Nie będzie wojny o czołg w Czarnem. W niewielkim miasteczku położonym w powiecie człuchowskim , starcia związane z T-34 bywały już wcześniej, bo jednym czołg się podoba, inni z kolei twierdzą, że to postkomunistyczny relikt. Teraz jednak burmistrz poddał się bez walki.
30 lat po wojnie
W 1975 roku, gdy radziecki cud militarystyczny, brat Rudego 102 - tego, który wygrał wojnę z Niemcami, został wciągnięty na postument przy samym urzędzie miasta, nikt głośno swoich negatywnych opinii nie wyrażał. Bo jak to, przecież czołg miał być pamiątką mieszkańców Czarnego w 30 rocznicę zakończenia II wojny światowej. Poza tym Czarne to miasto, które czołgami stało (i stoi nadal). Jednostka wojskowa i zakład karny to w miasteczku największe zakłady pracy. Ponad 40 lat temu nikt nie narzekał, że złom, że radziecki... Czasy się jednak zmieniły i coraz częściej w Czarnem słychać było głosy, że najlepiej przerobić go na żyletki, że to relikt niechlubnej przeszłości. Dyskusji na ten temat było sporo, w ostatnim czasie wokół tematu zapanowała jednak cisza. Niewiele jednak brakowało, a wokół mogłaby wybuchnąć prawdziwa bomba.
Nie chciał 50 tysięcy
Październikowa wojna o czołg pewnie by się rozpętała, gdyby Piotr Zabrocki, burmistrz Czarnego chciał dorzucić do gminnej kasy 50 tysięcy złotych. Tyle zaproponował mu za czołg człowiek, który przedstawił się jako prywatny kolekcjoner spod Poznania. Podobno przejeżdżał przez Czarne, zobaczył T-34 i stwierdził, że taki model będzie nieźle wyglądał w jego zbiorach.
- Gdy się u mnie pojawił i powiedział, że da nam 50 tysięcy za czołg, stwierdziłem, że skoro ma do dyspozycji tyle, pewnie ma i ze 100 tysięcy - mówi Piotr Zabrocki. - Okazało się jednak, że takiej kwoty na czołg nie przeznaczy.
Trudno powiedzieć, czy 100 tysięcy byłoby wystarczającą kwotą dla burmistrza aby czołg sprzedać, w każdym razie, gdyby do takiej transakcji doszło, w miasteczku podniosłoby się larum. Chyba przede wszystkim z tego powodu burmistrz Zabrocki, który w wyborach samorządowych startował jako kandydat niezależny, ale miał poparcie lokalnych działaczy Prawa i Sprawiedliwości, nie zdecydował się chociażby na potargowanie o T-34.
Na szczęście dla czołgu, napis na tablicy, która znajduje się na pomniku jest stosunkowo neutralny:„Przechodniu czcij i szanuj to miejsce - czytamy. - Tu znajduje się ziemia z pól bitewnych Wałcza, Podgaja, Kołobrzegu, Gdańska i Czarnego. To prochy naszych dziadów i ojców, którzy za tę ziemię oddali swe życie, by nowe pokolenia mogły żyć w pokoju”. Gdyby na tablicy były słowa o bratniej Armii Czerwonej, albo nawet o Polsce Ludowej, los tablicy, o ile nie całego pomnika pewnie byłby przesądzony.
Historia Czarnego i nasza
- Tego czołgu nie wolno sprzedawać, bez względu na to, jaką kwotę ktoś za niego zaproponuje - komentuje radny Artur Pietras, którego zapytaliśmy o zdanie na ten temat. - To historia Czarnego, która powinna być zostawiona w spokoju.
W podobnym tonie wypowiadają się inni, między innymi Benedykt Lipski, pasjonat lokalnej historii, który przez wiele lat był radnym i niejedną dyskusję na temat czołgu usłyszał. Ireneusz Czerniawski, inny pasjonat czarneńskiej historii twierdzi, że to niekoniecznie o kolekcję chodziło.
- Są ludzie, którzy jeżdżą po całej Polsce, skupują takie militaria i sprzedają je do Niemiec - twierdzi pan Ireneusz. - Tam faktycznie są kolekcjonerzy dla których T-34 mógłby być prawdziwą gratką.
Radny Balcerowicz oddałby go za darmo
W Czarnem nie brakuje jednak ludzi, którzy nie mogą patrzeć na lufę wycelowaną niemalże w sam budynek urzędu.
- Gdyby to ode mnie zależało, to oddałbym ten czołg nawet za darmo - mówi radny Piotr Balcerowicz. - Oczywiście w sytuacji, gdy ktoś proponuje za niego konkretne pieniądze - zdecydowałbym się go sprzedać, ale moim zdaniem jest on zbędny .