Nie byłem na komunii syna, ważniejszy był półmaraton [rozmowa]
Za niecałe dwa tygodnie rusza XXXIII Półmaraton Solan im. Romana Terlikowskiego. O biegu opowiada jego twórca i wieloletni dyrektor, Edward Mazurkiewicz.
Ile to już razy organizował pan Półmaraton Solan?
Od samego początku, to jest od 1984 roku. Wtedy pomagał mi ówczesny kierownik organizacji imprez z urzędu miasta, nieżyjący już Jan Ślusarenko. To my ten bieg wymyśliliśmy.
Początki były trudne?
Wówczas było dużo mniej amatorów biegania, startowało poniżej stu zawodników, w tym tylko jedna kobieta, Genowefa Nowakowska z Jeleniej Góry. Wygrał wtedy Zdzisław Zygmunt ze Szprotawy, a tuż za nim przybiegł reprezentujący Nową Sól, Zenon Sznajder. Wtedy także rozpoczął swoją długą serię startów we wszystkich dotychczasowych 30 biegach, Roman Terlikowski, którego imieniem od tego roku bieg został nazwany. To on spopularyzował bieganie wśród nowosolskiej młodzieży i dorosłych. Wszyscy go za to podziwiali.
W tym roku po raz pierwszy start i meta będzie w innym miejscu?
Oczywiście. Start nastąpi przy Alei Wolności i tam też znajdzie się meta. Chcieliśmy, żeby nie było zbyt dużo dublowań, jak to miało miejsce przy trzech pętlach dotychczasowych biegów. Teraz będą tylko dwie pętle, po ponad 10 km każda.
Który z biegów najchętniej Pan wspomina?
Bieg zyskał wyraźnie na poziomie, gdy startować zaczął Ukrainiec Michajlo Iveruk, który wygrał aż siedem z ośmiu biegów, w których uczestniczył. Nie tylko pokonał czołowych polskich biegaczy, ale również innych rywali zagranicznych, w tym z Afryki. W tym roku znów zapowiedział swój przyjazd, na moje osobiste zaproszenie.
Kiedy zaczęła zgłaszać się większa liczba zawodników?
Po roku 2000. Wtedy liczba startujących stopniowo zaczęła rosnąć, żeby dojść do 515 w ubiegłym roku. Teraz chęć uczestnictwa w biegu głównym zgłosiło już 820 biegaczy i biegaczek, z czego warunki startowe na razie spełniło ponad 600 uczestników. Oprócz Polaków, Ukraińców, Białorusinów zobaczymy też biegaczy i biegaczki z Kenii.
Czy ma pan jakieś szczególne wspomnienia z dotychczasowych biegów?
Przede wszystkim cieszę się z tego, że kiedyś z Nowej Soli startowało zaledwie kilka osób, a obecnie liczba nowosolan przekracza 150. To jest dla mnie największa satysfakcja.
Kto panu najbardziej pomagał w dotychczasowych półmaratonach?
Wielkim sympatykiem imprezy jest dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, Grzegorz Rogula, a także pracownicy MOSiR. Poza tym sędziowie: Jolanta i Andrzej Wichmanowie, Ryszard Juny i Zbigniew Wiśniewski. Jest też wielu wolontariuszy, służby porządkowe, medyczne straż miejska, straż pożarna i policja.
Czy organizacja biegów nie przeszkadza w życiu prywatnym?
Gdybym biegów nie lubił, to bym tego nie robił. W latach 90. moje dziecko szło do komunii w tym samym dniu, w którym był bieg. Prosiłem księdza, żeby przeniósł dziecko do innego kościoła. Powiedziano mi, że komunia św. jest ważniejsza od jakiegoś tam biegu. Efekt był taki, że nie uczestniczyłem w uroczystościach komunijnych syna, bo dla mnie ważniejszy był półmaraton.
Ale dzięki półmaratonowi ma pan wielu przyjaciół.
- Zgadza się. Mam setki przyjaciół i znajomych nie tylko w całej Polsce, lecz i za granicą, jak wspomniany wcześniej Michajlo Iveruk z Ukrainy. Żałuję, że w tym roku z powodów zdrowotnych nie pobiegnie inna legenda nowo¬solskiego biegu, Jurek Warszawski z Żagania, który bardzo często i chętnie tu startował.