Nie ma jak Lwów!
II Rzeczpospolita. Międzywojenny Lwów to niezwykłe miasto. Wprawdzie traci swój stołeczny status, ale zachowuje charakter otwartego na nowe idee ośrodka kulturalnego i naukowego.
Początek przynależności Lwowa do niepodległej Polski nie był zbyt szczęśliwy. W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. Ukraińcy opanowali miasto i ogłosili go stolicą swojego państwa. Zaskoczona początkowo polska ludność rychło stawiła zacięty opór, a dzięki odsieczy Wojska Polskiego Lwów 21 listopada udało się odbić. Miasto zostało jednak otoczone i zablokowane przez Ukraińców od zewnątrz, a walki o jego uwolnienie trwały aż do maja 1919 r.
Ze zmagań tych Lwów wyszedł zniszczony i wewnętrznie podzielony. Dotychczasowe konflikty między Polakami, Ukraińcami i Żydami uległy pogłębieniu i zaostrzeniu. Polacy i Ukraińcy poróżnili się na tle przynależności miasta, a Żydzi zostali dotknięci brutalnym pogromem urządzonym przez Polaków po odbiciu Lwowa w listopadzie 1918 r.
Upadek i degradacja?
Powstanie niepodległej Polski sprawiło też, że Lwów stracił swoją stołeczność. Przestał być stolicą austriackiego kraju koronnego i spadł do roli stolicy jednego z 16 województw. „Zdegradowane do rangi stolicy województwa miasto długo jeszcze cierpiało wskutek następstw wojny światowej i przeżywało upadek ekonomiczny, tym bardziej, że załamał się handel z izolowanym Związkiem Sowieckim” - pisze w wydanej właśnie książce „Lwów. Portret utraconego miasta” niemiecki publicysta Lutz C. Kleveman.
Rzeczywiście. Degradacja pociągnęła za sobą realne zmiany, których symptomem było redukcja czynników rozwojowych, obniżenie dochodów i poziomu życia mieszkańców, pogorszenie się warunków działalności gospodarczej.
- Z pewnością Lwów jako stolica województwa lwowskiego (czy nawet nieoficjalnego regionu południowo-wschodniego kraju) znaczył zdecydowanie mniej niż jako stolica Galicji, straty były rzeczywiste, nie tylko prestiżowe. W oczach władz warszawskich był to w dodatku teren o niepewnej przyszłości, którego międzynarodowe uznanie jako części Polski uzyskano dopiero w marcu 1923 r. Następnie zaś widziano w nim teren pograniczny, narażony na atak ze wschodu, na którym w zasadzie nie prowadzono większych inwestycji przemysłowych. Przez co najmniej 10 lat miasto głównie odrabiało straty i zaniedbania z czasów wojny 1914--1920. A kiedy w zasadzie osiągnięto poziom zbliżony do przedwojennego - zaczął się wielki kryzys, masowe bezrobocie i ponowne pogorszenie sytuacji - wyjaśnia dr Agnieszka Biedrzycka, znawczyni dziejów miasta, autorka monumentalnego „Kalendarium Lwowa 1918-1939”.
Z drugiej strony mimo wszystko nie było aż tak źle. Kapitał ludzki i materialny zbudowany w złotych czasach autonomii procentował. Lwów był największym miastem na Kresach i trzecim w Polsce po Warszawie i Łodzi. Po stolicy był drugim polskim ośrodkiem kultury i życia naukowego.
- Istniały tu Uniwersytet Jana Kazimierza, Politechnika Lwowska, Akademia Medycyny Weterynaryjnej i Akademia Handlu Zagranicznego. Były też liczące się organizacje i towarzystwa naukowe, np.: Polskie Towarzystwo Historyczne, Polskie Towarzystwo Filozoficzne, Towarzystwo Literackie im. Adama Mickiewicza, Polskie Towarzystwo Politechniczne - wylicza dr Biedrzycka. Na lwowskich uczelniach pracowało około 400 profesorów i docentów, co dawało potencjał naukowy porównywalny z Warszawą.
Drenaż do stolicy
Lwów to także ważny ośrodek kulturalny. Działalność wydawniczą i badawczą prowadził tam Zakład Naukowy im Ossolińskich. W życiu teatralnym udzielali się Stefan Jaracz, Ludwik Solski i Leon Schiller. - Świetny okres miał Teatr Miejski, z Wilamem Horzycą na stanowisku dyrektora, Leonem Schillerem w roli reżysera i Andrzejem Pronaszką jako scenografem - mówi dr Biedrzycka.
Jak podaje Lutz C. Kleveman, w mieście ukazywało się około 200 gazet i czasopism wydawanych po polsku, ukraińsku, niemiecku, hebrajsku i w jidysz. W 1930 r. ruszyła rozgłośnia Polskiego Radia. Ogólnopolskim hitem stała się nadawana od 1933 r. audycja „Wesoła Lwowska Fala”. Jej gwiazdami byli Kazimierz Wajda i Henryk Vogel-fänger w roli batiarów Szczepcia i Tońcia. Podobno każdej audycji słuchało 6 mln ludzi.
We Lwowie mieszkało wielu wyróżniających się twórców kultury, wśród nich np. Jan Kasprowicz, Gabriela Zapolska, Marian Hemar, Maryla Wolska, Stefan Grabiński, Ostap Ortwin, Andrzej Pronaszko, Leon Chwistek, Roman Ingarden, Juliusz Kleiner i wielu innych.
W 1929 r. powstała we Lwowie awangardowa grupa „Artes”. „Należało do niej kilkunastu malarzy modernistycznych, wśród nich Otto Hahn, Ludwik Lille, Aleksander Riemer i Henryk Streng. Inicjatorami grupy byli artyści Margit Reich i Roman Sielski, którzy razem z Corbusierem i Pietem Mondrianem studiowali w paryskiej Academie Moderne Fernanda Legera, gdzie przyswoili sobie nową stylistykę konstruktywizmu i surrealizmu” - pisze Kleveman.
Jeszcze innym środowiskiem była grupa literacka skupiona wokół czasopisma „Cusztajer”, wydawanego w jidysz i poświęconego nowoczesnej kulturze żydowskiej. Jej członkowie utrzymywali kontakty z innymi awangardowymi kręgami literackimi w Polsce i za granicą. Lutz Kleveman przypomina, że członkinią grupy była zapomniana dziś poetka i filozofka Debora Vogel, osoba towarzysko i uczuciowo bliska Bruno Schulzowi, autorka eksperymentalnej powieści „Akacje kwitną”. To właśnie w listach Schulza do Debory powstała pierwsza wersja „Sklepów cynamonowych”. Poetka zginęła we lwowskim getcie w sierpniu 1942 r.
Jak więc widać, międzywojenny Lwów bogaty był w artystyczne i naukowe osobistości o różnych korzeniach narodowych. Niestety, przez większość dwudziestolecia musiał zmagać się ze zjawiskiem, które nieobce jest i dzisiejszemu Krakowowi: drenażem umysłów i indywidualności. Duża część wyróżniających się postaci wyjeżdżała bowiem do Warszawy w poszukiwaniu lepszych posad i kariery.
- Najpierw był to głównie drenaż ludzi (urzędnicy, naukowcy, artyści, pisarze, w połowie lat 30. inżynierowie), później drenaż przedsiębiorstw i instytucji, co oznaczało m.in. utratę miejsc pracy. Lwowianie uważali przy tym, że w związku z ich rolą w walce o odzyskanie niepodległości i o granice powinni być szczególnie „dopieszczani” przez władze warszawskie, które jednak wcale się do tego nie spieszyły - mówi dr Biedrzycka.
Miasto kupieckie
Nieco gorzej niż w kulturze wiodło się kresowemu miastu w gospodarce. - Zerwaniu uległy zarówno więzi z dawnymi krajami Austro-Węgier, jak i z Rosją. Próby odzyskania dawnych rynków nie przyniosły większych efektów, a szeroko reklamowane Targi Wschodnie po stosunkowo niezłym okresie w drugiej połowie lat 20. w czasie wielkiego kryzysu mocno podupadły, szczególnie jeśli chodzi o gości zagranicznych - opowiada dr Biedrzycka.
Badaczka podaje, że o ile w najbardziej korzystnych pod tym względem latach 1928 i 1929 na Targach było odpowiednio 1132 i 955 wystawców polskich oraz 470 i 480 zagranicznych, to w najsłabszym 1933 - zaledwie 531 polskich i 113 zagranicznych. Dopiero w 1938 r. liczba wystawców osiągnęła 1168 i 494.
- Lwów nie miał żadnego przemysłu, był głównie miastem kupieckim, urzędniczym, inteligenckim. Bardzo silnie dawała się we znaki pewna jego prowincjonalność - podkreśla dr Biedrzycka. Jednak mimo wszystkich tych kłopotów gospodarczych, politycznych i społecznych proces rozwoju i modernizacji miasta postępował.
Remontowano nawierzchnie ulic i chodników, unowocześniano i powiększano sieć elektryczną i gazową. W 1931 r. dokonano rozszerzenia granic miasta, co powiększyło jego populację do 314 tys. ludzi i pociągnęło konieczność inwestycji infrastrukturalnych: wodociągów, kanalizacji, sieci elektrycznej, dróg, chodników i komunikacji.
A propos komunikacji: podstawowym środkiem transportu miejskiego były we Lwowie tramwaje. Trudna sytuacja powojenna sprawiła, że nowe wagony zakupiono dopiero w 1926 r., a kolejne na przełomie lat 20. i 30. Wtedy wzniesiono też nową zajezdnię i modernizowano trakcję oraz torowiska. Jak podaje badacz dziejów Lwowa prof. Włodzimierz Mędrzecki, miesięcznie ze lwowskich tramwajów korzystało 4-4,5 mln pasażerów, a więc ponad 100 tys. dziennie. W 1939 r. łączna długość tras tramwajowych wynosiła tam 70 km.
Obok tramwajów rozwijała się komunikacja autobusowa i samochodowa, a także lotnicza; ta ostatnia dynamicznie. Pod koniec lat 30. Lwów miał połączenia z Warszawą, Atenami. Bejrutem, Bukaresztem, Czerniowcami, Jaffą, Jerozolimą, Sofią i Salonikami.
- W okresie międzywojennym nie było we Lwowie większych inwestycji budowlanych. Do ważniejszych realizacji należały Dom Emigranta i gmach Miejskich Zakładów Elektrycznych, ale trudno je porównywać z przedwojennymi, jak Teatr Wielki, Sejm Krajowy, Szkoła Politechniczna - wyjaśnia dr Biedrzycka.
Rozwijało się budownictwo mieszkaniowe. Powstawały niewielkie kamienice liczące kilka mieszkań o dobrym standardzie, domy jednorodzinne oraz bloki mieszkalne.
Lwów ukraiński
Pisząc o międzywojennym Lwowie nie należy zapominać, że był on miastem wieloetnicznym. Mieszkali w nim także Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Niemcy. Dominowała oczywiście społeczność polska. - Wystarczy popatrzeć na skład Rady Miejskiej, w której po pierwszych wyborach (dopiero w 1934 r.!) znalazł się jeden Ukrainiec na 72 radnych. W następnych w 1939 r. - już ani jednego - podkreśla dr Biedrzycka.
- Mimo to Ukraińcy starali się jak najsilniej zaznaczyć swoją obecność, podkreślając nielegalny ich zdaniem charakter polskiej władzy. Efektem były m.in. liczne zamachy na jej przedstawicieli. W drugiej połowie lat 30. bardziej ekstremistyczne środowiska zostały jednak w dużej mierze spacyfikowane, a rolę głównego wroga (przynajmniej dla nacjonalistów) przejęli Żydzi - dodaje badaczka.
Obok działalności antypaństwowej Ukraińcy byli bardzo aktywni na polu gospodarczym i kulturalnym. Mimo urzędowych i pozaurzędowych przeszkód zakładali przedsiębiorstwa, stowarzyszenia i instytucje. Przejmowali też firmy i nieruchomości, co wywoływało zaniepokojenie strony polskiej.
- Wzrost ukraińskiej własności na terenie Lwowa był wyraźny, ku zaniepokojeniu polskich środowisk. Co ciekawe, szczególnie alarmistycznie reagował na ukraińskie poczynania krakowski „Ilustrowany Kurier Codzienny”, który grzmiał o „wykupywaniu Lwowa” przez metropolitę Szeptyckiego - mówi dr Biedrzycka.
Lwów nowoczesny
Czy przedwojenny Lwów był miastem nowoczesnym? Krakowska badaczka odpowiada, że jak na ówczesne warunki - tak. - Był na przykład najbardziej zradiofonizowanym miastem w Polsce (w kwietniu 1939 r. - 160 odbiorników na 1000 mieszkańców), a przymierzał się również do telewizji. Miał dobrze rozwiniętą sieć tramwajową, kanalizację i wodociągi, chociaż trzeba pamiętać, że w związku z rozszerzeniem granic z 1931 r. znacząca część mieszkańców w nowo przyłączonych dzielnicach była tych luksusów pozbawiona, podobnie jak elektryczności, gazu, a nawet sklepów i szkół - opisuje dr Biedrzycka.
Dzięki podpisaniu w 1939 r. umowy ze Spółką „Gazolina”, umożliwiającej przejście gazowni miejskiej z gazu węglowego na ziemny, szykował się „wielki skok” także w tej dziedzinie. Kilkakrotnie niższa cena gazu ziemnego umożliwiłaby zapewne dostarczenie go niemal wszystkim mieszkańcom. W mieście budowano sporo nowoczesnych obiektów, takich jak boiska sportowe czy kąpielisko na Żelaznej Wodzie.
- Ogromne znaczenie miałaby realizacja ogłoszonych w sierpniu 1936 r. założeń czteroletniego planu rozwoju miasta, którego jednak nie zdążono wprowadzić w życie. Ta nowoczesność Lwowa była szczególnie widoczna w porównaniu z pozostałymi terenami województw południowo-wschodnich, które z kolei należały do bardziej zapóźnionych cywilizacyjnie i gospodarczo - podsumowuje dr Biedrzycka.
No i nie zapominajmy o przodującej roli Lwowa w kulturze. Zacytujmy tu raz jeszcze opinię człowieka z zewnątrz, Lutza C. Klevemana: „W latach poprzedzających 1939 r. skupiło się we Lwowie - zanim zostało na zawsze zniszczone - to, co najlepsze w paneuropejskiej kulturze”…