Kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie kosztuje naprawa szkód wyrządzanych przez wandali w Stargardzie. Niszczone są ławki, tablice informacyjne, śmietniki, latarnie. Ze skwerów i rabat zniknęło w ostatnich miesiącach prawie 500 sadzonek kwiatów i młodych drzew.
Apele o poszanowanie mienia nie skutkują. Mimo zgłoszeń na policję czy straż miejską, sprawcy pozostają bezkarni.
- Wyposażenie miasta, meble miejskie czy nasadzenia są finansowane z podatków mieszkańców i każda strata jest uszczuplaniem dobra stargardzian oraz oszpecaniem wspólnej przestrzeni - komentuje Monika Jarosz-Szczepaniak, ogrodnik miejski z Zarządu Usług Komunalnych w Stargardzie. - Każda dewastacja mienia miejskiego oraz każda kradzież na terenach zarządzanych przez ZUK jest konsekwentnie zgłaszana na policję, straż miejską oraz do ubezpieczyciela. Wychodzimy z założenia, że w przypadku wspólnego dobra, nie ma znaczenia żaden pułap określający „szkodliwość społeczną” pojedynczego zdarzenia. Zgłaszamy więc nawet najdrobniejsze uszkodzenia czy kradzieże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień