Nie ma takiego zabezpieczenia, które nie pozwalałoby ukraść samochodu
Za pomocą łamaka, czyli tradycyjnie. Albo nowocześnie – z użyciem superwydajnego komputera. Na Opolszczyźnie rocznie kradnie się ponad 200 samochodów.
Łamak to klucz z bardzo twardej stali. To właśnie za pomocą niego złodzieje najczęściej włamują się do samochodów na Opolszczyźnie. Taki łamak wkłada się w zamek. Końcówka jest przystosowania do standardu kluczyka danej marki. Przekręcenie przy użyciu dużej siły powoduje, że specjalny grot wyłamuje elementy zabezpieczające.
Dwie sekundy i złodziej siedzi już w naszym samochodzie. Łamak można kupić w internecie, wystarczy poszukać stron, gdzie sprzedawane są „profesjonalne narzędzia do awaryjnego otwierania dla firm ślusarskich, urzędów i serwisantów”. Koszt około 500 zł.
Immobilizer nie jest przeszkodą dla dobrego złodzieja
W starych autach tego samego łamaka wystarczyło użyć do stacyjki, by odpalić wóz. Teraz coraz częściej złodziej musi pokonać immobilizer. To elektroniczny kod zapisany w pamięci komputera pokładowego. Najczęściej urządzenie to jest wbudowane w kluczyku lub jest to dodatkowa „pestka”, którą przykłada się do zamontowanego czytnika.
Doświadczonemu złodziejowi wystarczy rzut oka na auto, by dowiedzieć się, czy ma immobilizer. Jeżeli tak - przestępca wyciąga specjalne czarne pudełeczko przygotowane wcześniej przez informatyka. Urządzenie składa się ze spreparowanego chipa oraz kabli.
Wcześniej wgrano do niego odpowiednie oprogramowanie, które pozwoli odblokować i uruchomić samochód po podłączeniu go do odpowiedniego miejsca. Po kilkudziesięciu sekundach złodziej może odjechać skradzionym autem jak swoim.
Zdecydowana większość kradzieży w naszym województwie wygląda dokładnie w taki sposób.
- Na Opolszczyźnie w zeszłym roku skradziono 221 pojazdów. W 2015 roku było 245 takich przypadków - mówi nadkomisarz Marzena Grzegorczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Nasz region należy do tych, w którym takich przestępstw notuje się stosunkowo mało w porównaniu z innymi województwami.
Faktycznie, z roku na rok jest pod tym względem dużo lepiej. W 2001 roku z opolskich ulic, podwórek i parkingów zniknęło 697 samochodów, w 2006 roku taki przykry los spotkał 349 kierowców. Wpływ na to ma wiele czynników. Wśród nich m.in. praca operacyjna policjantów, którzy wielu „wykwalifikowanych” złodziei zaprowadzili za kraty.
- Na przełomie 2013 i 2014 roku rozbiliśmy dużą grupę złodziei samochodów działającą na terenie naszego regionu - podkreśla jeden z funkcjonariuszy zajmujący się m.in. przestępczością samochodową.
Złodzieje mieli na swoim koncie ponad 100 wozów. Zabrali się za nich opolscy kryminalni, którzy swoimi metodami zebrali dowody na ich przestępczą działalność. Dobra passa szajki trwała aż do momentu, kiedy w Tarnowskich Górach i Dąbrowie Górniczej ukradli dwa samochody Audi (w jednym przypadku było to audi A4, a w drugim A3).
Wpadli w zasadzkę na stacji paliw
„Dziuple”, w których złodzieje rozkładali samochody na części, znajdowały się w stodołach, budynkach gospodarczych, a nawet w blaszaku na jednym z małopolskich osiedli.
Kradzieżą wozów zajmowali się trzej mieszkańcy Śląska. Demontaż, przerabianie i sprzedaż ukradzionych aut należało natomiast do 29- i 32-latka z Małopolski. Efektem kilkudniowych działań było odzyskanie 10 samochodów różnych marek, m.in. mercedesów i audi.
Cena jednego auta wynosiła średnio ok. 30 tys. złotych. Kryminalni zabezpieczyli też kolejnych 16 samochodów, części samochodowe ukradzionych aut, zagraniczne tablice rejestracyjne i sprzęt elektroniczny. Szajka kradła głównie audi i mercedesy.
Złodzieje działali na terenie województw opolskiego, małopolskiego i śląskiego. Opolscy policjanci rozpracowujący szajkę czterech jej członków w wieku od 23 do 44 lat zatrzymali na jednej ze stacji benzynowych. Mężczyźni na umówione spotkanie przyjechali ukradzionym wcześniej audi A4. Tam samochód miał odebrać inny członek grupy, którego zadaniem było znalezienie kupca. W tym samym czasie w ręce funkcjonariuszy wpadł jeszcze jeden członek grupy.
