Niepełnosprawni kibice Chrobrego są oburzeni przeszukaniem przez policję
Chcą zgłosić sprawę w ogólnopolskiej federacji.
Klub Kibica Niepełnosprawnego Chrobrego Głogów, działający od trzech lat wspiera drużynę nie tylko przy Wita Stwosza, ale i na wyjazdach. Nie inaczej było podczas meczu w Bełchatowie, dokąd za pomarańczowo-czarnymi udało się ponad dwudziestu kibiców niepełnosprawnych. Niestety, nie wspominają najlepiej tego wyjazdu, a w zasadzie tego, co działo się po końcowym gwizdku sędziego. Jak twierdzą, zostali oskarżeni przez policjantów o wnoszenie rac.
– A tymczasem środki pirotechniczne zostały użyte na innym sektorze. My jesteśmy niezależnymi kibicami. Mamy własny transport, wyjazdy organizujemy sami bez współpracy z pozostałą częścią kibiców. Byliśmy zszokowani. Po meczu, gdy zaczęliśmy wychodzić z sektora do autokaru, zostaliśmy zatrzymani, podzieleni na pięcioosobowe grupy, postawieni pod ścianą i dokładnie przeszukani. Potraktowano nas jak potencjalnych chuliganów – opowiada prezes KKN, Arkadiusz Adamski.
Wyjaśnienia sytuacji szuka także Norbert Penza, miejski radny, a prywatnie członek KKN.
– Łatwiej jest przesłuchać osobę niepełnosprawną, bo wiadomo, że powie więcej. Czy my jednak mamy jednak jakiś rentgen w oczach? Byliśmy na tyle daleko, że nie byliśmy w stanie nic dostrzec. Od tego jest monitoring. Akcja policji jest więc kompletnie przesadzona - uważa.
Przeszukanie nie ominęło nawet osób niepełnosprawnych intelektualnie.
Co gorsze, sprawa nie została jeszcze zamknięta. – Myśleliśmy, że sprawa zakończy się na stadionie w Bełchatowie. Po tygodniu wszystko wróciło. Poszczególni członkowie klubu zaczęli dostawać wezwania na policję. Pamiętajmy, że dla osoby niepełnosprawnej intelektualnie wizyta na komisariacie jest bardzo ciężkim przeżyciem, bo ona często nie odróżnia tego, czy jest wzywana w charakterze świadka, czy podejrzanego – zauważa A. Adamski. – Na tych przesłuchaniach pytano nas oczywiście, czy nie wnieśliśmy żadnych rac. Przecież stadion w Bełchatowie jest dokładnie monitorowany, a poza tym przy wejściu na sektor byliśmy sprawdzani – mówi.
Norbert Penza także jest zmartwiony sytuacją. – Jak mamy po takiej sytuacji przekonywać ludzi którzy przez swoją niepełnosprawność czują się niepewnie, aby udali się z nami na mecz? Aby wyszli z domu, spędzili czas z innymi ludźmi, co jest bardzo ważne w ich sytuacji? – zastanawia się.
Pozostaje pytanie:_co dalej? Jak twierdzi prezes Klubu Kibica Niepełnosprawnego sprawa zostanie na pewno poruszona na zebraniu Ogólnopolskiej Federacji Kibiców Niepełnosprawnych. – Coś z tym trzeba zrobić - zaznacza stanowczo A. Adamski.