Rozmowa z dr. SŁAWOMIREM DRELICHEM, politologiem i etykiem z UMK w Toruniu o dobrych notowaniach PiS i słabej opozycji.
- Beata Szydło i Andrzej Duda staną przed Trybunałem Stanu - twierdzi w "Newsweeku" prof. Wojciech Sadurski i dodaje: "Czeka nas depisyzacja". Tymczasem PiS ma 41-procentowe poparcie, a opozycja nie zagraża partii Jarosława Kaczyńskiego.
- Jeśli chodzi o stawianie polityków przed Trybunałem Stanu, to wystarczy przyjrzeć się nie tylko najnowszej historii Polski, ale i tej z 20-lecia międzywojennego. Wtedy przekonamy się, ilu polityków przed nim stanęło. Dlatego szybko zamknijmy ten wątek. A jeśli chodzi o "depisyzację", to tego typu sformułowania zawsze będą pojawiać się po stronie opozycyjnej. Dziś ani sytuacja społeczna, ani ocena rządu i PiS przez opinię publiczną nie wskazują na to, żeby miało dojść do radykalnej zmiany. Chyba że dojdzie do jakiejś wielkiej afery, która by odwróciła polityczne sympatie.
- Czy tak radykalne rządy Beaty Szydło, Andrzeja Dudy, a przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego podobają się Polakom?
- Analizuję nie tylko poparcie dla partii politycznych, ale prezydenta i premier Szydło. Nie mają wcale najlepszych wyników, które upoważniałyby do twierdzeń, że Polacy darzą PiS wielką sympatią. To są przeciętne notowania. Właśnie takie miały zwykle kolejne rządzące ekipy po roku czy dwóch sprawowania władzy. Oczywiście niektórych może zaskakiwać to, że poparcie dla PiS cały czas utrzymuje się na wysokim poziomie bez względu na to, co dzieje się w polityce i jak mocno PiS jest krytykowany. Kluczową sprawą jest jednak to, że PiS czerpie siły ze słabości opozycji. Wystarczy przyjrzeć się różnicy między poparciem dla PiS (41 proc.), a poparciem dla PO (16 proc.). To świadczy o nędzy opozycji.
- Czym Jarosław Kaczyński urzekł Polaków? Wreszcie usłyszeliśmy: nie musicie za nic przepraszać, jesteście najlepsi. Bądźcie dumni ze swojej historii!?
- To pierwsza władza w ciągu ostatniego 27-lecia, która przywróciła coś, co nazwałbym aspektem społecznym władzy. Ta władza głośno mówi o pomocy społeczeństwu, wrażliwości czy sprawiedliwości społecznej. Symboliczny jest program "Rodzina 500 plus", niezależnie od tego, jak go oceniamy. Jest to przykład przywracania ludziom przekonania, że władza wreszcie mówi o społeczeństwie i chce pokazać swoją socjalną twarz. A jeśli chodzi o elementy patriotyczne czy patriotyczno-narodowe, to dziś w obliczu skomplikowanych zagrożeń płynących z Europy i ze świata, podniesienie wątków patriotycznych czy narodowych - jak widać - przekonuje ludzi. Ponadto mamy w ostatnich latach niesamowitą koniunkturę na patriotyzm trochę z narodową twarzą. Częściowo jest to słuszne, bo pewne białe plamy zostaną odkryte. Z drugiej strony jeśli przyjrzymy się sklepom z odzieżą patriotyczną, to widzimy trend na patriotyzm w wersji pop. Byłoby dobrze, gdyby za tym trendem szła bardzo dobra edukacja historyczna. A z tym jest różnie. Dzięki obu sprawom PiS już prawie od roku rządzi, a sondaże pokazują, że nic się tu nie zmieni w najbliższym czasie.
- Za chwilę początek roku szkolnego, to i może ta rozszerzona edukacja historyczna się w nauczaniu pojawi? Choć próbował już tego Roman Giertych. Wtedy też miały być tańsze bilety wstępu do muzeów czy dopłaty do wycieczek szkolnych o charakterze historycznym.
- Program Romana Giertycha okazał się porażką. Kibicuję większości pomysłów obecnej minister edukacji. Nie wiem, czy znajdą się pieniądze na realizację ich wszystkich - na wycieczki historyczne, zwiększoną liczbę godzin historii i języka ojczystego. Jeśli chcemy być dojrzałymi i świadomymi Polakami i Europejczykami, to edukacja historyczna i kształcenie w zakresie języka ojczystego muszą być kluczowe. Oczywiście dziś nie wiemy, czy i jak zostaną wcielone w życie te projekty? No i czy rząd zagwarantuje ich finansowanie. Jeśli znowu zostanie to przerzucone na barki samorządów, to cudów nie będzie.
- Wspominał pan o "nędzy" opozycji. Afera reprywatyzacyjne nie zaszkodzi jeszcze bardziej PO?
- Czekam na świeże sondaże po wypowiedziach prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nowoczesna może przegonić Platformę. Najbardziej możemy smucić się tym, że prezydent Warszawy nie podała się do dymisji. Nadal w Polsce nie mamy politycznej umiejętności honorowego wzięcia na siebie odpowiedzialności przez naszych przywódców. W dojrzałych demokracjach każdy burmistrz i prezydent natychmiast podaliby się do dymisji. Tego nadal brakuje w politycznej kulturze naszego kraju.