Nekrolog niewesoły. Mydło mediów - felieton Ryszarda Warty
Dziennikarze, dostawcy newsów, sami stają się czasami tematem newsów. I często są to złe wiadomości. Czasami - te najgorsze. Nie, o okolicznościach śmierci Krzysztofa Leskiego nic tu nie będzie. Zbyt mało o sprawie wiemy, co nie przeszkadza jedynie plotkarzom, hejterom i tym, co zawsze wiedzą lepiej.
Dla nich każda tragedia to żer. Lepiej przejrzeć publikowane tu i tam wspomnienia - te pierwsze, spontaniczne, wypowiadane na gorąco, z tą mieszanką bólu i zaskoczenia, gdy mówi się o śmierci kogoś, kogo się znało i kto odszedł niespodziewanie. Profesjonalista, stuprocentowy zawodowiec w dziennikarskim fachu, zafascynowany nowymi technologiami- te frazy się powtarzają. Ktoś powiedział, że do życia potrzebne mu były jedynie trzy rzeczy: papierosy, czekolada i komputer. Ktoś wspominał, że gdy jeszcze nie wszyscy polscy żurnaliści zdążyli się otrzaskać z dyktafonami, on już pracował z notebookiem.
Pamiętam to pierwsze pokolenie sejmowych sprawozdawców, biegających z mikrofonami po korytarzach na Wiejskiej, na samym początku III RP. Wszyscy musieli się wtedy uczyć. Politycy - na czym polega cała ta demokracja, jakie są reguły parlamentarnej gry i dziennikarze - jak to w porządny, nowoczesny sposób relacjonować. Leski na ich tle był wtedy jednym z nielicznych, może nawet jedynym zawodowcem. On już wiedział. Tak, jakby w tym zawodzie zęby zjadł, choć wtedy także dla niego była to nowa sytuacja.
Należał do grupy pokoleniowej, ukształtowanej przez jedno wspólne doświadczenie. Dziennikarskie dzieci panny „S”. Urodzeni pod koniec lat 50., jako dwudziesto- kilkulatkowie zdążyli zaangażować się w posierpniową, pokojową rewolucję, współtworzyli małą wysepkę wolnych mediów związanych z „S” czy NZS, a potem, już po grudniu 81 w mniejszym lub większym stopniu zaangażowani w podziemny ruch wydawniczy. Po 89 poszli w różne strony, ale coś zrobili, coś osiągnęli. Stanisław Tyczyński, rocznik 58, założyciel radia RMF FM, do dziś najpopularniejszego radia w Polsce, człowiek, który współtworzył nad Wisłą komercyjną radiofonię, potem któryś tam na liście najbogatszych Polaków. Jacek Żakowski, rocznik 1957, dla jednych ikona medialnego „salonu”, dla innych guru lewicowej publicystyki. Paweł Huelle, rocznik 1957, dziennikarz, publicysta, przez jakiś czas nawet szef gdańskiego ośrodka TVP, ale przede wszystkim wzięty pisarz. Debiut dekady - jak mówiono o jego „Weiserze Dawidku”. Krzysztof Leski, rocznik 59, „Gazeta Wyborcza”, BBC, TVP, prasa polska, lokalna, zagraniczna, internet, media społecznościowe... Ostatnie lata w cieniu, praktycznie poza zawodem, powoli zapominany, na jakimś karkołomnym życiowym zakręcie. Nie nadawał się do dzisiejszych zakopanych po uszy w politycznych okopach, szybkich, powierzchownych mediów? Może te głupiejące w cyfrowym tempie media nie nadają się do korzystania z takich talentów, jak ten.