Nie zanosi się na rewolucję w gminnych szkołach
W przyszłym roku w gminie będzie brakowało trzynastu etatów dla nauczycieli. Jednak żadna szkoła nie zostanie zamknięta.
- Sytuacja jest patowa, trzeba coś z tym zrobić. Mam nadzieję, że przetrwamy ten ciężki czas. A burmistrz zapewnił, że we wrześniu 2016 roku liczba szkół się nie zmieni - mówi Piotr Cieślik, radny z komisji oświaty.
Po raz kolejny oświata była tematem obrad rady miejskiej. Wiadomo, że jest mało pieniędzy, spada liczba uczniów. Rewolucji w sieci szkół jednak nie będzie. Jak mówi Piotr Cieślik do każdej z gminnych szkół trzeba dopłacać, w sumie gmina dokłada już ponad 5 mln. Zmiany jakie w oświacie wprowadza nowy rząd, powodują dla gminy kolejne trudności. Sześciolatki nie pójdą do szkoły. Zostaną w przedszkolach, a te w większości gmina musi utrzymywać z własnych pieniędzy.
Z wliczeń, jakie wykonano w urzędzie gminy wynika, że w przyszłym roku szkolnym będzie trzynaście etatów mniej. Trwają rozmowy z dyrektorami, jak zorganizować pracę placówek oświatowych. Po raz kolejny włodarz namawia osoby z uprawnieniami, by przeszły na emerytury. Sytuacja zrobi się jeszcze gorsza dla pracowników szkół, jeśli dojdzie do likwidacji gimnazjum.
Na razie wiadomo, że od września w gminie uda się stworzyć jedną klasę pierwszą w szkole podstawowej. Nie będzie pierwszaków w szkołach wiejskich.
- Jak będzie gdzieś jakiś uczeń, nawet jedna osoba to będziemy dowozić ją do Strzelna - zapewnia burmistrz Matczak.
- Nie wiemy jaka będzie ostatecznie subwencja oświatowa. Pomysły są różne na przykład by zlikwidować szkoły wiejskiej - mówi włodarz. Dodaje jednak, że nie jest to dobry pomysł, bo wtedy w Strzelnie trzeba byłoby wprowadzić naukę w systemie zmianowym. Aby wystarczyło gminie subwencji przyznawanej przez rząd, w klasach powinno być 27 uczniów. Tymczasem nie ma tylu nawet w szkołach w mieście. Gmina dokłada do wszystkich szkół. Jednak największe koszty utrzymania jednego dziecka - blisko 17 tys. zł są w Stodołach. Najmniejsze koszty są w Strzelnie - ok. 6 tys. zł.