Strzeż się kartki na tylnej szybie
Najczęściej korzystali z metody opisanej na początku, czyli wchodzili do samochodów za pomocą łamaków, a następnie omijali zabezpieczenia komputera.
W Kędzierzynie-Koźlu skradziono auto metodą „na kartkę”. Kierowca cofał na parkingu pod jednym ze sklepów. Nagle zauważył, że ma ograniczoną widoczność przez tylną szybę. Wyszedł sprawdzić dlaczego. Zdążył zobaczyć jedynie naklejoną na szybę kartkę. W ułamku sekundy samochód odjechał jednak z piskiem opon kierowany przez złodzieja. Przestępca wykorzystał fakt, że 90 procent z nas, wychodząc z auta, aby coś zdjąć z szyby lub cokolwiek sprawdzić, zostawia włączone auto z kluczykami w stacyjce...
W innym przypadku jeden z mieszkańców powiatu nyskiego zorientował się, że spod jego domu ktoś ukradł samochód marki Volkswagen. Już po zgłoszeniu na policję okazało się, że zniknęły także kluczyki i dokumenty, które trzymał na stoliku w ogrodzie.
- Przestępcy znają nasze zachowania, wiedzą, że nie pilnujemy dostatecznie kluczyków, dokumentów, nie wyłączamy samochodu na parkingu - mówi jeden z policjantów zajmujący się taką przestępczością. - Niekiedy do kradzieży potrzebny jest zaawansowany technologicznie sprzęt, a innym razem wystarczy nasze roztargnienie czy nieuwaga.
Inne podobne sposoby to m.in. metoda „na butelkę”. Złodziej wkłada ją między oponę a błotnik samochodu, tak by właściciel nie widział niczego niepokojącego. Nie podejrzewający przestępstwa kierowca wsiada do swojego auta i rusza. Zaniepokojony hałasem, który wydaje samochód przejeżdżający po plastikowej butelce, wysiada, by sprawdzić, co się stało. Najczęściej nie wyłącza silnika auta - w tym właśnie momencie wkracza przestępca. Wskakuje za kierownicę i odjeżdża.
Policjanci są z roku na rok coraz skuteczniejsi
W innych modyfikacjach tej metody do auta przytwierdza się metalową puszkę. W niektórych regionach od czasu do czasu pojawiają się również grupy przestępcze, które kradną auta „na aferę”.
Zatrzymują samochód, którym się interesują, a następnie terroryzują właściciela, który oddaje kluczyki w obawie o swoje życie i zdrowie.
Skoro pomysłowość przestępców nie ma granic, to dlaczego jednak przestępczość samochodowa spada? Nie bez znaczenia jest tu także wykrywalność tego typu przestępstw, która z roku na rok rośnie. W 1999 roku sięgała 8 procent, a w 2014 roku już 25 procent. Na Opolszczyźnie jest jeszcze lepiej, bo w zeszłym roku udało się odzyskać 102 z 221 skradzionych pojazdów. Powód? Funkcjonariuszom jest łatwiej rozpracowywać to środowisko, przestępcy coraz częściej łamią swój złodziejski kodeks i wsypują wspólników, licząc na złagodzenie kary.
Kradzione pojazdy w większości rozbierane są na części oraz sprzedawane na giełdach samochodowych czy w internecie.
- Według naszych statystyk dzieje się tak w 90 procentach przypadków - mówi opolski policjant, który przez kilka lat rozpracowywał m.in. środowisko złodziei.
W ten sposób zdobywane są m.in. silniki, skrzynie biegów, koła, wiązki elektryczne i inne części. Oprócz tego ze skradzionych samochodów wykorzystywane są błotniki, drzwi, szyby, dachy czy maski. Zapotrzebowanie na takie części jest ściśle związane z markami, jakimi interesują się złodzieje.
Rozmontowywaniem samochodów zajmują się tzw. brudasy. To paserzy, którzy płacą złodziejom średnio po 5 tysięcy złotych za auto warte kilkadziesiąt tysięcy zł. Najczęściej pracują w szopach i garażach pod miastem, zwanych „dziuplami”. Części trafiają później na handel, m.in. na giełdy samochodowe. Według niektórych danych nawet 80 procent niektórych części sprzedawanych na giełdach może pochodzić z kradzieży.
Ukradł auto z wysypiska śmieci
Według danych Komendy Głównej Policji najczęstszymi miejscami kradzieży samochodów są ulice, podwórka, tereny osiedlowe i tereny posesji, niestrzeżone parkingi samochodowe, parkingi przy centrach handlowych, garaże czy stacje paliw. Czasami kradzieże odbywają się w bardzo spektakularny sposób. W Strzelcach Opolskich 19-latek wszedł na teren jednego z punktów skupu złomu. Uruchomił stojący tam ciągnik, którym staranował bramę, torując sobie drogę wyjazdu.
Potem włamał się do zezłomowanego opla vectry, przytwierdził do niego tablice rejestracyjne skradzione z innego auta i uruchomił samochód. Ukradł również radioodtwarzacz z samochodu dostawczego. Mężczyzna jednak wpadł w ręce policji.
