Nic nie muszę, ale chcę! [rozmowa]
Rozmowa z Magdaleną Fularczyk- Kozłowską, wioślarką Lotto Bydgostii, o ciężarze oczekiwań i szansach na ich realizację w Rio.
- Przed panią drugi start na igrzyskach. Cztery lata temu zdobyła pani brązowy medal. Czy przed Rio wracają wspomnienia z Londynu?
- Staram się o tym nie myśleć, to co było w Londynie to już historia. Skupiam się na Rio. Do startu przygotowywałam się cztery lata. Zrobię wszystko, aby pojechać bieg życia, a reszta spełni się sama.
- Jest pani zawodniczką dużo bardziej doświadczoną niż cztery lata temu. Czy wpływa to jakoś na pani nastawienie?
- Przed Londynem miałam problemy z kondycją psychiczną, ze względu na przykrości w życiu osobistym. Musiałam sobie z tym poradzić tuż przed igrzyskami. Cztery lata temu była też większa presja. Teraz jadę z innym nastawieniem, jestem bardzo pewna siebie.
- Czy ma pani jakieś szczególne marzenie przed startem w Rio?
- Marzę o tym, o czym każdy sportowiec. Nie chcę składać żadnych deklaracji. Jestem bardzo oszczędna w takich wypowiedziach, ponieważ wolę miło zaskoczyć, niż później się tłumaczyć. Jedyne co mogę powiedzieć to że jesteśmy z Natalią Madaj w życiowej formie, o czym świadczą ostatnie wyniki. Złapałyśmy pewność siebie, której nam brakowało ze względu na moje zdrowie i brak startów. Wszystko zmierza w dobrym kierunku.
- Co może pani powiedzieć o torze, na którym przyjdzie rywalizować? Wszyscy sportowcy, którzy będą startować na wodzie, strasznie się skarżą.
- Nie słyszałam prawie nic pozytywnego o tym torze. Mam nadzieję, że o tym, kto wygra, a kto przegra, będzie decydowało przygotowanie fizyczne, a nie warunki panujące na tym obiekcie. Nie trenowałam na tym torze, ale odbywały się tam juniorskie mistrzostwa świata. Wszystko zostało sprawdzone. Nie boimy się żadnych warunków, skupiamy się na sobie.
- Na co dzień trenuje pani z mężem. Czy przekłada się to na życie rodzinne?
- Ciężko, aby było inaczej, w domu jest bardzo dużo wioślarstwa. Nasza współpraca układa się znakomicie, co pokazują wyniki. Jestem bardzo dumna z męża, że mimo młodego wieku osiąga już takie sukcesy jako trener.
- Czy ten medal olimpijski, który już pani ma, sprawia, że czuje pani taki wewnętrzny luz, że już nic pani nie musi? A może daje jeszcze większą motywację, by walczył o kolejny krążek?
- Motywację mam bardzo dużą. Faktycznie już nic nie muszę, ale chcę. Mam brąz, chciałabym teraz zdobyć medal innego koloru.
- Czy Rio to pani ostatnie igrzyska, czy może jeszcze się Pani zmotywuje na start za cztery lata?
- Na razie skupiam się tylko na tych najbliższych. Czekam na upragniony finał 11 sierpnia i chce wykonać swoją pracę. A co będzie dalej, to zobaczymy.
Autor: Mateusz Skrzyński