Niedzielny zakaz handlu urodzi nowego człowieka? Komentarz Dziennika Łódzkiego
Słowo „zakaz” odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Nic dziwnego, bo nadciągający zakaz, czy też - jak kto woli - ograniczenie handlu w niedziele, które uderza w przyzwyczajenie, czyli drugą naturę człowieka, zaburza utarty rytm życia, rytuał utrwalany przez lata.
- Posiej przyzwyczajenie, a zbierzesz charakter - mówił amerykański filozof, psycholog William James. Zaraz za każdą zmianą kroczy niepewność, a ta narasta, gdy obawy nie zostają rozwiane. A w przypadku wchodzącej regulacji handlowej, bądźmy szczerzy, nikt nie potrafi wydać jednoznacznej interpretacji nowego prawa. A dodatkowo dziwnie to wygląda, gdy w jednym miejscu sklep tej samej sieci będzie otwarty, w innym będzie zamknięty. Decydować będzie tylko i wyłącznie lokalizacja sklepu, bo np. w tym w galerii przy dworcu kolejowym będzie można handlować na całego, ale w tym w galerii 50 metrów od dworca już nie.
Co może więc w najbliższych dniach spotkać klientów? Czy wiedząc, że w niedzielę sklepy będą zamknięte, wszyscy pojadą do centrów handlowych w sobotę? Czy utkną w korkach i nie znajdą miejsca na parkingu, bo w jednym dniu spotkają się klienci sobotni z niedzielnymi? Czy nie zabraknie np. świeżych owoców i warzyw? Handlowcy, którym też trudno przewidzieć sobotnie zainteresowanie, mogą nie trafić z wielkością zainteresowania, a zamawianie na zapas w przypadku niektórych produktów jest niemożliwe lub znacząco ograniczone, a na pewno generuje wyższe koszty. A co z poniedziałkiem? Jeśli w sobotę wszystko zostanie wykupione, to nie będzie czasu na uzupełnienie zaopatrzenia... Nie sposób pominąć obaw przysłowiowej pani na kasie - ograniczenie handlu spowoduje zwolnienia? Ta niepewność też potrwa.
Rodziny zmuszone do porzucenia wypraw do centrów handlowych ruszą do parków i kin? Zakaz to za mało, by doszło do zmiany modelu życia...
Pierwszy sprawdzian już za dwa dni. Jednak nie odpowie on na postawione pytania i wiele, wiele innych, bo miesiąc miesiącowi nierówny. W marcu są dwie zakazane niedziele, ale w kwietniu już cztery z pięciu, a w grudniu tylko jedna.
Inną kwestią jest zakładana, czy też spodziewana zmiana stylu życia. Zwolennicy wprowadzenia zakazu handlu w niedziele, jego inicjatorzy, ale i przedstawiciele ustawodawcy i rządu podkreślali, że niedziela ma być dla rodziny. Po pierwsze, odetchną pracownicy handlu, a po drugie rodziny nie będą się już wałęsać po galeriach. Jednak przekonanie, że rodziny zmuszone zakazem do porzucenia tej formy wspólnego spędzania czasu ruszą do parków na spacery, do kin, teatrów, filharmonii (statystyczny Polak podobno chodzi do niej raz na 132 lata), zapełnią kościoły, odwiedzą zapomnianą babcię lub dziadka, wyjadą na weekend w góry lub nad morze lub choćby za miasto - pozostaje tylko pobożnym życzeniem. Trzeba byłoby sobie tego życzyć, jednak nie nastąpi to od razu (jeżeli w ogóle) i przede wszystkim nie zależy to tylko od zakazania handlu w niedziele. - Siłą możesz mi wiele zabrać, ale siłą nie możesz mi niczego dać - śpiewał Kazik Staszewski. Zmiany zachowań społecznych, modelu życia nie dokonują się tak łatwo... Ale cóż wciąż łatwiej jest coś zamknąć niż otworzyć.