Nie ma winnych tragedii w Pniewitem
Na przejeździe kolejowym w Pniewitem Kamila O. straciła dwoje dzieci. Nikt nie usłyszy zarzutów. Prokurator umorzył postępowanie, bo krzyżująca się z torami droga... nie jest publiczna.
Wiele osób zbulwersowanych jest decyzją prokuratora rejonowego w Chełmnie, aby żadnemu z urzędników nie postawić zarzutów w sprawie tragedii, do której doszło na przejeździe kolejowym w Pniewitem.
Przyczyna zdaje się banalna - chodzi o to, że droga, która tam jest, ma właściciela, od dziesiątek lat jeżdżą nią ludzie - nie jest drogą publiczną.
Droga nie jest publiczna
- Rozporządzenie ministra wskazuje, jakie warunki techniczne powinny być spełnione na skrzyżowaniu linii kolejowej z drogą publiczną, jak powinno być usytuowane, ale to nie droga publiczna, więc ono nie ma tu zastosowania - twierdzi prokurator Lubosz Ossowski. - Zarzut z UTK dotyczył tego, iż nie zostały spełnione wymogi formalne z rozporządzenia, a ono nie dotyczy tej drogi.
I dodaje: - By droga była uznana za publiczną, musi zostać podjęta uchwała rady gminy - mówi Lubosz Ossowski. - Sprawdziliśmy w Urzędzie Gminy w Lisewie - nie ma takiej uchwały. Nikt też nie sprowadził katastrofy w ruchu lądowym, to był wypadek, winna jest kierująca, która wjechała na przejazd.
Postanowienie prokuratora nie jest prawomocne. Na pewno wpłynie na nie zażalenie z UTK.
- Czekam zatem na to odwołanie, przeanalizuje je - mówi Lubosz Ossowski.
- Zażalimy się, bo według nas to droga publiczna - mówi Piotr Combik, dyrektor biura prezesa UTK. - Jej zarządcą jest gmina Lisewo. To podstawa zażalenia. Już w protokole z kontroli wskazywaliśmy nieprawidłowości dotyczące widoczności zbliżającego się pociągu. Zadbanie o właściwą widoczność na przejeździe było w gestii zarządcy drogi, czyli gminy - to ona wzięła odpowiedzialność. My nie wskazujemy winnego, zawiadomiliśmy prokuraturę o tym, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa. Rolą prokuratora jest ustalić, kto jest winny, a ten twierdzi, że nie było przestępstwa. Z tym się nie zgadzamy!
Podobne są odczucia rodziców, którzy w tragedii na torach stracili dzieci. Matka dzieci początkowo usłyszała zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Choć ekspertyza z Instytutu Ekspertyz Sądowych była niekorzystna, prokurator zdecydował o umorzeniu śledztwa. A argumentował to niską szkodliwością czynu.
Przerzucanie winy
- Sprawa jest co najmniej dziwna - mówi Filip Osuch. - Zastanawiamy się, co z tym zrobić. Przecież prokurator wcześniej zdjął zarzuty z żony, szukał winnych w innym miejscu, ale teraz te osoby uniewinnił. Coś jest nie tak, chyba wszyscy mają takie samo poczucie. Mamy prawnika, który przyjrzy się temu, to kwestia czasu.
Co na to w PKP Polskie Linie Kolejowe SA?
- Nie zostaliśmy oficjalnie poinformowani przez prokuraturę o wyniku postępowania - mówi Karol Jakubowski z zespołu prasowego. - Po poznaniu decyzji będziemy mogli skomentować sprawę. Z wójtem gminy zależy nam na wybudowaniu drogi dojazdowej do przejazdu kolejowo-drogowego - do końca roku.
Wójt gm. Lisewo potwierdza.
- Prokurator ma rację, że droga nie jest drogą publiczną, ale jest drogą określoną w ustawie jako „pozostałe” i ma właściciela - mówi Jakub Kochowicz. - Nikt z kontrolerów w raportach nie pisze, że przyczyną wypadku nie był stan drogi, ale słaba widoczność. Przejazd nie był dostosowany do warunków, pani Kamila nie widziała pociągu. Za przejazd odpowiada zarządca infrastruktury kolejowej. Podobno był tu już „za Niemca”, jeszcze gdy nie jeździły pociągi. Ważne jest to, że przed podwyższeniem prędkości dopuszczalnej dla pociągów powinna zebrać się komisja. A tu bez niej ją podwyższono.