Nie chcą „dobrych zmian” w stadninach [zdjęcia]
Hodowcy koni wraz z Komitetem Obrony Demokracji sprzeciwili się wczoraj zmianom na stanowiskach prezesów największych stadnin.
„Koń by się uśmiał”, „Zrobili nas w konia” - z takimi transparentami pojawili się wczoraj na płycie bydgoskiego Starego Rynku hodowcy koni z całego województwa oraz sympatycy Komitetu Obrony Demokracji. To wyraz sprzeciwu wobec decyzji obecnego rządu w sprawie zwolnień prezesów największych stadnin w Polsce w Janowie Podlaskim i Michałowie.
Na bydgoskiej starówce pojawiło się wczoraj około 10 szlachetnych koni czystej krwi arabskiej. Na taką liczbę zgodził się tamtejszy urząd miasta. Poza tym swój sprzeciw wyraziła mniej więcej setka osób z transparentami i flagami.
- Obecna władza wywraca wszystko do góry nogami. Ale czepianie się prezesów tych stadnin to już naprawdę gruba przesada. Po co ich zmieniać, skoro są najlepszymi fachowcami? - powiedziała nam pani Jadwiga, uczestniczka niedzielnej demonstracji.
Hodowcy koni z Kujaw i Pomorza są tego samego zdania. Dlatego zdecydowali się zamanifestować swój sprzeciw.
- Zmiany w stadninach dotyczą wszystkich koniarzy, także z naszego regionu - uważa Mirosław Wojciechowski z Więcborka, jeden z organizatorów manifestacji. - W naszych arabach też płynie krew koni z tych stadnin, dlatego zależy nam na tym, żeby hodowlą zajmowały się osoby, które się na tym znają - dodaje.
„Koniarze” nie kryją, że taki obrót spraw mocno ich niepokoi. Tym bardziej że zwolnieni prezesi cieszyli się ogromnym poważaniem, a dla wielu z nich byli autorytetami.
- Polski nie stać na stratę tak wybitnych specjalistów - uważa Julia Zamojska, właścicielka konia arabskiego i przedstawicielka hodowców koni z naszego regionu. - Zmiany na stanowiskach mogą mieć złe i nieodwracalne skutki. Solidaryzujemy się ze zwolnionymi osobami. Swoim doświadczeniem niejednokrotnie podkreślili wartość naszych polskich hodowli - dodaje.
Hodowcy przekonują, że ich praca jest bardzo specyficzna, więc tym bardziej na najwyższych stanowiskach potrzebne są osoby, które wykazują się ogromną wiedzą w tym temacie.
- Praca wymaga wieloletniego zaangażowania. Ta dziedzina jest niezwykle trudna. Pracownicy stadnin muszą mieć swojego mentora. Każdy krok niesie ze sobą konsekwencje. Dotychczas były one dla nas bardzo dobre, więc decyzja o zmianach prezesów jest tym bardziej niezrozumiała - podkreśla Zamojska.
Przypomnijmy, że w lutym Agencja Nieruchomości Rolnych odwołała ze stanowisk prezesa hodowli w Janowie Podlaskim i Michałowie Marka Trelę i Jerzego Białoboka. Obaj ze swoją pracą związani byli przez kilkanaście lat. Stanowisko straciła również Anna Stojanowska, inspektor ds. hodowców koni w ANR. Decyzja obecnego rządu od razu spowodowała wiele kontrowersji w środowisku hodowców koni. Ich zdaniem, zmiany przyniosą ujemne skutki w utrzymaniu polskich hodowli na najwyższym poziomie.