Nie podoba mi się styl i efekty rządów Jacka Wójcickiego - pisze Robert Surowiec
Chciałbym, aby moim miastem zarządzał prezydent moich marzeń, a nie prezydent naszych możliwości, bo - jak widzimy obecnie - to się nie sprawdza - pisze wiceszef rady miasta Robert Surowiec w redakcyjnym cyklu "Gazety Lubuskiej"
Swoje życie zawodowe i osobiste związałem z Gorzowem. Tutaj pracuję, spędzam wolny czas z żoną i wychowuję moje wspaniałe córki. Kilka lat temu postanowiłem również, że będę służył mieszkańcom jako radny rady miasta. Kocham Gorzów i jego mieszkańców. Mam również w sobie zbyt dużo pokory do zaszczytnej funkcji prezydenta miasta, dlatego nigdy sam nie namaściłbym się na kandydata do tego stanowiska.
Obserwuję jednak obecne działania i mam mieszane uczucia. Z jednej strony wiele inicjatyw prezydenta wspieram, z drugiej nie podoba mi się styl i efekty rządów Jacka Wójcickiego. Najbardziej jednak irytuje zbyt lekkie podejście do skutecznego podejmowania decyzji. Prezydent powinien czasami twardo zabrać głos nie sprawach ważnych, a nie kalkulować, co mu się opłaca. Z pewnością brakuje mu menadżer - skiego wykształcenia i doświadczenia w zarządzaniu dużą firmą.
Program dla gorzowian, a nie dla miasta
Zatem prezydent miasta moich marzeń powinien przedstawić program dla gorzowian, a nie dla Gorzowa. Subtelna różnica, ale w centralnym punkcie stawia mieszkańca. Program należy oprzeć o trzy filary: gospodarka, mieszkaniec oraz inwestycje.
Nie rozumiem kandydatów, którzy proponują pomysły sprzeczne z prawami logiki i ekonomii. Nie można sprywatyzować miejskich spółek, a potem obiecywać darmową komunikację miejską. Nie wolno obniżać podatki, a potem proponować zwiększenie wydatków bieżących miasta.
Mam poczucie, że najważniejsza jest gospodarka, dlatego należałoby zrobić wszystko, aby zwiększyć dochody budżetu miasta oraz ograniczyć niepotrzebne wydatki. W związku z tym, że jestem przeciwnikiem nieuzasadnionego podnoszenia podatków i opłat lokalnych, należałoby szukać innych rozwiązań. Dobrym pomysłem jest szereg udogodnień oraz usług dla mieszkańca Gorzowa, które sprawią, że zatrzyma się odpływ do ościennych „noclegowni”. Płacenie podatków w mieście ma się po prostu opłacać i dlatego prezydent marzeń powinien utworzyć Kartę Mieszkańca Gorzowa.
Nacisk powinien zostać położony na rozwój małych i średnich przedsiębiorstw. Tym bardziej, że zauważalny jest odpływ młodych ludzi z miasta. Dlatego pakiet rozwiązań dla młodych przedsiębiorców byłby istotnym punktem takiego programu.
Z całą pewnością kwestia konsultacji społecznych powinna zostać uporządkowana. Nie mogą powtórzyć się sytuacje ze zmianą nazw ulic po kryjomu lub plany zniszczenia pomnika na Placu Grunwaldzkim bez informowania o tym mieszkańców.
Bałagan w inwestycjach jest obecnie aż nadto odczuwalny. Jestem przekonany, że tutaj potrzebny byłby stały nadzór prezydenta. Remonty i nowe przedsięwzięcia to zbyt poważna kwestia, aby pozostawić ją samą sobie. Opóźnienia nie biorą się z dnia na dzień, ale jest to proces długotrwały.
Dobra drużyna
Oczywistą kwestią jest, że prezydent musi mieć dobrą drużynę. Z pewnością prezydent marzeń nie mógłby przeprowadzić „czystek” na stanowiskach urzędniczych, tylko dać szansę każdemu pracownikowi się wykazać. Problem w sprawnym realizacji zadań nie leży często w ludziach tylko w sposobie zarządzania nimi. Wiem, jak wielu wartościowych ludzi odeszło z urzędu w bieżącej kadencji i nie chciałbym, aby się to powtórzyło. Prezydent powinien mieć doświadczenie w zarządzaniu dużą grupą ludzi. Studia MBA z pewnością by w tym pomogły.
To oczywiście wszystko jedynie przemyślenia. Do wyborów pozostał ponad rok i mamy jeszcze wiele do zrobienia w obecnej kadencji. Chciałbym, aby moim miastem zarządzał prezydent moich marzeń, a nie prezydent naszych możliwości, bo - jak widzimy obecnie -to się nie sprawdza.
Od redakcji:
„Gdybym był prezydentem” - to tytuł naszego cyklu redakcyjnego, w którym głos zabierają politycy, samorządowcy, eksperci i mieszkańcy.