzychylnego rządowi Donalda Tuska tabloidu, co nomen omen, stało się w końcu faktem? Przykłady może wyświechtane, ale nikt w PO nie rozrywał wtedy szat nad wolnością mediów w Polsce. Oczywiście, ktoś mi zaraz powie, że teraz, pod rządami PiS, idzie nie tylko o wolne media, ale w ogóle los demokracji w Polsce, a ja nie znam proporcji. Tyle tylko, że wybór między złem mniejszym a większym jest wyborem złudnym, bo on niczego polityków nie uczy, a wręcz ich demoralizuje. PiS przecież zakłamany jest tak samo jak Platforma. W kampanii obiecywali, że nie będzie skoku na media publiczne, a zostanie jedynie zrównoważony przekaz, tak żeby nie było w tych mediach „tylko o Platformie”. Jak jest, wszyscy widzimy. Czy wyrzucenie z obrad Sejmu posła Michała Szczerby z PO to realizacja obietnicy „pakietu demokratycznego dla opozycji”, która to nie schodziła z ust Jarosława Kaczyńskiego podczas kampanii?
To jeszcze nic, bo fałsz PiS wyłazi na różnych szczeblach władzy, tak jak wcześniej fałsz PO. W maju przewodniczący łódzkiego sejmiku z PSL, wykluczył z obrad radnego PiS za uporczywe zakłócanie obrad. Co robi wojewoda łódzki, reprezentant rządu PiS? Zaskarża regulamin, bo jego zdaniem szef sejmiku nie prawa do usuwania radnych z sesji - to zamykanie ust opozycji, i miast tego winien wzywać przewodniczący do awanturującego się radnego służby porządkowe, medyczne, a nawet członka rodziny, by radnego uspokoił. Ale wyrzucić prawa nie ma. Jednak w Sejmie, gdzie opozycja to m.in. PO i PSL, usuwać posłów marszałek z PiS może i... nie jest to zamykanie ust opozycji. Nie przekona mnie argument, że sejmik to nie Sejm. Choćby dlatego, że gdy koalicja PO-PSL w łódzkim sejmiku wprowadzała nowy zapis a propos cięcia diet, to radni PiS bronili się argumentami, że w „Sejmie jest przecież inaczej”. Politycy zarówno PO jak i PiS naginają argumenty jak tylko im pasuje. Weźmy chociaż wiszący w powietrzu zakaz wejścia dziennikarzy do Sejmu, a w zamian wyznaczenie im sali w innym budynku. PiS argumentuje, że tak jest nawet w Parlamencie Europejskim. Serio? W tym Parlamencie Europejskim, który PiS lekceważy i wyszydza na każdym kroku? Nie mam absolutnie żadnych złudzeń, że politycy, obojętnie jakiej opcji, nagle skończą z dwulicowością. Domagam się po prostu robienia idioty z suwerena w bardziej wyrafinowany sposób.
Tym bardziej, że debata w sprawie wolnych mediów staje się wręcz groteskowa. Radio Łódź zaprosiło parę dni temu Zbigniewa Natkańskiego, prezesa oddziału łódzkiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Pada pytanie, czy prezes Natkański „czuje się zniewolony”. Odpowiedź? Nie, prezes nie czuje się zniewolony, bo media w Polsce są wolne. Niechby spróbował prezes powiedzieć, że jest inaczej, to zachodzi spore prawdopodobieństwo, że straciłby pracę. Bo oprócz tego, że Zbigniew Natkański jest prezesem oddziału SDP, to jednocześnie jest dyrektorem biura wojewody łódzkiego, reprezentanta rządu PiS w terenie. Jeśli dziennikarz pracuje w symbiozie z władzą, to może w kwestii swobody mediów stawiać nawet celne tezy, tyle że one nie będą wiarygodne. Pomijając sam absurd łączenia takich stanowisk, nie wiadomo przecież czy mówi szczerze, skoro w ocenach może go determinować etat w administracji rządowej. Wiarygodność tym niższa, że podczas wywiadu nie padło nawet słowo o etacie prezesa SDP w urzędzie wojewódzkim. I jeszcze jedno: gdy w social media zakwestionowałem wiarygodność PO w walce o obronę wolnych mediów, nadziałem się na komentarz, że „PO przynajmniej używała do tego białych rękawiczek”, czyli ograniczała tę wolność zakulisowo. Jeśli tak, to dziś PiS robi to w białych skarpetkach: bez elementarnego taktu, bo białe skarpetki to symbol, delikatnie mówiąc, braku elegancji. Nie pasują do niczego. Tak jak wyborcze obietnice PiS a propos mediów czy „pakietu demokratycznego” nijak nie pasują dziś do realiów władzy PiS. A miało być przecież inaczej. Znów.