Nie płacisz alimentów? Możesz trafić za kratki
Osoby zalegające ze świadczeniami ponad trzy miesiące mogą zostać zamknięte w więzieniu. To efekt znowelizowanego prawa, które właśnie wchodzi w życie. W OPS-ach raczej chwalą zmiany.
Były mąż pani Anny z Kędzierzyna-Koźla został zobowiązany przez sąd do płacenia miesięcznie po tysiąc złotych alimentów na dwójkę ich wspólnych dzieci. - Najpierw płacił w kratkę, a od sześciu miesięcy nie robi tego wcale - mówi pani Anna. - Zgłosiłam sprawę do komornika, ale ten nie może wiele wskórać, bo mój były nie pracuje na etat, tylko umowę cywilno-prawną i pieniądze odbiera do ręki. Śmieje mi się w twarz i mówi, że nic z niego nie ściągniemy.
Kiedyś wystarczyło zapłacić 10 zł, by uniknąć kary ograniczenia wolności
W takiej sytuacji są tysiące Opolanek.
Zadłużenie chcemy spłacać oszczędnościami, których nie mamy
W życie wchodzi jednak nowelizacja Kodeksu karnego oraz ustawa o pomocy osobom uprawnionym do alimentów, co ma uzdrowić tę sytuację.
Ustawa przewiduje, że osoba, której dług alimentacyjny stanowi równowartość co najmniej trzech należnych świadczeń okresowych (najczęściej miesięcznych), podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Dotąd Kodeks karny mówił jedynie ogólnie o „uporczywym uchylaniu się” od alimentacyjnego obowiązku. W wielu przypadkach pozwalało to na omijanie przepisów. - Wystarczyło raz na jakiś czas przekazać na dziecko niewielką sumę (np. 10 zł), by w świetle prawa uniknąć odpowiedzialności - tłumaczy rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości Sebastian Kaleta.
Resort zaznacza jednak, że skazani na karę pozbawienia wolności nie muszą odbywać kary w więzieniu. Mogą podlegać dozorowi elektronicznemu i normalnie pracować. Ministerstwo Sprawiedliwości wdraża program pracy więźniów, a przepisy Kodeksu karnego wykonawczego już nakazują w pierwszej kolejności kierować do pracy skazanych z obowiązkiem alimentacyjnym.
Pracownicy opolskich instytucji chwalą nowe prawo.
- Dotychczas jedynym skutecznym batem na dłużników alimentacyjnych było odbieranie prawa jazdy - mówi Janina Klimas z Ośrodka Pomocy Społecznej w Nysie. - Niektórzy brali kredyty, by tylko spłacić należności i odzyskać zabrany dokument.
Ale zaznaczają, że całkowicie problemu nie rozwiąże. - Ci, którzy mają jeszcze nieduże zaległości, raczej będą chcieli uniknąć surowszej odpowiedzialności - tłumaczy Magdalena Rynkiewicz-Stępień z Miejskiego Centrum Świadczeń w Opolu. - Ale są tacy dłużnicy, którzy mają po kilkadziesiąt i więcej tysięcy złotych. Ich już nie przywoła do porządku nawet groźba odsiadki w więzieniu.