- Nic na siłę - odpowiada architekt miejski na kłótnię mieszkańców
Czy lasek niedaleko ul. Mickiewicza w Nowej Soli powinien przypominać park z ławeczkami i koszami na śmieci?
- Mieszkańcy Zatorza, szczególnie okolic ul. Mickiewicza, osiedla Konstytucji, chcieliby zachować ten lasek – podkreśla Wiesława Kowal, dawna prezes Polskiego Klubu Ekologicznego Okręgu Lubuskiego. – Nie są potrzebne żadne zmiany planu zagospodarowania przestrzennego tego terenu. Nie chcemy, aby miasto stawiało tam ławki, czy wycinało drzewa, czy sprzedawało działki pod budowę domów. Ten las jest dla nas wizytówką. To oaza zieleni. Sosna wiadomo zimą nie zmienia igieł, dzięki temu tam cały rok jest tam zielono. Poza tym dzięki drzewom odbywa się zamiana dwutlenku węgla na tlen – tłumaczy Wiesława Kowal.
Zdaniem działaczki na rzecz ekologii, dzieci z pobliskiego przedszkola nie potrzebują wybetonowanych ścieżek i ławeczek, żeby biegać po lesie. – Tak samo ludzie starsi, którzy nieraz boją się, że przewrócą się na betonowanej ścieżce, na takiej, leśnej nic się nie stanie. Widzimy tam ludzi starszych z pieskami, to są osoby z problemami zdrowotnymi. Ten lasek jest im potrzebny do chodzenia, a nie przesiadywania – wyjaśnia nowosolanka.
Wiesława Kowal, pokazując listy z podpisami mieszkańców w obronie lasku przez jakimikolwiek zmianami, informuje, że podpisy zbierał też Henryk Kochajewski, ale w sprawie uporządkowania terenu, czyli zdaniem nowosolanki, w sprawie wycięcia drzew potrzebnych pod ścieżki.
- Ta sprawa trwa od ośmiu lat – odpowiada Henryk Kochajewski i przyznaje, że w sprawie lasku jest duże zamieszanie, jego zdaniem zupełnie niepotrzebne. – Nikt nie chce wycinać tam drzew – przekonuje. – Zbierałem podpisy w sprawie uporządkowania tego terenu. Zebrałem dwieście i dałem urzędowi. Ludzie byli zadowoleni, że coś się będzie tam wreszcie działo. Matki z dziećmi pytały, czy możliwe, aby ten teren był sprzątany, bo jak mają teraz tam chodzić, jak tam jest po prostu syf, szkło i kupy psów. Ale żeby były pieniądze na zagospodarowanie tego terenu, muszą być sprzedawane działki. Inaczej się nie da. Skądś miasto musi pieniądze wziąć – tłumaczy H. Kochajewski.
Wiesława Kowal spodziewa się, że kiedy zaczną się pierwsze zmiany przy lasku, efektem będzie sprzedaż działek pod budownictwo, potem budowa dróg dojazdowych. – Jeśli zacznie się robić ścieżki, ławki, zacznie się wycinka, a zwłaszcza jak przedłuży się ul. Mickiewicza, wybuduje się wszystkie domki, które jeszcze mogłyby tam być, to nic z lasku nie zostanie. Jesteśmy za zachowaniem tego lasu w takiej formie jak jest teraz, żeby dawał tlen, ochłodę, możliwość przebywania ludzi w naturze – mówi W. Kowal. – Ten lasek zasłania drogę szybkiego ruchu, która w pobliżu się cały czas rozbudowuje. Nie róbmy takiego błędu, jakim była budowa Orlika przy „Spożywczaku”, od strony tej drogi. Drzewa rosną po 150-200 lat i szkoda by było zniszczyć cenną przyrodę.
– Będziemy rozmawiać. Nic na siłę. Uchwały o przystąpieniu od planu zagospodarowania nie podejmiemy do czasu, aż nie wypracujemy jakiegoś konsensusu – mówi Iwona Kubacka-Kazieczko naczelnik wydziału architektury w urzędzie miasta.
- Jeżeli będą tam ławeczki, to będą na nich siedzieć pijacy. To będzie taka wizytówka, jak w parku na osiedlu Kopernika, nawet w niedzielę rano siedzą tam pijacy. Tam żadna matka z dzieckiem nie usiądzie. Tak samo będzie tutaj. Są w pobliżu punkty sprzedaży alkoholu. Wieczorami tam jest mrowie ludzi pijących alkohol. Jeszcze im ławeczki stawiać? To już tragedia będzie – martwi się Wiesława Kowal, a Henryk Kochajewski stwierdza: – Koniecznie muszą być tam ławki, kosze na śmieci, pojemniki na psie odchody. Domagam się, aby lasek był monitorowany przez straż miejską i żeby były tam kamery.