Niepodległość czy zagrywka polityczna?
Sensacją polityczną minionego tygodnia w Polsce było weto prezydenta Andrzeja Dudy wobec ustawy o Regionalnych Izbach Obrachunkowych, którą przygotował PiS. To rzeczywiście historyczne wydarzenie, bo dotąd prezydent niczego nie zawetował. Tylko czy rzeczywiście sprzeciw Andrzeja Dudy wobec własnej partii oznacza to, co sugerują komentatorzy polityczni oraz politycy „zbliżeni” do Pałacu Prezydenckiego?
Otóż twierdzą oni, że Andrzej Duda po blisko dwóch latach bycia notariuszem PiS, podpisującym wszystko, obojętnie, czy się z tym zgadzał czy nie, zdecydował wreszcie, że czas najwyższy wybić się na „niepodległość”. Okazja była tym lepsza, że nowelizacja ustawy o RIO, krytykowana nie tylko przez opozycję, ale zgodnie przez wszystkich samorządowców, jest zła. Zabiera ona bowiem samorządowcom i Polakom samorządność, pozostawiając ją na łasce mianowanych przez rząd szefów RIO. Formalnie może to nie narusza litery samorządności, ale jej ducha – bez wątpienia.
Możliwe jednak, że rzecz wygląda inaczej, że to finezyjna rozgrywka prowadzona przez Jarosława Kaczyńskiego, mająca na celu uwiarygodnić Andrzeja Dudę w oczach Polaków. Jako człowieka niezależnego (choć o czytelnych poglądach) i niesterowalnego przez partyjnych patronów. Prezes PiS patrzy w przyszłość, w której Andrzej Duda zetrze się być może z indywidualnością, jaką jest Donald Tusk. Że taką indywidualnością jest też obecny prezydent, ma dowodzić m.in. weto do ustawy o RIO. Na marginesie – tak oczywiście złej, niedemokratycznej i jak toporem wyciosanej, iż jej nie żal. Być może została tak napisana wyłącznie w tym celu.
Czy prezydent rzeczywiście wybija się na niepodległość, czy tylko gra rolę napisaną przez prezesa PiS, będziemy mogli się przekonać w nieodległej przyszłości. Kiedy Andrzej Duda dostanie do podpisu ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym, które ewidentnie naruszają konstytucyjny trójpodział władzy oraz ducha demokracji.