Do najgłośniejszej kradzieży ostatnich lat na Opolszczyźnie doszło na początku lutego 2011 roku. Z remizy strażackiej w Lubieszowie w gminie Bierawa zniknął wóz bojowy. Nad sprawą pracowali policjanci z wydziału kryminalnego kędzierzyńsko-kozielskiej komendy. Funkcjonariusze ustalili, że skradziony pojazd znajduje sie na terenie województwa małopolskiego. 4 marca wspólnie z policjantami z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu pojechali w miejsce, gdzie miał być samochód. Przypuszczenia policjantów potwierdziły się. Był częściowo rozebrany.
W toku śledztwa okazało się, że kradzieży dokonali dwaj mężczyźni: 37-letni mieszkaniec województwa małopolskiego i o rok młodszy mieszkaniec powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego. Obaj podczas kradzieży przebywali na przepustce z zakładu karnego.
Sprzedał na złom busa razem z kradzionymi zniczami
Czasami samochody na Opolszczyźnie kradzione są również w celu sprzedaży ich... na złom. Z jedną z takich spraw mieli do czynienia policjanci z Brzegu. Ustalili, że cztery samochody (polonez truck, opel vectra, mercedes sprinter i lublin) najprawdopodobniej pochodzących z kradzieży zostały sprzedane w punkcie skupu złomu na terenie ich powiatu. Sprawę przejęli kryminalni z Wydziału do Walki z Przestępczością przeciwko Mieniu z KMP w Opolu. Zatrzymali 25-letniego mieszkańca Opola Łukasza K., podejrzewanego o te kradzieże. Wyszło na jaw, że za samochód w skupie złomu otrzymywał od 300 do 500 zł. Prokurator zastosował wobec Łukasza K. dozór policji.
Ale to nie powstrzymało 25-latka. Kilka dni później ukradł on z ul. Cmentarnej w Opolu volkswagena, który służył jako punkt sprzedaży zniczy. Razem ze zniczami po raz kolejny sprzedał go właścicielowi skupu złomu. Następnego dnia Łukasz K. w ten sam sposób chciał ukraść i sprzedać zaparkowanego na Cmentarnej żuka. Przegonił go jednak właściciel. Policjanci ponownie zatrzymali Łukasza K. i tym razem trafił już za kraty. W sumie śledczy postawili mu 20 zarzutów: kradzieży samochodów oraz kradzieży z włamaniem do mieszkań, garaży i sklepów.
Najczęściej kradzione na Opolszczyźnie pojazdy to samochody z grupy Volkswagen W pierwszej dziesiątce najczęściej znikających samochodów w naszym regionie jest m.in. volksvagen touran, passat i golf. Ten ostatni jest absolutnym numerem 1 wśród złodziei. Powód? Popularność samochodu i jednocześnie popyt na części zamienne.
Na baczności muszą się mieć również właściciela „audików”, szczególnie modeli A3, A4 i A6. Wiek nie ma tu wielkiego znaczenia. Nierzadko kradzione są również samochody kilkunastoletnie, których wartość nie przekracza 10 tys. zł.
Święta to były dla nich żniwa
Kiedyś przestępcy w Polsce skupiali się na samochodach obcokrajowców. Okres świąt był dla nich niemalże jak żniwa. w 1998 roku w Polsce skradziono pojazdy aż 9210 obywatelom innych krajów, w tym ponad 7 tysięcy z nich stanowili Niemcy.
W 2012 roku takich przypadków było już jednak mniej niż 100. Nasi złodzieje chętnie jeżdżą za to kraść wozy za zachodnią granicę. W Niemczech znika ponad 30 tysięcy samochodów rocznie, większość we wschodnich landach. Do kradzieży samochodów najczęściej dochodzi poza Görlitz także w Berlinie i Chociebużu. Na czwartym miejscu plasuje się Frankfurt nad Odrą.
Wbrew powszechnej opinii w Niemczech samochody kradną również sami Niemcy. To oni - wg statystyk tamtejszej policji - stanowią 2/3 sprawców tego typu przestępstw. Ale wśród obcokrajowców prym wiodą już zdecydowanie Polacy, którzy stanowią 37 procent złodziej spośród przybyszów. Wyprzedzamy Turków, Rumunów i Litwinów.
Czy są jakieś zabezpieczenia, które w 100 procentach pozwolą zabezpieczyć nasz samochód?
- W praktyce nie ma - mówi jeden z policjantów. - Oczywiście możemy im utrudniać pracę, wykorzystując alarmy, blokady na kierownicę, immobilizery i tzw. ciche przyciski, które wyłączają zapłon. Jest szansa, że złodziej, widząc tego typu zabezpieczenia, zdecyduje się ukraść inne auto. Ale dla zawodowców nie ma przeszkód nie do pokonania...