Nie chcą nas leczyć - alarmują chorzy na groźne nowotwory. Przekonują, że nie są "trędowaci"
Pacjenci ze szpiczakiem mnogim nie mają dostępu do nowoczesnych terapii oraz turnusów sanatoryjnych, niezbędnych do wyzdrowienia. Krakowscy lekarze wraz z chorymi walczą z resortem i Narodowym Funduszem Zdrowia.
Każda władza w Polsce podkreśla, że państwo ma obowiązek dbać o zdrowie i życie obywatela na każdym etapie. Dlaczego zatem resort zdrowia nie chce refundować leków niezbędnych w terapii groźnego nowotworu - szpiczaka mnogiego w tzw. trzeciej linii leczenia!? - pyta zmagająca się już szósty rok z chorobą Barbara Bohosiewicz z Krakowskiej Grupy Wsparcia, działającej w ramach Fundacji Centrum Leczenia Szpiczaka.
Szef fundacji, dr hab. Artur Jurczyszyn oraz inni lekarze z Katedry Hematologii Collegium Medicum UJ, walczą o dostęp swych pacjentów do sprawdzonych i stosowanych w świecie leków.
- Kiedy chory w Polsce dowiaduje się że ma szpiczaka plazmacytowego (mnogiego), to tak jakby usłyszał wyrok śmierci. A tak wcale być nie musi. Chorzy z tym nowotworem w USA czy w wielu krajach europejskich żyją nawet 10-15 lat, gdyż mają dostęp do nowoczesnych terapii. W Polsce większość pacjentów ma przed sobą tylko 6-7 lat życia - ubolewa Jurczyszyn.
W dalszej części tekstu:
- Jakie preparaty chce wprowadzić fundacja na listę refundacyjną?
- Dlaczego chorym na nowotwór krwi utrudnia się wyjazd do sanatorium?
- O co walczy Krakowska Grupa Wsparcia?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień