Nie kopmy rowów, zawsze budujmy mosty
Tam, gdzie nie można przejść ze względu na przeszkodę, którą może być rzeka, jezioro, bagna, głębokie szczeliny, rozległe rowy, doliny i inne zawalidrogi trudne do pokonania, buduje się mosty.
Mosty łączą, umożliwiają i ułatwiają komunikację. Są takim materialnym dobrem zbliżającym ludzi, czynią życie lżejszym. Dlatego warto je budować.
Bywają jednak sytuacje, w których mosty stają się kłopotliwe dla armii z powodu ścigających ją zwycięzców. Wtedy wycofujące się wojsko pali za sobą mosty, by utrudnić marsz przeciwnikom. Ta sytuacja dobrze ilustruje, że burzenie mostów jest elementem przekreślającym porozumienie, bo w grę weszła tylko opcja zwycięstwa i pognębienia wroga.
Mamy, niestety, wiele przykładów w naszej historii, którą wielu z nas dobrze pamięta. Czymże był okres powojenny, podczas którego, przez dziesiątki lat, granice państw zniewolonych były zaorane i pilnie strzeżone, a usiłowanie ich przekroczenia często kończyło się śmiercią. Były to nie tylko bariery w postaci drutów kolczastych, karabinów i wysokich murów, ale także totalna kontrola i cenzura przepływu informacji i idei. Wyrzucano ogromne pieniądze na zagłuszanie transmisji szczególnie niewygodnych dla rządzących, zachodnich stacji radiowych. Wewnątrz tych państw niszczono każdą wolną myśl, a protesty krwawo pacyfikowano.
Dbałość o dobro wspólne wymaga nieustannej troski o budowanie mostów
Dbałość o dobro wspólne wymaga nieustannej troski o budowanie mostów
Jeżeli zechcemy szukać między ludźmi jakiejś bliskiej analogii do roli, jaką spełniają mosty, to niewątpliwie będzie nią przyjazny kontakt między ludźmi, który przecież tworzy właściwą atmosferę zrozumienia i komunikacji między nimi. Człowiek bez kontaktu z innym człowiekiem zamyka się w sobie. Przypomina odległe brzegi szerokiej rzeki, które stoją nieme, sobie obce i niedostępne, albo są jak osoby nieznające żadnego języka, którym mogłyby nawiązać kontakt z innymi.
Czasy pokoju charakteryzują się tym, że granice państw stoją otworem, rozwijają się różnorakie inicjatywy łączące narody w celu wspólnych działań dla rozwoju dobrego sąsiedztwa, podejmowane są wspólne badania naukowe, organizowane międzynarodowe wymiany ludzi, osiągnięć naukowych i gospodarczych, odbywają się imprezy kulturalne, każdy może korzystać u siebie i poza granicami kraju z tego, czego nie ma u siebie, ale może to łatwo znaleźć u sąsiadów, a nawet na krańcu świata.
Wróciły granice, mosty zostały spalone, albo przynajmniej są strzeżone tak, by zaraza nie zalała całego świata.Wróciły granice, mosty zostały spalone, albo przynajmniej są strzeżone tak, by zaraza nie zalała całego świata.
Na szczęście znamy już taki świat i wiemy, jak funkcjonuje. Ale mamy też świadomość, że nie było nam to dane raz na zawsze. Komuś się to nie spodobało. Po 20 latach względnej stabilności w Europie odrodziły się siły zła, gotowe podporządkować Europę, a nawet cały świat dominacji jednej idei, idei przemocy, oczywiście jedynie słusznej, narzucić ją siłą. Wróciły granice, mosty zostały spalone, albo przynajmniej są strzeżone tak, by zaraza nie zalała całego świata.
Nie możemy, nie wolno nam poddać się takiemu dyktatowi w jego rozmaitych - międzynarodowych i lokalnych wersjach. Lata poważnych zmagań o odzyskanie wolności skłaniają nas do takiej postawy, w której nie zagości prywata, partyjność, ale dbałość o dobro wspólne, co wymaga nieustannej troski o budowanie mostów, a nie kopanie rowów i budowanie barier, zarówno materialnych, jak i przede wszystkim mentalnych oraz moralnych.
Widocznie sytuacja jest alarmująca, skoro nawet tak apolityczna instytucja, jak Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie zdecydował się opublikować oświadczenie, w którym wzywa do poszanowania ładu demokratycznego w Polsce.