Nenad Bjelica: Zawsze będziemy walczyli do końca [ROZMOWA]
Trener Lecha Poznań Nenad Bjelica mówi o przygotowaniach zespołu do walki o dublet.
System ESA 37 i dodatkowa runda po podziale punktów ma wielu krytyków. Jak go pan ocenia?
Uważam, że nie jest on taki zły. Można się zastanowić czy sprawiedliwy jest podział punktów i znaleźć jakieś lepsze rozwiązanie. Gra dodatkowych meczów, gdzie decydują się losy mistrzostwa jest na pewno atrakcyjne dla kibiców, są dodatkowe emocje. My to akceptujemy, ale rozumiemy też narzekania Jagiellonii, bo oni w tym momencie są na pierwszym miejscu. Dla nich to nie jest optymalna sytuacja.
Trener Jagiellonii Michał Probierz, dużo w tej rundzie mówił o rywalach, rozdawał tytuły już Lechii, Lechowi, Legii, teraz gra rolę najbardziej skrzywdzonego. Czy to oznacza, że to właśnie on jest najmniej odporny na presję?
Michał to inteligentny trener, wie doskonale co i w jakim momencie ma powiedzieć. Taki jest jego sposób bycia, choć my oczywiście wiemy, że są to medialne gierki i tak naprawdę to inaczej myśli. Pod presją są wszyscy. To będzie trudna rywalizacja dla wszystkich.
Czy to prawda, że szykował pan dwa szczyty formy, na pierwszą część wiosny, by szybko odrobić straty i na teraz kiedy jest finał Pucharu Polski i decydować się będą losy mistrzostwa Polski?
Cały czas ciężko pracowaliśmy, by być w dobrej formie. Od pierwszego wiosennego meczu, była ona wysoka i tak też jest teraz. Jesteśmy dobrze przygotowani do fazy finałowej i myślę, że nasza dyspozycja utrzyma się do końca rozgrywek. Ważne jest też, że cała drużyna jest dobrej formie. Każdy z 20 zawodników jakich mam w kadrze, może wejść na boisko i nie obniży to poziomu naszej gry. To był mój cel i dlatego w tracie sezonu robiłem też rotacje. Wiedziałem, że 11 zawodnikami nie da się wygrać wszystkiego, bo w pewnym momencie pojawi się zmęczenie. W piątek, przeciwko Koronie Kielce też może dojść do kilku zmian w składzie, ale nasza taktyka się nie zmieni.
Co oprócz formy, będzie decydujące o sukcesie w grupie mistrzowskiej? Doświadczenie w meczach o stawkę, szeroka wyrównana kadra, czy umiejętność gry pod presją?
Wszystkie te elementy będą na pewno będą ważne, choć trudno wskazać ten najważniejszy. Cieszę się, że moja drużyna ma wszystko, by osiągnąć sukces. Jesteśmy w dobrej formie, pokazaliśmy, że umiemy grać pod presją, mamy wyrównaną, szeroką kadrę i potrafimy się koncentrować na naszych zadaniach. Nie boimy się play-off. Przystępujemy do niego z jednym celem, każdy kolejny mecz chcemy wygrać.
Tę pana zasadę szybko wzięli sobie do serca piłkarze. Wszyscy powtarzają, że nie chcą jeszcze wypowiadać się o finale Pucharu Polski, bo zanim zmierzycie się we wtorek w Warszawie z Arką czeka ich jeszcze mecz piątkowy z Koroną, który w tej chwili najważniejszy.
Bo faktycznie tak jest. Musimy utrzymać koncentrację w każdym spotkaniu. Jeśli chcemy, by ostatni mecz decydował o mistrzostwie, a taki mamy cel, musimy każdego przeciwnika traktować w ten sam sposób. Mamy siedem meczów w play-off, każdy będzie jak finał bez względu z kim gramy. W fazie zasadniczej jeden słabszy mecz, tak jak ten z Górnikiem mógł się zdarzyć. Wszyscy mówili tylko o tym jak wysoko wygramy i to nie pomogło nam grać. Źle zaczęliśmy i potem nie mogliśmy wejść na nasz poziom. Z Koroną już takiego błędu nie możemy popełnić, bo może on nas drogo kosztować.
Czy fakt, że przyjdzie wam dwa najtrudniejsze mecze w fazie finałowej rozegrać w Warszawie i Białymstoku, zmniejsza szanse Lecha na mistrzostwo? W fazie zasadniczej górą byli rywale.
