Nie tylko Magistrala Węglowa powstała, by tory omijały granicę polsko-niemiecką
Kolejarze z Tarnowskich Gór świętowali 85. rocznicę uruchomienia Magistrali Węglowej, która połączyła Górny Śląsk z portem w Gdyni. Sztandarowa inwestycja II RP pozwoliła na transport węgla z pominięciem terytorium Niemiec. Ale to niejedyne tory, które powstały po to, by ominąć nowe wówczas granice.
Tak jak granica polsko-radziecka wyznaczono w 1945 roku podzieliła sztucznie przedwojenne polskie czy niemieckie (w Prusach Wschodnich) linie kolejowe, tak ta wyznaczona po I wojnie światowej między Polską a Niemcami podzieliła tory na Śląsku i Wielkopolsce. I Polacy, i Niemcy zaczęli się borykać z problemami przewozu ładunków przez drugie państwo. Problemy pojawiały się w ruchu osobowym, ale o wiele większą trudność stanowiły przewozy towarów, zwłaszcza węgla ze śląskich kopalń doportów nad Bałtykiem - do Gdańska, ale też do nowo budowanej Gdyni.
Dwie trasy dla węglarek
Po ustaleniu granic Polski po I wojnie światowej pociągi z węglem jeździły zazwyczaj dwiema okrężnymi trasami. Pierwsza wiodła przez Częstochowę, Koluszki, Kutno i Bydgoszcz. W 1924 roku położono nowe tory ze Zgierza do Kutna, tak by skrócić drogę z Łodzi do Bydgoszczy. O tym, że pierwszeństwo miały tutaj pociągi towarowe, świadczy fakt, że osobowe zaczęły tędy jeździć dopiero kilka lat później.
Druga trasa wiodła przez Niemcy i tzw. korytarz kluczborski, gdzie ruch pociągów utrudniali Niemcy. Aby nie wywozić węgla przez sąsiedni kraj, szybko wybudowano nowe tory, które połączyły Chorzów z Tarnowskimi Górami, ale omijały niemiecki wtedy Bytom. W latach 1925-1926 powstaje linia z Chorzowa Starego przez Dąbrówkę Wielką do stacji Piekary Śląskie Szarlej. Kolejarze budują też tory z Herbów przez Krzepice i Wieluń do Wieruszowa, która pozwalają na ominięcie leżącego w Niemczech Kluczborka, ale też bezpośrednią jazdę z Katowic do Poznania bez konieczności przekraczania granicy.
Kłopotliwy był także przejazd pociągów przez teren Wolnego Miasta Gdańska. Co prawda, koleją na jego terenie zawiadywała strona polska, jednak i tak nasze transporty borykały się problemami ze strony Niemców.
Z podobnym problemem, co Polacy spotkali się również Niemcy. Im w transporcie węgla do Gdańska przeszkodziło przyłączenie do Polski Tarnowskich Gór, które i wtedy, i dzisiaj stanowią ważny węzeł kolejowy. Nowa granica przerwała też bezpośrednie połączenia z Bytomia przez Tarnowskie Góry do Opola. Dlatego po stronie niemieckiej powstała nieistniejąca już trasa łącząca stację Zabrze Mikulczyce i Tworóg Brynek przez Wieszową, Kamieniec, Zbrosławice i Miedary otwarta w 1928 roku, która z kolei omijała terytorium Polski.
Potrzebna magistrala
Już w momencie budowy trasy z Herbów do Wieruszowa myślano o budowie specjalnej magistrali, która połączyłaby bezpośrednio Śląsk z Bałtykiem. Początkowo planowano, że punktem wyjścia całkowicie nowej linii będzie Wieluń, jednak ta koncepcja upadła. Węgiel stał się głównym towarem eksportowym nowego państwa. Próbowano też transportować węgiel Wisłą, ale szybko zrozumiano, że bez budowy nowej linii nie uda się rozwiązać kłopotów z transportem czarnego surowca.
Ostatecznie powstała nowa koncepcja, która zakładała, że magistrala zacznie się na stacji Herby Nowe. Chciano w ten sposób przybliżyć nową linię do Łodzi, ale też oddalić ją od granicy polsko-niemieckiej. Odcinek południowy miał prowadzić z Herbów przez Zduńską Wolę do Inowrocławia, a północy z Bydgoszczy przez Kościerzynę do Gdyni. Miał je łączyć istniejący już od lat siedemdziesiątych XIX wieku odcinek Inowrocław - Bydgoszcz. W czerwcu 1925 roku Sejm uchwalił specustawę w sprawie budowy Magistrali Węglowej. Trzy lata później specjalne rozporządzenie w tej sprawie wydał prezydent Ignacy Mościcki. W 1930 roku minister komunikacji Alfons Kuhn otworzył dwa pierwsze odcinki nowej linii.
