Nie tylko Kalibabka. Parada oszustów matrymonialnych
Niedawno zmarł w 62-letni Jerzy Kalibabka, najsłynniejszy polski oszust matrymonialny. Podobno złamał serce ponad 3 tysiącom pań. Najsłynniejszy, ale nie jedyny.
Jerzy Julian Kalibabka miał zostać rybakiem, tak jak ojciec. Tak się jednak nie stało. W 1976 roku wyruszył na podbój świata, czyli do Międzyzdrojów. Tam rozpoczęła się jego kariera. Uwiódł i okradł kelnerkę z jednego z tamtejszych lokali. Wyjechał do Szczecina. Był stałym gościem restauracji „Kaskada”. Udawał bogatego, wykształconego kawalera. Posługiwał się dowodami na różne nazwiska. A przede wszystkim umiał zdobyć serca kobiet. Oblicza się, że uwiódł i oszukał ponad trzy tysiące pań.
W 1984 roku został skazany na 15 lat więzienia za kradzieże, gwałty. Zakład karny opuścił po 9 latach. Wrócił nad morze, do Dziwnowa. Poznał Karinę, byłą modelkę. Urodziło się im pięcioro dzieci. W Dziwnowie twierdzą, że to najlepsze co się udało Kalibabce. Dzieci są mądre, inteligentne, zawsze się dobrze uczyły. Utworzyły zespół „Kalibabki”, który zagrał nad trumną słynnego uwodziciela.
Swojego „Kalibabkę” miała także Łódź. Oszustem matrymonialnym okazał się 35-letni Józef K., Słowak romskiego pochodzenia, podający się za Włocha. Mężczyzna rozkochał w sobie 41-letnią łodziankę Magdalenę W., którą poznał na jednym z portali społecznościowych. Był miły, z czasem czuły. Pisał piękne e-maile, SMS-y, zaczęli rozmawiać przez telefon, w końcu się spotkali. Mężczyzna przyjechał do Łodzi. Miłość zaczęła kwitnąć. Pojawiły się plany małżeńskie. Józef mówił, że ma włoskie korzenie. Zapewniał, że bardzo kocha łodziankę, a jej syna traktował jak własne dziecko. Zaledwie po miesiącu od zawarcia znajomości namówił łodziankę, by zapisała mu nieruchomość pod Łodzią wartą ponad 300 tys. zł. Następnie kobieta kupiła mieszkania. Wydała na nie 220 tysięcy złotych, a jego właścicielem został „ukochany Włoch”. Zaciągnęła też dla niego kredyt gotówkowy na blisko 55 tysięcy złotych. W końcu łodzianka zorientowała się, że jej przyjaciel sprzedał obie nieruchomości, nie informując jej o tym. Wcześniej pożyczyła mu również 35 tysięcy złotych oraz biżuterię, która warta była około 20 tysięcy złotych. Przekazała również Józefowi telefon komórkowy, na który zawarła umowę abonencką z jedną z firm telefonicznych . On zadeklarował, że będzie opłacać wszelkie koszty związane z zawartą umową. Nie regulował jednak należności. Kobieta została obciążona kwotą ponad 5000 złotych...
Łodziance powoli otwierały się oczy. Zaczęła się domyślać, że padła ofiarą oszusta. Poprosiła mężczyznę, by zwrócił mu to co mu dała. On jednak nie zamierzał tego robić. Na dodatek zerwał z nią kontakt. Zdesperowana łodzianka zgłosiła sprawę na policję. Okazało się, że niedoszły mąż oszukał ją w sumie na ponad 800 tysięcy złotych! Policja rozpoczęła poszukiwania i ujęła go przy ul. Zachodniej w Łodzi.
- Niewysoki, grubawy, łysiejący - tak opisywali „Casanovę ze Słowacji” ludzie, którzy go poznali. - Co ona w nim widziała?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień