Nie ma na co czekać. Sami bierzemy się do roboty!

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Natalia Dyjas-Szatkowska

Nie ma na co czekać. Sami bierzemy się do roboty!

Natalia Dyjas-Szatkowska

Lubuskie. Można przed blokiem stworzyć piękny ogród. Albo zbudować pomost nad jeziorem. Można pomalować urządzenia na placu zabaw. Albo ocalić od zapomnienia zrujnowany cmentarz. Tym ludziom „chce się chcieć”!

Każdy z nas opiekuje się tym ogrodem. Dba o rośliny, pielęgnuje je. Żeby łatwiej je było podlewać, zamontowaliśmy nawet kran na klatce. I to od niego ciągniemy wąż do podlewania ogrodu. Koszty na każdego z nas to dosłownie grosze - opowiada nam Damian Nowak z Gorzowa. Kilka miesięcy temu skrzyknął swoich sąsiadów z ul. Krótkiej i razem stworzyli pierwszy w mieście ogród społeczny. W kwietniu przy jego tworzeniu brało udział kilkanaście osób. Dorośli, dzieci - całe rodziny! I dziś wszyscy dbają o skrawek ziemi przed kamienicą na Zawarciu. - Lubimy spędzać czas w swoim gronie. Pomyśleliśmy więc, że może być koło nas ładniej. Bo jak my nie zadbamy o własne podwórko, to nikt za nas tego nie zrobi - podkreśla pan Damian.

Jak my nie zadbamy o własne podwórko, to nikt za nas tego nie zrobi

Mieszkańcy ul. Krótkiej wytyczyli szlaki innym gorzowianom. W wakacje kolejny taki ogród powstał przy hotelu Metalowiec, następny powstaje przy ul. Reja. Mieszkańcy każdego z tych miejsc zgłosili się do organizacji Green Cross Poland, która pomaga w tworzeniu ogrodów społecznych. Dostarcza chętnym nie tylko rośliny czy narzędzia ogrodnicze, ale też ławki czy zjeżdżalnie dla dzieci.

Przy ul. Krótkiej w Gorzowie to w ogóle mieszkają ludzie, którym „chce się chcieć”. Zanim powstał ogród społeczny, kilka klatek dalej, inni mieszkańcy też postanowili zrobić sobie miejsce wypoczynku i posadzić drzewa oraz postawić ławkę tam, gdzie wcześniej parkowały samochody.

Tymczasem w Zielonej Górze...

Mieszkańcy bloku przy ul. Lisiej postanowili zmienić przestrzeń wokół siebie i stworzyli ogród, który stał się dumą okolicy. - Na początku w tym miejscu, gdzie teraz jest nasz ogród, były ławki. Siedziała na nich młodzież, hałasowała. Prośby nie pomagały. Postanowiłam, że wyjdę do nich z miłością - wspomina Agata Kowalewska, inicjatorka ogródka. - I miłość zwyciężyła - dodaje ze śmiechem. Tak narodził się pomysł stworzenia ogrodu pośrodku blokowiska. Od początku pomagali inni mieszkańcy: przynosili sadzonki, figurki. Pan z dziesiątego piętra własnymi rękoma wykonał ogrodową stolarkę...

Ale pani Agata wraz z innymi mieszkańcami wieżowca nie tylko upiększa okolicę kwiatowymi rabatkami. Wspólnymi siłami organizują też sezon letni na boisku nieopodal bloku. Mieszkańcy mogą się wtedy spotkać, potańczyć, ale też pomóc bezdomnym zwierzętom, bo zielonogórzanie z bloku przy Lisiej organizują dla nich zbiórki koców i prześcieradeł. Ogród staje się także miejscem spotkań zimą, kiedy mieszkańcy ubierają na święta rosnącą nieopodal choinkę... - Dopóki będę miała siły, to zadbam o tę przestrzeń wspólną - zapewnia pani Agata.

Z kolei uczniom I LO w Zielonej Górze brakowało w szkole miejsca do odpoczynku. Postanowili więc je stworzyć. Do tej pory czas między przerwami lub w oczekiwaniu na autobus mogli spędzać w stołówce i czytelni. Ale licealistów jest dużo, a pomieszczenia były często zajęte i przepełnione.

- Spędzamy w szkole około dziewięciu godzin dziennie. Miło jest poczytać, odpocząć w warunkach, które nie kojarzą się z ławkami i tablicą - nie ukrywa Olek Piskorz. Uczniowie dostali informację od dyrektorki Ewy Habich, że w puli miasta znalazły się pieniądze na remont takiego miejsca. To właśnie dyrektorka pomogła znaleźć firmę budowlaną, która wyburzyła ścianę i stworzyła strefę relaksu z części szkolnej szatni. Dołożył się Paweł Wysocki, który przekazał ze swojej puli radnego 4 000 zł na niezbędne wyposażenie.

Miło jest poczytać, odpocząć w warunkach, które nie kojarzą się z ławkami i tablicą

- Sami przewieźliśmy, swoimi autami, płyty na meble i własnymi rękoma ten sprzęt stworzyliśmy - dodaje Olek. - Pokazaliśmy, że można działać zgodnie z ideą społeczeństwa obywatelskiego na poziomie szkoły.

W powiecie krośnieńskim...

... co rusz głośno jest o Kosierzu w gminie Dąbie. Tu na rzecz wsi pracuje głównie młodzież pod okiem sołtyski Heleny Rewers-Polewki. - Nie chcę być wynoszona na piedestał. Mam szczęście, że mam tutaj tak wielu aktywnych mieszkańców - zaznacza kobieta. Zaczynali powoli, od remontu świetlicy. Teraz wybudowali pomost nad jeziorem, zagospodarowali duży plac, na którym odbywają się okolicznościowe imprezy (ostatnio gminno-powiatowe dożynki).

Sołtyska przyznaje, że niewiele udałoby się zrobić, gdyby nie aktywność mieszkańców. Zwłaszcza tych młodych. - Wystarczy jeden telefon i potrafią się zorganizować - mówi z dumą. - To dla nas rozrywka. Poza tym robimy to dla siebie i dla wsi - stwierdza Kamil Uller. Jest jednym z kilku młodych mieszkańców, którzy bardzo angażują się w życie Kosierza. - W takich małych wsiach nie ma zwykle zbyt wiele atrakcji, więc sami sobie ją tworzymy i przy okazji robimy coś dobrego - wtrąca Patryk Żyndul. - Robimy coś, z czego będą korzystali ludzie teraz i w przyszłości - dodaje Krzysztof Bujda.

W urzędzie gminy się cieszą, bo... na takich inicjatywach mocno oszczędzają. - Bardzo dużo rzeczy robią własnymi siłami. Załatwiają materiały w okolicznych firmach. Czasami potrzebują małego wsparcia finansowego, ale gdyby nie byli tak aktywni, to sama gmina ponosiłaby większe koszty - wylicza Krystyna Bryszewska, wójt Dąbia.

A w Kosierzu mają kolejne ambitne plany. Chcą zagospodarować jeszcze jeden duży plac, gdzie miałaby powstać siłownia na świeżym powietrzu.

Zajrzyjmy teraz do...

... Nowej Wioski w gminie Lubrza. Tu 17 września rodzice, dziadkowie i dzieci spotkali się w parku przy świetlicy, by odświeżyć plac zabaw. Pomalowali huśtawki, ławki, piaskownicę, stojak na rowery. Materiały udało się kupić przy wsparciu Gminnej Komisji ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. - Skąd inicjatywa? Mieszkańcy często integrują się przy takich działaniach, a plac zabaw wymagał odświeżenia. Uzgodniono termin i zjawiło się około 25 osób, w tym bardzo dużo dzieci - opowiada sołtyska Małgorzata Ozimkowska. Dodaje, że właśnie uczestnictwo dzieci cieszy najbardziej. - Uczą się kultury, doceniają ciężką pracę, a tym samym uczą się, że można zrobić coś społecznie, dla ogólnej satysfakcji. Ostatnio sprzątaliśmy też wszystkie drogi w naszym sołectwie. Tu także frekwencja dopisała - przypomina sołtyska.

A mieszkańcy wsi Jeziory w gminie Świebodzin w ostatnich miesiącach uporządkowali zabytkowe nagrobki na cmentarzu ewangelickim, tworząc kamień z płytą, na której znajdują się szczątki tablic. - To szczególne miejsce. Społeczność lokalna chciała zadbać o pamięć i należyty wygląd cmentarza ewangelickiego. Zebraliśmy pozostałości i utworzyliśmy jeden wspólny kamień pamięci - relacjonuje sołtys Andrzej Mazur. - Należy podkreślić, że miejsce to odwiedzają pojedyncze osoby zza zachodniej granicy. Cmentarz ewangelicki to też część historii naszej wsi. Dlatego nie można było patrzeć, jak płyty cmentarne niszczeją lub giną.

Kilka tygodni później mieszkańcy zagospodarowali plac przy kościele, gdzie zasadzili Dąb Pamięci i przygotowali miejsce pod ustawienie głazu polnego z tablicą pamiątkową. Niebawem we wsi pojawi się kolejna tablica. Będzie poświęcona pierwszym osiedleńcom. - O wielu istotnych wydarzeniach i osobach po prostu się zapomina. To ma zostać dla potomnych - komentuje sołtys.

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.