Niepełnosprawni nie muszą już czekać 48 godzin na... przejście na peron
Chętnych do pomocy mamy w całej Wielkopolsce. Pod koniec stycznia, po wielu latach, udało się na przykład rozwiązać absurdalną sytuację na nowotomyskim dworcu kolejowym. Szczęśliwy finał nie byłby możliwy, gdyby nie wolontariusze, na których czele stoi Dariusz Borowski.
Dariusz to nowotomyski społecznik, którego zna wielu. Jest szefem stowarzyszenia Paruzja, które walczy m.in. z nierównością i przemocą wobec dzieci. Borowski jest również członkiem Nowotomyskiego Alarmu Smogowego, który od miesięcy walczy o poprawę jakości powietrza w mieście.
Jest również koordynatorem nowotomyskiego oddziału Szlachetnej Paczki. Potrafi zjednywać ludzi i angażować ich do dalszego czynienia dobra. Jedną z ostatnich inicjatyw jest właśnie „otwarcie” przejścia dla niepełnosprawnych na PKP.
Wieloletni problem
Cała sprawa światło dzienne ujrzała w 2014 roku, gdy w lokalnych i ogólnopolskich mediach pojawiły się doniesienia o absurdalnej sytuacji dotyczącej przejścia dla niepełnosprawnych na dworcu PKP. Dotąd, aby ktokolwiek mógł z tego przejścia skorzystać, bez względu na to, czy jest niepełnosprawnym na wózku, seniorem czy matką z wózkiem dziecięcym, musiał zgłosić taką potrzebę na 48h przed planowaną podróżą. Dopiero wówczas przyjeżdżał operator z Poznania, otwierał bramkę i pod jego nadzorem można było skorzystać z przejścia na perony.
- Nie rozumiem tej sytuacji, ale tak właśnie jest - mówiła nam poruszająca się na wózku inwalidzkim Patrycja Foks.
- To jakieś nieporozumienie, bo wychodzi na to, że spontanicznie z dnia na dzień nie można nigdzie pojechać korzystając z kolei. Chyba że ma się do pomocy osoby, które pomogą przenieść wózek
- dodaje.
Szczęśliwy finał całej sprawy
Po medialnym szumie pojawiły się co prawda głosy, że sprawą przejścia zajmie się gmina. Mówiło się, że pomagać będą strażnicy miejscy, tak by nie było konieczności sprowadzania kogoś z Poznania. Ostatecznie sprawa jednak stanęła w martwym punkcie, bo gmina nie doszła do porozumienia z kolejami w tej sprawie.
Następnie problemem zainteresowali się przedstawiciele nowotomyskich stowarzyszeń społecznych. Na początku marca 2017 roku do PKP został wysłany list intencyjny, w którym jego autorzy wyrazili gotowość pełnej współpracy, by problem rozwiązać. Autorzy pomysłu poinformowali, że są w stanie wyznaczyć osoby spośród siebie, które po wcześniejszym przeszkoleniu mogłyby mieć dostęp do klucza i otwierać bramkę zdecydowanie wcześniej niż dopiero po dwóch dobach od zgłoszenia takiej potrzeby.
W końcu udało się. Po kilku miesiącach dogrywania wszelkich formalności, pod koniec stycznia kilkunastu wolontariuszy z Nowego Tomyśla i okolic odbyło szkolenie z zakresu otwierania bramek dla osób niepełnosprawnych na dworcu PKP.
Szkolenie polegało na przedstawieniu procedur, jakie obowiązują podczas dostania się na perony dworca drogą dla osób niepełnosprawnych.
Wolontariuszom, jak i pracownikom Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie przekazany został numer do dyżurnego ruchu kolejowego oraz komplet kluczy. Po wysłuchaniu wszelkich niezbędnych informacji od pracownika PKP, wolontariusze ćwiczyli zachowania w określonej sytuacji. Okazało się, że gdy chcą przeprowadzić osobę niepełnosprawną bezpośrednio na wybrany peron, muszą najpierw telefonicznie skontaktować się z dyżurnym ruchu kolejowego.
W rozmowie muszą określić, kim są, w jakim celu dzwonią, co zamierzają zrobić, a także ile mniej więcej czasu zajmie cała akcja. Jest to istotne o tyle, że nowotomyska linia kolejowa jest fragmentem międzynarodowego połączenia Berlin - Moskwa i bardzo często przejeżdżają tędy pociągi bez zatrzymania.
Po otrzymaniu zgody od dyżurnego ruchu, wolontariusz musi otworzyć bramki, przeprowadzić osobę, a następnie bramki pozamykać. Dodać również warto, że od starostwa każdy otrzymał wymaganą pomarańczową kamizelkę, aby zapewnić bezpieczeństwo podczas niesienia pomocy drugiej osobie.
Osoby niepełnosprawne czy matki z wózkami nie muszą już prosić o pomoc w dostaniu się do pociągu. Wystarczy zadzwonić do wolontariuszy