Niemal w jednej chwili stracili dom i pieniądze
Szczepaniakowie marzyli o domu „na starość”. Marzenia zmieniły się w koszmar, bo firma deweloperska wpadła w kłopoty.
- Miesiącami na budowie naszego domu nic się nie działo - mówi Urszula Szczepaniak. Razem z mężem Wojciech trzy lata temu sprzedała rodzinny dom w Silnej koło Pszczewa. Pieniądze małżeństwo zainwestowało w budowany specjalnie dom jednorodzinny w Mię-dzychodzie. Jednak dziś pani Urszula i pan Wojciech nie mają ani starego, ani nowego domu, ani też pieniędzy. Mieszkają w wynajętym mieszkaniu i ledwo wiążą koniec z końcem.
Komornik tylko czekał
Dom Szczepaniakom miała wybudować jedna z międzychodzkich firm deweloperskich. Pod koniec 2013 r. małżeństwo podpisało umowę przedwstępną i wpłaciło na konto spółki 215 tys. zł. Dom miał być gotowy do końca lipca 2014 r.
- Firma zaczęła mieć problemy. Okazało się, że hipoteka naszego domu jest obciążona, dlatego naprawdę komornik w
każdej chwili może taki dom zająć. Wypowiedzieliśmy więc umowę i domagamy się zwrotu pieniędzy - mówi Urszula Szczepaniak.
Był sierpień 2014 r. Szczepaniakowie zaczęli walkę o odzyskanie pieniędzy. Trwa ona do dziś i jej końca nie widać...
- Podsuwano nam aneksy do umowy, ale już ich nie podpisaliśmy. Deweloper ciągle obiecuje nam, że zwróci pieniądze i ciągle się z tego nie wywiązuje. My psychicznie mamy już dość tej walki. Walki o nasze pieniądze, które ktoś sobie po prostu zabrał! - mówią załamani Szczepaniakowie.
Jak liczą, od jesieni 2014 r, przez kolejne miesiące, firma już kilka razy zapewniała, że zwróci pieniądze. - Były oś-wiadczenia, ugody, wyrok sądu. Zgodziliśmy się nawet na to, by firma zwróciła nam pieniądze do 15 listopada 2015 r. bez odsetek. Chcieliśmy tylko od-zyskać gotówkę. Ale terminy ciągle przekładano i do dziś nic nie dostaliśmy - mówią.
Firma: dajcie nam oddech
W końcu w marcu tego roku Szczepaniakowie złożyli doniesienie do prokuratury. Ale prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. - Dla nas to szok. Gdzie jest sprawiedliwość? Czy prawo pozwala na przywłaszczenie cudzych pieniędzy? - pyta pani Urszula.
Przedstawiciele firmy deweloperskiej (nie zgodzili się, żeby ich nazwiska i nazwa firmy znalazły się w gazecie) ciągle zapewniają, że pieniądze Szczepaniakom zwrócą.
- Firma rzeczywiście popadła w kłopoty, stąd ten problem. Jesteśmy na etapie restrukturyzacji, próbujemy się podnieść. Wierzę, że to się powiedzie i wtedy oddamy pieniądze. Państwo Szczepaniakowie muszą dać nam oddech, nie mogą nas i naszych rodzin nachodzić, dręczyć telefonami i zastraszać. Nie mogą stać pod naszym domem i nękać dzieci, które boją się wyjść na podwórko. Miała nawet miejsce sytuacja, że pan Szczepaniak przyjechał do nas do domu z kanistrem benzyny i groził, że się podpali, by spalić mój dom. Sprawę zgłosiliśmy policji. Jak Szczepaniakowie doprowadzą do tego, że firma upadnie zupełnie, to będzie jeszcze większy problem z odzyskaniem środków - mówi przedstawiciel firmy.