Damian Ciechanowski jest wychowankiem Zawiszy, który w przerwie zimowej przeniósł się do Olimpii. W piątek zagra przeciwko byłemu klubowi.
- Nikt ci nie uwierzy, że mecz z Zawiszą traktujesz jak każdy inny?
- To jest zupełnie inny mecz. Po raz pierwszy zagram przeciwko klubowi, w którym się wychowałem. To pierwsze takie przeżycie dla mnie i całkowicie nowe doświadczenie. Na razie mnie to wcale nie paraliżuje. Jedno jest pewne: będzie to dla mnie wyjątkowe spotkanie.
- Rośnie ciśnienie przed piątkowym meczem? Już czekasz na rywalizację z byłym klubem?
- Na razie nie. Były święta, czas wyciszenia. Nie było czasu o tym myśleć. We wtorek zaczęliśmy przygotowania. Pewnie z każdym dniem będę coraz więcej myślał o tym meczu i motywacja będzie rosła.
- Pewnie będziesz chciał się pokazać z jak najlepszej strony?
- Nic nie będę udowadniał. Chcę się cieszyć z gry i szans, które dostaję od trenera. Jedyne co chcę, to pokazać, że zasługuję na regularną grę.
- Naprawdę nie chcesz pokazać ludziom z Zawiszy, że popełnili błąd rezygnując z ciebie?
- Wcale. Rozmawiałem z prezesem Radosławem Osuchem oraz dyrektorem sportowym Łukaszem Skrzyńskim i doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie dla mnie jak zmienię klub. Nie mam do nikogo żalu. Jedynie do siebie, że nie pokazywałem tego co potrafię kiedy grałem w Zawiszy.
- Od razu pojawiła się opcja gry w Olimpii?
- Rozmawiałem z trenerem Jackiem Paszulewiczem oraz dyrektorem sportowym Łukaszem Masłowskim i oni mówi, że wierzą w moje możliwości, ale będę musiał podjąć walkę o miejsce w składzie. Zdecydowałem podjąć się wyzwanie i czułem się na siłach, że podołam. Ważne było to, że będę mógł dalej grać w pierwszej lidze.
Damian Ciechanowski 3 kwietnia skończy 20 lat. Do końca grudnia 2015 roku związany był tylko z Zawiszą. Rozpoczął przygodę z piłką od grup naborowych, potem przeszedł wszystkie szczeble grup dziecięcych i młodzieżowych. Jego największym sukcesem był srebrny medal w kategorii juniorów młodszych. W I lidze zadebiutował 1 maja 2013 roku przeciwko Okocimskiemu Brzesko. Potem grał do końca we wszystkich meczach i wywalczył awans do ekstraklasy. W niej zagrał 7 meczów. Jednak nie udało mu się wywalczyć miejsca w pierwszym składzie. Także po spadku do I ligi nie był pierwszym wyborem kolejnych szkoleniowców. W przerwie zimowej przeszedł do Olimpii. |
- Nie wahałeś się odejść do drużyny, która broni się przed spadkiem?
- Szczerze? Nie zastanawiałem się nad tym. Naszym celem jest utrzymanie. Trener zaraża wszystkich pozytywnym myśleniem. Wszyscy w to wierzą.
- Nie miałeś problemów z odnalezieniem się w Olimpii?
* Dla mnie to było coś nowego. Musiałem się przeprowadzić do nowego miejsca. Nikogo nie znałem, może tylko kojarzyłem z boiska. Wszyscy przyjęli mnie bardzo dobrze. Potem wyjechaliśmy na zgrupowanie i tam szybko się zaaklimatyzowałem się w zespole.
- Chyba odnalazłeś się w Olimpii i stałeś się ważną postacią tego zespołu?
- Na pewno czuję się zdecydowanie lepiej, bo trener obdarzył mnie zaufaniem. Wydaje mi się, że jestem zawodnikiem lepszym niż ostatnio. W Zawiszy miałem blokadę i nie mogłem pokazać tego co potrafię. Im więcej dobrych meczów, tym większa moja pewność. Cieszy mnie, że gram coraz lepiej, ale też wiem, co robię źle i co trzeba poprawić. Nie popadam w hurra optymizm, bo wiem, że mogę grać coraz lepiej.
- Dobrze wygląda twoja współpraca z Marcinem Kaczmarkiem na prawej stronie.
- Dla mnie to bardzo dobra rzecz, że mogę grać z tak doświadczonym piłkarzem jak Marcin. Dużo mi pomaga, podpowiadając jak się ustawiać na boisku i jakie podejmować decyzje. Staram się korzystać od niego jak najwięcej.
- W piątek mentalnie przewaga jest po waszej stronie, bo notujecie serię zwycięstw, a Zawisza poległ w Nowym Sączu aż 0:4.
- Każdy mecz jest inny. Zawisza jest faworytem, bo walczy o awans, a my o utrzymanie. Dodatkowo gramy w Bydgoszczy. Jednak my mamy swój plan i chcemy wygrać ten mecz.