Nic nie daje regionowi lepszej promocji niż nasze Grand Prix
Rozmowa z senatorem RP Władysławem Komarnickim o tym, jakie było kiedyś Grand Prix w Gorzowie, a jakie będzie to najbliższe, to sobotnie
Panie senatorze, przed sezonem bardziej pan oczekuje Grand Prix w Gorzowie czy też lubuskich derbów?
Proszę mi wybaczyć, ale jak dla mnie Grand Prix w Gorzowie ma zdecydowanie większe znaczenie, od 2012 roku, kiedy jeździ w nim gorzowianin Bartek Zmarzlik. Trzeba to powiedzieć sobie wprost: Grand Prix ze startami Bartka, jego znaczącymi występami, jest wyraźnie ważniejsze niż derby Cash Broker Stali Gorzów z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra. To raz, bo dwa, chyba nie muszę tego wspominać, że jako pomysłodawca tego turnieju indywidualnych mistrzostw świata w Gorzowie zawsze będę się nim interesował. Ciekawi mnie, jak dzisiaj wygląda Grand Prix w Gorzowie w porównaniu do ubiegłych lat i do innych miejsc, gdzie jest organizowane. W każdy razie ten turniej jest przed derbami.
Te sobotnie zawody bardzo różnią się od tych pierwszych?
Różnica jest taka, że pierwsze Grand Prix, które przygotowywałem, z całym moim zespołem, było nowością. Trzeba było uczyć się wszystkiego od początku do końca, od A do Z. Tym niemniej, co jest istotne, wszyscy bardzo przeżywaliśmy ten pierwszy turniej, z tego względu, że były obawy przed tym, byśmy nie dali organizacyjnej plamy. Jednak zdaliśmy ten egzamin. W sobotę przed nami kolejne Grand Prix. Aż tak bardzo go nie przeżywam, bo i nie jestem aż tak emocjonalnie związany z tym turniejem, dlatego że ten zespół, który zostawiłem w klubie, jest gwarantem przede wszystkim profesjonalizmu.
Czego możemy spodziewać się w tym roku pod względem sportowym?
Marzy mi się Grand Prix w Gorzowie, w którym na podium stanie trzech polskich zawodników i zabrzmi Mazurek Dąbrowskiego. To jest ta istota rzeczy.
Na ile te marzenia mogą być do spełnienia?
Naprawdę, one są bardzo realne, chociażby z tego względu, że prowadzi w klasyfikacji Maciek Janowski i świetnie jeżdżą Bartosz Zmarzlik z Patrykiem Dudkiem. W związku z tym mam prawo sądzić, że to marzenie może się ziścić.
A jak pan odniesie się do opinii, mówiących o tym, że Krzysztofowi Kasprzakowi nie należała się „dzika karta”?
Zawsze będą dywagacje, zawsze też będzie tak, że każdy by chciał dostać tę „dziką kartę”. Wszyscy ci, którzy dyskutują na temat Kasprzaka, zapominają, że nie tak dawno w 2014 roku był to wicemistrz świata. On zasłużył sobie, by „dziką kartę” dostać, zwłaszcza że te daje się tym zawodnikom, którzy są związani z miejscem, gdzie odbywa się Grand Prix. A jako wicemistrz świata wygrywa konkurencję z każdym, który mógłby dostać tę kartę. Takie jest moje spojrzenie na tę sprawę.
Grand Prix w Gorzowie, zgodnie z obowiązującą umową, będzie organizowane do 2018 roku. Powinna zostać przedłużona?
Zawsze powtarzam, jako człowiek biznesu, że powinno to trwać tak długo, jak będzie tym zainteresowanie. A ono jest niesłabnące, wręcz odwrotnie. Przykładem na to są wykupione wszystkie bilety na miejsca siedzące, na kilka dni przed Grand Prix. Z punktu widzenia sportowego, ekonomicznego i wizerunkowego, nikt nie wymyślił lepszej promocji. Każde inne dywagacje są niczym nieuprawnione. Dopóki będą chętni na oglądanie Grand Prix w Gorzowie, dopóty ono powinno tu być. Wszystkich tych, którzy mają odmienne zdanie, mogę posądzać o złośliwość, nic poza tym.
To promocja nie tylko Gorzowa, ale i całego województwa...
Proszę mi pokazać jakąkolwiek inną imprezę, która przebija Grand Prix na Ziemi Lubuskiej. Póki co żadne inne wydarzenie, czy sportowe, czy kulturalne, czy też społeczne, nie skumulowało aż tylu ludzi, w jednym czasie i jednym miejscu, z całego świata, od Adelajdy po Londyn. Mówmy sobie uczciwie: żadna impreza nie ma takiego międzynarodowego wyrazu jak Grand Prix.