Pokazaliśmy, że umiemy grać na wyjazdach. To nie jest dla nas problem zagrać z Legią w Warszawie. Legia pokazała w ostatnich dwóch miesiącach, że u siebie trudniej jej się gra niż na innych stadionach.
O którym meczu mógłby Pan powiedzieć, że był perfekcyjny w wykonaniu Lecha i chciałby Pan, żeby drużyna grała tak zawsze?
Taki niemal perfekcyjny mecz, to był ten w Pucharze Polski w Poznaniu z Pogonią. Nie pozwoliliśmy rywalowi praktycznie na nic, od pierwszej minuty dominowaliśmy, strzeliliśmy trzy bramki i mieliśmy jeszcze dużo sytuacji. Ale takich dobrych spotkań w naszym wykonaniu było więcej. W meczach w Białymstoku z Jagiellonią, w Gdańsku z Lechią czy w Poznaniu z Legią też graliśmy dobrze, mieliśmy okazje bramkowe, ale nie mieliśmy szczęścia.
W meczu z Legią poniosły was emocje, takich emocji może być dużo więcej w tej fazie. Będziecie potrafili nad nimi zapanować?
Fakt, popełniliśmy błąd, bo w ostatnich sekundach cały zespół ruszył do ataku i zapomniał o obronie. Ale to świadczy też o tym, że bardzo chcieliśmy wygrać. Taka wola walki może się przydać w fazie mistrzowskiej, gdy trzeba będzie podjąć ryzyko. Dlatego nie mam pretensji do piłkarzy. W następnym meczu może być odwrotnie, to my wygramy rzutem na taśmę. Teraz jest nowe rozdanie, wszystko rozpoczyna się od nowa, ale kibice już wiedzą, że nigdy się nie poddamy.
Z którego piłkarza jest pan najbardziej zadowolony, a który z graczy zrobił największy postęp?
Kownacki gra bardzo dobrze, to samo można powiedzieć o Robaku, w bardzo dobrej formie jest Majewski, postępy zrobili Jevtić i Gajos... Można wymieniać jeszcze długo.
A co pan zrobił z Maciejem Wiluszem? Z zawodnika, z którym Lech już się żegnał, stał się filarem defensywy?
- Mam zaufanie do każdego piłkarza. Okazałem je też Maciejowi. Poczuł się ważnym zawodnikiem. Zawsze uważałem go za dobrego gracza, choć jesienią częściej grali Arajuuri i Bednarek. On przez cały czas dobrze trenował i teraz demonstruje swoją moc.
Kończy mu się kontrakt, będzie chciał go pan zatrzymać na przyszły sezon?
Tak, już o tym rozmawialiśmy z zarządem. To samo dotyczy Raduta i Makuszewskiego.
Piłkarze zastrzegają, że nie chcą jeszcze rozmawiać o finale Pucharu Polski, ale my musimy zapytać trenera o ten mecz. Czy świadomość, że Lech ma lepszych piłkarzy i kilka tygodni temu wysoko wygrał w Gdyni 4:1 ułatwia czy komplikuje przygotowania do finału?
To co było dwa miesiące temu nie jest już ważne. To jest jeden mecz, oni też zrobią wszystko, by wygrać. Dlatego musimy zagrać na swoim dobrym wysokim poziomie. To będę powtarzał zawodnikom.
Zwycięstwo w finale będzie dodatkowym impulsem w walce o mistrzostwo?
Tak może być, ale pamiętajmy, że mamy jeszcze mecz z Koroną. Po nim będziemy myśleć, jak wrócić do Poznania z pucharem.
Był pan już na Narodowym?
Nie, jeszcze nie byłem, ale nie ma żadnej tremy. Grałem jako zawodnik na Camp Nou i Santiago Bernabeu przy 80 tysiącach widzów.
Ale w finale pucharu jeszcze pan nie prowadził drużyny?
Tak i nie miałem też szczęścia zagrać w takim meczu. Zespoły, w których występowałem Kaiserslautern i Betis były finałach, ale ja wtedy leczyłem kontuzje. Nie znaczy to, że nie mam doświadczenia. Jako trener kilka ważnych meczów już przeżyłem, jak choćby wygrany o Ligę Mistrzów z Austrią Wiedeń przeciwko Dynamu Zagrzeb. Były też baraże, ze Spezią czy Wolsfbergerem o Bundesligę. Trochę tych pojedynków o dużą stawkę przeżyłem i choć we wtorek będzie to na pewno też specjalny mecz dla mnie, liczę, że z Lechem będzie jeszcze takich wiele.