Nielegalne składowisko odpadów chemicznych w Szołajdach to tykająca bomba. Zagrożenie pożarowe jest coraz większe
Mieszkańcy niewielkiej wsi Szołajdy (powiat kolski, gmina Chodów) od dziewięciu miesięcy czekają na usunięcie chemicznych odpadów z prywatnej działki w ich sąsiedztwie. To ponad 200 metrów sześciennych wypełnionych beczkami z toksycznymi substancjami. Część pojemników zakopana jest pod ziemią. Mieszkańcy boją się o swoje życie, bo gdy robi się coraz cieplej, zwiększa się też zagrożenie pożarowe.
W październiku 2019 roku wyszło na jaw, że na prywatnej działce mieszkaniec Szołdaj Daniel U. składował odpady niebezpieczne. Przez kilka miesięcy zwoził samochodami ciężarowymi pojemniki typu mauzer wypełnione po brzegi toksycznymi substancjami. Rzutki 34-latek taki miał pomysł na biznes. Proponował firmom utylizację niebezpiecznych odpadów, a zamiast tego składował je na pustej działce w sąsiedztwie której znajdują się domy rodzinne, gospodarstwa.
Pojemnikami wypełnił pomieszczenia gospodarcze, część pozostawił w pustej naczepie, a te, które nie mieściły się w stodole zakopał.
Odpady niebezpieczne w Szołajdach. Zagrożenie wzrasta, gdy robi się cieplej
Mieszkańcy Szołajd od tego czasu żyją na bombie ekologicznej. Zaczęli skarżyć się na szczypanie oczu, duszności, problemy z oddychaniem. W powietrzu bowiem w bezchmurny dzień czuć woń toksycznych substancji.
Zaledwie miesiąc temu Prokuratora Okręgowa w Koninie, po zasięgnięciu opinii biegłych, postawiła Danielowi U. zarzuty popełnienia przestępstw składowania, wbrew przepisom ustawy, odpadów zawierających substancje niebezpieczne, a także sprowadzenia bezpośredniego pożaru zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób.
Daniel U. zobowiązał się wówczas do usunięcia nielegalnego składowiska. Mija kolejny miesiąc, a pojemniki, jak stały tak stoją w Szołajdach.
- Nic się u nas nie zmieniło. Zagrożenie nadal jest, teraz jeszcze większe, gdy temperatury wzrastają - mówi Beata Palpuchowska, mieszkanka Szołajd.
Biegły z zakresu pożarnictwa stwierdził bowiem, że pod wpływem wysokich temperatur może dojść do bardzo gwałtownych reakcji, co w efekcie może spowodować samozapłon.
- W każdej chwili jesteśmy przygotowani do ewakuacji
- dodaje pani Beata.
Usunięcie niebezpiecznego składowiska w Szołajdach za 2,8 mln złotych
W patowej sytuacji mieszkańcom stara się pomóc wójt gminy Chodów, Marek Kowalewski, który od początku monitoruje sytuację, a także zabiega o usunięcie składowiska i ukaranie sprawcy.
- Właściciel składowiska wynajął firmę z której przedstawicielami się spotkaliśmy. Był też rzeczoznawca, który wycenił, że usunięcie 200 metrów sześciennych odpadów niebezpiecznych będzie kosztowało 2,8 mln złotych. Kolejny milion może kosztować usunięcie beczek zakopanych w ziemi, a także remediacja, czyli zmniejszenie zanieczyszczeń w glebie - mówi Marek Kowalewski. - Do tej pory Daniel U. wywiózł tylko tonę odpadów.
Jak potwierdzają przedstawiciele Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Koninie usunięto te beczki, w których znajdował się trichlorek fosforylu, składnik śmiercionośnego gazu bojowego, sarinu.
- Sprawdziliśmy firmę wynajętą przez Daniela U. Co dwa miesiące badamy także stężenie dopuszczalnych środków. Do tej pory potwierdziliśmy zanieczyszczenie gleby w miejscu zakopywania odpadów
- mówi Andrzej Sparażyński, kierownik delegatury WIOŚ w Koninie.
Odpady niebezpieczne w Szołajdach. Drogi, nielegalny biznes
Danielowi U. grozi kara 5 lat pozbawienia wolności. Prokuratura na czas postępowanie zabezpieczyła też jego majątek. Usunięcie nielegalnego składowiska odpadów niebezpiecznych to jednak niejedyne koszty, które mogą spocząć na 34-letnim właścicielu działki. Swoje postępowanie w tej sprawie prowadzi WIOŚ, który nałożył na niego karę administracyjną.
- W związku z pandemią koronawirusa dopiero 11 maja doręczyliśmy osobiście właścicielowi działki decyzję za zbieranie i przetwarzanie odpadów niebezpiecznych bez wymaganych zezwoleń
- mówi Andrzej Sparażyński. Wiadomo, że Daniel U. od decyzji WIOŚ się odwołał.
Gmina Chodów sama nie ma tylu pieniędzy, by usunąć składowisko. Nie ma także możliwości zaciągnąć pożyczki na ten cel. W związku z tym wójt, nakładając kary administracyjne w wysokości 10 tysięcy złotych, chce przymusić właściciela działki, by ten wywiózł odpady.
- Robi się coraz cieplej. Te odpady muszą zniknąć - mówi Marek Kowalewski, wójt Chodowa.
O sprawie czytaj więcej:
- Mieszkańcy wsi Szołajdy żyją na bombie ekologicznej. Każdego dnia boją się, że niebezpieczne odpady eksplodują
- Są zarzuty dla właściciela nielegalnego składowiska opadów toksycznych w Szołajdach. Daniel U. sprowadził zagrożenie na mieszkańców wsi
- Bomba ekologiczna w Szołajdach w cieniu walki z koronawirusem. Rząd proponuje dotacje, ale dla wójta to nie jest rozwiązanie
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień