Nie ma jak cenzura. Twórcy znów będą mieli wielkie pole do popisu
Zaczynam lubić tzw. poprawność polityczną. Nie twierdzę (jeszcze), że nadaje memu życiu (felietonisty) sens, ale z pewnością dodaje mu pikanterii i radości. Oto właśnie, choć z pewnym opóźnieniem, dowiedziałem się, że rząd Danii skierował do Komitetu Praw Człowieka ONZ petycję żądającą, by w oficjalnych dokumentach nie używano określenia „kobieta w ciąży”, bo ma charakter wykluczający w stosunku do osób transgenderowych.
Co i rusz pojawiają się także informacje o kłopotach ludzi używających określeń uznawanych za niepoprawne, i to kłopotach większych niż w tzw. słusznie minionym okresie mieli krytycy najwspanialszego z ustrojów. Ta poprawność, w każdym razie w Polsce, spotyka się jeszcze z oporem, oskarżeniami o wprowadzanie tylnymi drzwiami cenzury, co jednak, moim zdaniem, jest zjawiskiem kulturowo nader pożądanym. I - twórczym.
Takie refleksje naszły mnie przy oglądaniu w Super Polsacie starej, pochodzącej z roku 1976, komedii Jerzego Gruzy „Motylem jestem, czyli romans Czterdziestolatka”, choć podobnie mogłyby zadziałać i inne filmy z tego okresu. Oto w tej błahej, ale i zabawnej komedyjce padła (z ust dozorcy Antoniego Walenciaka) taka mniej więcej kwestia: „Biorę gazetę, litery tak, o, mi latają, i ciągle wydaje mi się, że już to czytałem”. Niby nic, a wtedy to stwierdzenie wzbudzało salwy śmiechu, jako krytyka ówczesnej prasy, którą rzeczywiście te słowa były.
Satyra okresu PRL-u opierała się właśnie na tego typu passusach, niby niewinnych, w dyskretny sposób zawoalowanych, acz zrozumiałych dla wszystkich i zmuszających widza czy czytelnika do wysiłku. Na tym tle satyra współczesna, najczęściej toporna i dosłowna, wydaje się często wręcz prostacka. Ale - wszystko przed nami. Nadciągająca dyktatura wspomnianej poprawności, związana z nią (nieogłoszona oficjalnie) cenzura i autocenzura przyniosą znów wielkie pole do popisu dla twórczości (nie tylko satyrycznej), która będzie musiała stać się bardziej finezyjna i wyrafinowana.
Kurczę, czy się przypadkiem nie za bardzo zagalopowałem?