Światowy kryzys
Budowa nie przebiegała jednak bez problemów. Spowodował je światowy kryzys gospodarczy, który wybuchł pod koniec lat dwudziestych. Aby nie hamować tempa robót, strona polska rozpoczęła pertraktacje z Francuzami.
W ich efekcie powstało Francusko-Polskie Towarzystwo Kolejowe, które zajęło się dokończeniem budowy linii, ale też dostało prawo jej eksploatacja przez czterdzieści lat. Po dwudziestu latach koncesję tę mogłoby jednak, zgodnie z zapisami umowy, wykupić państwo polskie. W praktyce założenia porozumienia były realizowane tylko do wybuchu II wojny światowej, chociaż formalnie PKP miało przejąć tę linię dopiero w latach siedemdziesiątych.
Budowa zakończyła się sukcesem. W 1933 roku na stacji Zduńska Wola Karsznice kolejny minister Michał Butkiewicz otworzył oficjalnie ostatni odcinek trasy z Karsznic do Inowrocławia. Zyski z eksploatacji Magistrali Węglowej były tak duże, że jeszcze przed II wojną światową na niektórych odcinkach możliwa była dobudowa drugiego toru, a także budowa odnogi z Częstochowy do stacji Chorzew Siemkowice oddanej do użytku w 1939 roku.
Kolejowe problemy Polski i Niemiec z okresu międzywojennego całkowicie zniosła II wojna światowa. Po 1939 roku swoje znaczenie stracił północny odcinek z Bydgoszczy przez Kościerzynę do Gdyni. Niemcy skierowali transporty z węglem na starą linię z Bydgoszczy przez Tczew do Gdańska. Tak wobec całkowitej zmiany granic postąpili też po zakończeniu wojny polscy kolejarze.
Pociągi jeżdżą do dzisiaj
Większość wybudowanych w latach dwudziestych torów służyła PKP przez wiele lat. Jeździły tędy nie tylko pociągi krajowe, ale była też ważna dla przewozów międzynarodowych do Czechosłowacji i na Węgry. Ale przez wiele lat po Magistrali kursowały też pociągi pasażerskie łączące Katowice z Gdynią. W 1965-1969 cały odcinek z Herbów do Inowrocławia został zelektryfikowany. Co ciekawe, północna część z Maksymilianowa koło Bydgoszczy do Gdyni do dzisiaj pozostaje „bez drutu”. Składy są tam prowadzone przez lokomotywy spalinowe, a pociągi pasażerskie przez autobusy szynowe.
Również dzisiaj Magistrala Węglowa jest jednym z najważniejszych szlaków w kraju. Po wybudowanej przez Polaków linii z Kalet do Wieruszowa kursują dzisiaj pociągi osobowe z Tarnowskich Gór do Wielunia-Dąbrowy. Do końca marca 1968 roku funkcjonował ruch pasażerski na odcinku z Chorzowa Starego do Piekar Śląskich, ale jeszcze w XXI wieku jeździły tamtędy pociągi towarowe. Dzisiaj torów na tym odcinku już nie ma. Podobny los spotkał linię z Zabrza-Mikulczyc do Tworoga-Brynka, którą jeszcze w latach osiemdziesiątych wyremontowano jako zalążek nowej magistrali. Zlikwidowano także połączenia z Herbów do Zduńskiej Woli czy Zduńskiej Woli do Inowrocławia. Okazyjnie trasa jest wykorzystywana przez wakacyjne pociągi łączące południe Polski z Wybrzeżem. W lipcu i sierpniu pojadą tędy na przykład „Wydmy” z Bohumina do Łeby i „Ustronie” z Przemyśla do Kołobrzegu.
Po wielu latach kursowania ciężkich składów towarowych na wielu odcinkach obniżyła się dopuszczalna prędkość. Ma sięto jednak zmienić dzięki inwestycjom prowadzonym przez PKP Polskie Linie Kolejowe. Do 2022 roku mają być wyremontowane tory z Chorzowa Batorego do Zduńskiej Woli. Kolejarze zapowiadają, że w przyszłości pociąg z Katowic do Gdyni ma jechać tylko około czterech godzin. Czekamy z niecierpliwością.