Nie wszystko wszystkim musi się podobać...
Polityka - o czym wie każdy uważny obserwator życia politycznego - polega w dużej mierze na wyciąganiu haków na swoich politycznych przeciwników, bądź na umiejętnym posługiwaniu się nimi w drodze do osiągnięcia swoich celów.
Być może tak też było w przypadku sokólskiej komisji rewizyjnej, która „na tapetę” wzięła swojego kolegę z rady Jarosława Panasiuka, który (być może to zupełny przypadek) stoi po drugiej stronie lokalnej sceny politycznej. Nie to jednak jest przedmiotem moich rozważań, a to, czy komisja zrobiła kawał dobrej roboty, czy nie.
A więc moim zdaniem, zdecydowanie to pierwsze. Bo jeśli radny rzeczywiście gdzieś tam na swej drodze złamał prawo, to czyż my - opinia publiczna - mamy o tym nie wiedzieć? Komisja rewizyjna to organ, który przede wszystkim pełni rolę kontrolną. A więc trójka radnych - kontrolerów - zrobiła to, co trzeba.
Sprawdzili, przeprowadzili własne śledztwo i coś wykryli. Bo, jak to mówił jeden z bohaterów trylogii „U Pana Boga...” komendant miejscowej policji: „jak ktoś niucha, to zawsze coś wyniucha”. Radni po prostu mieli nosa i wyciągnęli sprawę na światło dzienne. I właśnie tego oczekujemy (a przynajmniej ja tego oczekuję) od naszych przedstawicieli w samorządzie. Obnażania prawdy, często nieprzyjemnej, a nie zamiatania spraw pod dywan w imię np. koleżeńskich układów.