Niemcy wzięli rewanż na Stelmecie. W niedzielę liga. Gramy z Polpharmą
Wielkie emocje w końcówce ale mecz przegrany. Tak można podsumować starcie z MHP Riesen. W niedzielę w lidze podejmujemy Polpharmę
Aby myśleć o awansie do Top-16 Pucharu Europy musieliśmy wygrać w środę z MHP Riesen Ludwigsburg i pokonać w ostatniej kolejce w Wenecji Umanę Reyer. Niestety, ulegliśmy Niemcom 76:81. Na szczęście okazało się, że ta porażka nie pozbawiła nas szans. Czemu?
Umana Reyer uległa w Petersburgu z Zenitowi 72:79. Teraz trzy zespoły mają po dwa zwycięstwa. Jeśli więc wygramy w Wenecji chociaż jednym punktem, to awansujemy, bo nawet gdyby Niemcom udało się pokonać w ostatnim meczu Zenit, to i tak mamy lepszy bilans bezpośrednich pojedynków z naszym środowym rywalem (wygraliśmy w Ludwigsburgu 82:79).
Raziliśmy nieskutecznością, szczególnie w rzutach za trzy. Przez długie momenty tego spotkania byliśmy słabsi na deskach i nie potrafiliśmy zdobywać punktów z ponowienia akcji.
To zasadniczo jedyna dobra wiadomość. Zagraliśmy słabo. Jak się zdaje to zespół niemiecki wyciągnął wnioski z pierwszego spotkania. Rywale byli ruchliwsi, bardzo agresywnie bronili, nie dawali nam spokojnie wyprowadzić piłki, blokowali rzuty. Stelmet długo nie potrafił znaleźć recepty na rywala. Ale nawet przy tak dobrej obronie i mądrej taktyce gości nasz zespół, o ile zagrałby na swoim solidnym poziomie, nie powinien mieć kłopotów z pokonaniem szóstej drużyny Bundesligi. Niestety. Raziliśmy nieskutecznością, szczególnie w rzutach za trzy. Przez długie momenty tego spotkania byliśmy słabsi na deskach i nie potrafiliśmy zdobywać punktów z ponowienia akcji. Zaliczyliśmy zbyt wiele strat, w tym kilka wprost zaskakujących, wręcz juniorskich. O ile takie słabości uchodzą nam w lidze, a przy większej mobilizacji i lepszych końcówkach, potrafimy wygrywać mecze, o tyle w Pucharze Europy już się nie udało. Wielka szkoda.
Gdybyśmy pokazali to co potrafimy, mieli spokojną przewagę, żadna błędna decyzja nic by nie zmieniła.
Przegraliśmy trzecie spotkanie we własnej hali i drugie na tym etapie rozgrywek, niejako na własne życzenie. To że zespół z Ludwigsburga był do pokonania świadczą ostatnie minuty kiedy potrafiliśmy zniwelować przewagę i tylko wielkie szczęście, a także fatalna decyzja sędziów pozwoliła rywalom je utrzymać. Kiedy właściciel klubu w ostrych słowach krytykował arbitrów za mecz z Umaną Reyer, sugerując nawet jakiś sędziowski spisek, uważałem to za przesadę. Jednak nie jest tajemnicą, że arbitrzy, niezależnie od dyscypliny, nigdy nie wybaczają i zawsze zachowują się korporacyjnie. Piękny przykład mieliśmy w spotkaniu w MHP Riesen. W samej końcówce, kiedy Niemcy zaczęli się gubić po rzucie Mateusza Ponitki za trzy doszliśmy ich na jeden punkt 76:77. Do syreny pozostawało 11 sekund. Taktyka była jedyna i stosowana na całym świecie: sfaulować rywala, niech rzuca osobiste, nawet kosztem oddalenia się na trzy punkty. Wówczas przejmiemy piłkę i jeszcze będzie czas by przynajmniej wyrównać, a przecież nie każdy osobisty jest celny. I tak zrobiliśmy. Ponitka sfaulował Tekele Cottona. Sędziowie odgwizdali... przewinienie umyślne! To oznaczało dwa osobiste, ale w posiadaniu piłki byli dalej goście. Biorąc pod uwagę, że do końca tak niewiele ta decyzja przekreśliła nasze szanse. Co ciekawe, do sędziów za wcześniejsze gwizdki nie można było mieć pretensji. Ten jeden, głęboko niesłuszny, był jednak brzemienny w skutkach. Inna sprawa, że wyłączne obciążanie sędziów za naszą porażkę byłoby nadużyciem. Graliśmy słabo, bez wyrazu. Gdybyśmy pokazali to co potrafimy, mieli spokojną przewagę, żadna błędna decyzja nic by nie zmieniła. Pozostaje liczyć, że w Wenecji w meczu ostatniej szansy, zagramy znacznie lepiej niż z MHP Riesen.
Zanim jednak Stelmet poleci do Wenecji w niedzielę gra z Polpharmą Starogard Gdański. Kiedy ówczesny Zastal wchodził do ekstraklasy Polpharma święciła zdobycie Pucharu Polski, a wcześniej wywalczyła brązowy medal. Wydawało się, że ten zespół może na dłużej zagościć na szczytach polskiego basketu. Stało się inaczej. Role się odwróciły. Stelmet jest mistrzem, a ekipa ze Starogardu zajmuje miejsce w dolnych rejonach tabeli. Dziś jest na 13 z minimalnymi szansami na awans do ósemki. Efektem słabej gry była zmiana trenera. W styczniu Dariusza Szczubiała zastąpił Litwin Mindaugas Budzinauskas. Coś drgnęło, Polpharma wygrała nawet pierwszy wyjazdowy mecz w sezonie z AZS-em Koszalin, ale nie kontynuowała zwycięskiej serii. Oczywiście lekceważenie tego zespołu byłby czymś bardzo złym. Ekipy, które mecz ze Stelmetem ,,odhaczają” sobie jako potencjalnie przegrany, walczą na zupełnym luzie, a nam czasem brakuje motywacji by po spotkaniu w Pucharze Europy pokazać moc w meczu ze słabeuszem. Wtedy pojawia się chęć wygrania go walcząc na ,,pół gwizdka”. Stąd warto przypomnieć, że w Polpharmie od lat jest Amerykanin, który niedawno dostał polski paszport, Michael Hicks. Kilka razy w meczach z nami pokazał swoją skuteczność, jest też bardzo lubiany w Zielonej Górze solidny ligowiec Serb Uros Mirković, a także Marcin Flieger, z którym Zastal przed kilkoma laty wracał do ekstraklasy. Oprócz nich kilku ambitnych młodych zawodników, którzy z pewnością zechcą pokazać się z dobrej strony. Miejmy więc nadzieję, że nasz zespół potrafi się zmobilizować, choćby po to żeby kibicom chciało się przychodzić, także na mecze ze słabeuszami. Pojedynek z Polpharmą w niedzielę o godz. 17.00. U nas live:www.gazetalubuska.pl