Nie grozi mi utrata dystansu do samej siebie - przekonuje Sara Pach [zdjęcia, wideo]
Rozmowa z torunianką, Sarą Pach o drodze na scenę i współpracy z Mezo.
Niewiele jest osób, które były w życiu fotografowane częściej niż ty?
Najwięcej zdjęć jest z dzieciństwa. To było dziwne wrażenie, kiedy moja twarz reklamująca Toruń była na wielkich ogromnych banerach „Gotyk na dotyk”.
Odziedziczyłaś plastyczne zdolności po tacie?
Trochę malowałam w dzieciństwie, ale wolałam muzykę. Kiedy próbuję fotografować, tata zabiera mi aparat, bo nie może na to patrzeć. Ale to, że tata od dziecka mnie fotografował i filmował, ma swoje plusy. Obiektyw zupełnie mnie nie stresuje, czuję się przed nim zupełnie naturalnie.
Prawie każda dziewczynka na pewnym etapie życia marzy o scenie, tobie to marzenie się spełniło.
Dopiero się zaczęło. W szóstej klasie zaczęłam uczyć się gry na gitarze. Później odkryłam pianino. Keyboard stał w domu kilka lat, zanim się do niego przekonałam. Usiadłam i zaczęłam zupełnie sama się uczyć gry. Zawsze miałam problem, żeby dostosować się do jakiegoś sztywnego schematu nauczania. Później brałam udział w różnych konkursach.
Aż odkryłaś swojego sobowtóra...
Nagrałam filmik na Youtube. Śpiewałam stare piosenki: Jarocką, Jantar, Młynarskiego, bardzo lubię ten repertuar. Przez przypadek zauważyłam, że ktoś podszywa się pode mnie w internecie. Powstał fanpage Sary Pach i „moje” konto na portalu z piosenkami. Na tym fanpage’u zobaczyłam posty od przedstawiciela jednej z wytwórni muzycznych, który prosił o kontakt. Zaproponowali nagranie singla, teledysku. Piosenki dla mnie sprowadzono ze Stanów Zjednoczonych. Teledysk nagrywaliśmy w Hiszpanii i to był bardzo miły czas. Dla mnie - bardziej wakacje niż praca.
A współpraca z Mezo?
Mezo został poproszony o napisanie tekstu do jednej z moich piosenek; tekst dla pewnej małolaty, jak mi się przyznał (śmiech). Zobaczył mnie w internecie i stwierdził, że to wcale nie taka małolata. Zaproponował mi, żebyśmy nagrali „coś dojrzalszego”.
„Niepodzielnych”. To już była poważna produkcja.
Bardzo poważna. To była imponująca realizacja - wielkie studio w Łodzi, mnós two ludzi na planie, filmowcy z wielkim doświadczeniem, nawet zwierzęta biorące udział w nagraniu. Stres był, bo sceny z moim udziałem nagrywane były pod koniec, po scenach zbiorowych, więc na mój występ zebrali się wszyscy. Do tego mama i tata. Tata spoglądał czujnie w monitor i pilnował, żebym była odpowiednio zapięta (śmiech). Nie przypuszczałam, że Mezo, który na scenie funkcjonuje od kilkunastu lat, może być człowiekiem tak skromnym, z tak wielkim dystansem do siebie.
Teraz czas na ścianki i czerwone dywany.
Zupełnie mnie to nie kręci. Podczas któregoś z koncertów podszedł do mnie pan z zespołu 2+1. Powiedział: „Pamiętaj, skromność może cię zabić. W tej branży nie ma miejsca dla skromnych ludzi”. Myślę, że miał trochę racji. Zdałam sobie sprawę, że wchodząc na scenę nie mogę być nijaka, muszę być jakaś, jedyna w swoim rodzaju. Na szczęście nie grozi mi utrata dystansu do samej siebie, bo moją surową recenzentką jest zawsze mama. Jestem jej bardzo wdzięczna, bo gdyby nie ona, często trudno byłoby mi się wziąć w garść.
Teraz czas na płytę?
Przede mną pierwsza płyta, nie chcę nikogo kopiować. Postanowiłam, że większość piosenek to będą moje kompozycje. Nie spieszę się, poczekam, najpierw popracuję nad singlami. Dzięki mojej menedżer mam naprawdę znakomity zespół. Niedługo w tym składzie będziemy występować w telewizji.
Masz czas.
Mam 20 lat, a to oznacza, że jeśli uda mi się pozostać na scenie, przede mną jakieś 8-9 lat. Zdaję sobie sprawę, że duża część piosenkarek to gwiazdy jednego sezonu albo jednej piosenki. Nawet jeśli tak miałoby być ze mną, to jest to i tak cudowne doświadczenie. Codziennie dziękuję Bogu, że dał mi w życiu jakiś dar i mam szansę go realizować.